16 listopada 2024
trybunna-logo

Pogoń czeka na Legię

Prowadząca w piłkarskiej ekstraklasie Pogoń Szczecin w minionym tygodniu dwukrotnie na własnym boisku została poskromiona przez Piasta Gliwice. W środę „Portowcy” przegrali z gliwiczanami w 1/8 finału Pucharu Polski 1:2 i odpadli z tych rozgrywek, a trzy dni później w ligowej potyczce wywalczyli tylko bezbramkowy remis.

Ekipa Piasta kontynuuje serię meczów bez porażki. Bezbramkowy remis z Pogonią był już 10. ligowym spotkaniem z rzędu, którego podopieczni trenera Waldemara Fornalika nie przegrali, notując od 23 października ub. roku pięć zwycięstw i pięć remisów (bilans bramkowy 20:9). Jeśli doliczymy do tego wygrane w tym czasie Pucharze Polski mecze ze Stalą Mielec i Pogonią, passa gliwiczan prezentuje się naprawdę okazale.
Przed 19. kolejką ekstraklasy „Portowcy” mieli dwa punkty przewagi nad drugą w tabeli Legią Warszawa i sześć nad trzecim Rakowem Częstochowa. Ścigające ich zespoły Legii i Rakowa miały więc dodatkową motywację znając wynik meczu szczecinian z Piastem. Warszawski zespół czekała jednak w niedzielę wyjazdowa potyczka z Jagiellonią (mecz zakończył się po zamknięciu wydania), a że w Białymstoku legionistom od kilku sezonów zawsze jest trudno o punkty, przynajmniej nie musieli się obawiać, że w razie porażki Pogoń odskoczy im w tabeli na pięć punktów.
Częstochowianie w sobotę tuż po meczu Pogoni z Piastem grali „u siebie” w Bełchatowie z Lechią Gdańsk i zapewne szybko policzyli, że jeśli wygrają zmniejszą dystans do „Portowców” do czterech punktów. Zadanie wydawało się łatwe, bo Lechia w środku tygodnia przegrała w Pucharze Polski z pierwszoligową Puszczą Niepołomice, co mocno zagęściło atmosferę wokół zespołu, bo tuż przed tą wpadką rada miasta uchwaliła dla klubu 10-milionową dotację. Połączenie tych dwóch zdarzeń wyprowadziło z równowagi najbardziej krewką części kibiców gdańskiego klubu, zwanych potocznie „silnorękimi”. Liczna delegacja fanów pojawiła się w czwartek w siedzibie Lechii i odbyła z piłkarzami „rozmową motywującą”. Nie pierwszy to w naszej lidze taki przypadek i zapewne nie ostatni, ale w Lechii po raz ostatni taka wizyta miała miejsce w listopadzie 2017 roku przed derbowym mecze z Arką Gdynia. Wtedy odniosła właściwy skutek, bo gdański zespół wygrał 1:0, tym razem także przyniósł pożądany efekt, bo Lechia wygrała z Rakowem 1:0.
Trener częstochowskiego zespołu Marek Papszun ma teraz ból głowy, bo w tym roku jego zespół jeszcze nie wygrał spotkania ligowego, a porażka z Lechią była trzecią z rzędu – wcześniej Raków przegrał jednak u siebie z Pogonią (0:1)
i na wyjeździe z Legią (0:2), czyli zespołami ze ścisłej czołówki ekstraklasy, natomiast gdańszczanie to ekipa ze środka tabeli. W następnej kolejce Raków czeka mecz w Lubinie z Zagłębiem, a potem u siebie z rozpędzonym Podbeskidziem, więc jeśli trener Papszun szybko nie obudzi swoich piłkarzy z zimowego snu, to jego zespół nie tylko odpadnie z walki o mistrzostwo Polski, ale może mieć nawet problem z utrzymaniem trzeciej lokaty.
Wspomniany zespół Podbeskidzia pod dwóch tegorocznych zwycięstwach na swoim boisku (Legią 1:0 i Górnikiem 2:1), był bliski wyjazdowej wygranej także z Cracovią. Bielszczanie objęli prowadzenie w 25. minucie, ale tuż przed przerwą arbiter podyktował rzut karny na korzyść „Pasów”, którzy na wyrównującą bramkę zamienił Pelle van Amersfoort.
W ekipie Podbeskidzia zadebiutował w tym spotkaniu pozyskany tej zimy Peter Wilson – pierwszy Liberyjczyk w na polskich boiskach. Jak szybko wyliczyli futbolowi statystycy, Liberia jest setnym krajem, z którego zawodnik trafił do naszej ekstraklasy, a wkrótce ta liczba zwiększy się do 101 krajów, jeśli debiutancki występ zaliczy nowy nabytek Legii Jasur Jakszibojew, pierwszy piłkarz w PKO Ekstraklasie z Uzbekistanu.

Poprzedni

Stękała błysnął na Wielkiej Krokwi

Następny

Halep tym razem była lepsza od Świątek

Zostaw komentarz