Prezes PZPN Cezary Kulesza pochwalił się na Twitterze, że rząd przeznaczy w ciągu najbliższych pięciu lat 750 mln złotych na wsparcie klubów PKO ekstraklasy i I ligi. To inicjatywa, która ma być elementem „Polskiego Ładu”.
Lwią część tych dotacji zgarną trzy najlepsze zespoły ekstraklasy w poszczególnych sezonach oraz zdobywcy Pucharu Polski. W tym sezonie mistrz Polski otrzyma 8 mln zł, a dwie kolejne w tabeli drużyny po 5 mln złotych, zaś zdobywca krajowego pucharu dostanie 6 mln zł. W następnych sezonach kwoty będą znacznie okazalsze, bo mistrz Polski, który wystartuje w kwalifikacjach do Champions League, otrzyma aż 30 mln złotych dofinansowania, a zespoły startujące w innych rozgrywkach europejskich pucharów po 20 mln złotych. To oznacza, że kluby piłkarskie w sezonach 2022/2023, 2023/2024 i 2024/2025 „przytulą” z państwowej kasy górę pieniędzy. Część pieniędzy z rządowego programu ma być przeznaczone na sportową infrastrukturę, co jest chyba jedynym pozytywnym aspektem tej inicjatywy. „Program Wsparcia Mistrzów jest elementem Polskiego Ładu dla sportu. Dotyczy m.in. wsparcie rozwoju infrastruktury sportowej dla klubów piłkarskiej PKO Ekstraklasy oraz Fortuna 1. Ligi. W latach 2022-2025 w ramach programu polskie kluby otrzymają rządowe wsparcie w wysokości ponad 700 mln zł. Cały projekt koordynowany będzie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki” – czytamy na oficjalnej stronie PZPN.
Te pieniądze nie uczynią z PKO Ekstraklasy czołowej ligi w Europie, bo jak uczy praktyka lwia część tych środków zostanie wydana na wynagrodzenia, czyli zostanie „przejedzona” na płace, prowizje i transfery. Kwota, jaką przeznaczy rząd na ten projekt, jest na tyle duża, żeby wspomóc znacząco rozwój sportu amatorskiego i masowego, ale na pewno nie sprawi, że polskie zespoły piłkarskie nagle zaczną zmniejszać dystans do najbogatszych klubów europejskich. A tym przecież argumentem szermują twórcy tego rządowego projektu. Nie dziwi więc, że nawet w środowisku piłkarskim program wsparcia budzi mieszane odczucia.