30 listopada 2024
trybunna-logo

Polowanie na Lewego

W sobotnim hicie Bundesligi Bayern Monachium pokonał Borussie Dortmund 4:1. Robert Lewandowski nie miał litości dla swoich dawnych kolegów z Dortmundu i strzelił im dwa gole, ale oni nie mieli też litości dla niego. Brutalnie faulowany reprezentant Polski z urazem barku musiał w 72. minucie zejść z boiska.

Ozdobą meczu Bayernu z Borussią miał być pojedynek dwóch najskuteczniejszych w tym sezonie strzelców Bundesligi. W poprzedniej kolejce Lewandowski nie powiększył swojego dorobku, co skrzętnie wykorzystał snajper BVB Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk zdobył jedną bramkę i na Allianz Arenę przyjechał jako lider klasyfikacji strzelców z 25 golami na koncie. „Lewy” był jednak tuż za nim z 24 trafieniami, ale już w 10. minucie spotkania dogonił Aubameyanga zdobywając bramkę z rzutu wolnego. W tym momencie było już 2:0 dla Bawarczyków, bo sześć minut wcześniej bramkarza Borussii pokonał francuski skrzydłowy Franck Ribery „Te dwie pierwsze akcje, po których straciliśmy dwa gole, w zasadzie zabiły ten mecz. One przesądziły, że przegraliśmy tak wysoko” – słusznie zauważył Łukasz Piszczek, który spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych, bo trener Tomas Tuchel nie chciał narażać zmagającego się ostatnio z urazem kostki obrońcy przed wtorkowym meczem w Lidze Mistrzów z AS Monaco.
Carlo Ancelotti oszczędzać Lewandowskiego nie miał zamiaru. „Czeka nas wielki mecz z jedną z najlepszych drużyn w Europie. Żeby go wygrać potrzebujemy najlepszego składu. A zatem żadnej rotacji. Potem będziemy mieli cztery dni na odpowiednie przygotowanie się na spotkanie z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Tyle czasu w zupełności nam wystarczy” – przekonywał przed potyczką z Borussią włoski szkoleniowiec. Chyba nie przewidział, że dawni koledzy Lewandowskiego z Dortmundu będą z taką zawziętością na niego polować. Zwłaszcza że już do przerwy było dla wszystkich obserwatorów tego spotkania jasne, że Polak jest graczem zdecydowanie lepszym i znacznie bardziej wszechstronnym od wyraźnie zagubionego Aubameyanga.
Lewandowski dość długo względnie spokojnie znosił chamskie zachowania rywali, ale w końcu nie zdzierżył i zaczął im odpłacać pięknym za nadobne. Zarobił za to żółtą kartkę, piątą w tym sezonie, przez co będzie musiał pauzować w następnej kolejce Bundesligi, w spotkaniu z Bayerem Leverkusen. Ta kara tylko z pozoru wygląda na bolesną. Po pierwsze, „Lewy” wyczyści swoje kartkowe konto, po drugie odpocznie przed rewanżowym meczem z Realem Madryt, a po trzecie – będzie mógł być przy narodzinach potomka, bo mecz z „Aptekarzami” wypada akurat w tym terminie.
A co z wyścigiem o koronę króla strzelców Bundesligi? To nie jest dla kapitana naszej reprezentacji najważniejszy cel w tym sezonie. Poza tym nie wiadomo w jakim naprawdę stanie znajduje się jego bark, obity solidnie po upadku w polu karnym spowodowanym przez bramkarza Borussii Romana Buerki. Lewandowski zdołał jeszcze wykorzystać rzut karny podyktowany za ten faul, pognębiając tym trafieniem Aubameyanga, bo wyprzedził go w klasyfikacji strzelców. Potem już jednak tylko czekał na zmianę. Po meczu Polak zapewniał, że uraz nie jest groźny i na mecz z Realem będzie w pełnej dyspozycji, ale wątpliwości w tym względzie rozwieją zapewne dopiero szczegółowe badania. Trzymajmy więc kciuki, żeby lekarze wykluczyli nawet drobne pęknięcie kości. Byłaby to dla nas wszystkich naprawdę niepowetowana strata.

Poprzedni

Sejm objawiony

Następny

Bomba francuskiej lewicy