29 listopada 2024
trybunna-logo

Pierwsze koty za płoty

Przed pierwszą serią spotkań w grupie E eliminacji do piłkarskich mistrzostw świata w Rosji bukmacherzy najwyżej obstawiali szanse polskiej drużyny, a najniżej wyceniali szanse ekipy Kazachstanu.

Początek eliminacji do wielkiej piłkarskiej imprezy to zawsze wielka niewiadoma i niekoniecznie z niemiłym rezultatem. Dwa lata temu nasza reprezentacja pokonała przecież w meczu eliminacji Euro 2016 zespół Niemiec, akurat świeżo upieczonych mistrzów świata, dokonując tej sztuki po raz pierwszy w historii. Teraz w Astanie biało-czerwoni wystąpili w niedzielę w podobnej roli co Niemcy dwa lata temu na Stadionie Narodowym w Warszawie, czyli w roli murowanych faworytów. Wszystko przemawiało za nimi – notowania bukmacherów, transferowa wartość piłkarzy (Polacy 210 mln euro, Kazachowie ledwie 12 mln euro) oraz potęga klubów, w których na co dzień występują.
Mimo to trener zespołu Kazachstanu Tałgat Bajsufinow, chociaż oddał należny pokłon przeciwnikom („Polska to ćwierćfinalista Euro 2016, stanowi świetny kolektyw, a 80 procent polskich zawodników występuje w czołowych europejskich klubach), to jednak nie omieszkał zapewniać, że w niedzielę jego podopieczni będą walczyli o zwycięstwo. „Remis nas nie satysfakcjonuje” – stwierdził selekcjoner kadry Kazachstanu, który w dniu meczu na Arenie Astana obchodził akurat 48. urodziny. Jego podopieczni byli jeszcze bardziej bojowo nastawieni. „Nie boimy się Polaków. Jesteśmy świetnie przygotowani do spotkania z nimi i wierzymy, że stadion będzie naszym atutem. Będziemy chcieli zagrać w swoim stylu, a jak nam się to uda, to wygramy” – przekonywał obrońca Jełdos Achmietow.
Trener biało-czerwonych Adam Nawałka zapewniał, że jego zespół jest pod każdym względem przygotowany do walki, a celem jest oczywiście zwycięstwo. W grupie jest jednak sześć zespołów i bez względu na wyniki niedzielnych spotkań wciąż jeszcze każdy z nich ma szanse na zajęcie pierwszego miejsca i bezpośredni awans do finałów mistrzostw świata w Rosji. Niemiecki selekcjoner kadry Rumunii Christoph Daum przed meczem z Czarnogórą zapewniał: „Zdaję sobie sprawę, że zwłaszcza w spotkaniach wyjazdowych będziemy musieli wznieść się na wyżyny naszych możliwości, jestem jednak przekonany, że awansujemy do mundialu i Rumunia po 20 latach znów zagra w mistrzostwach świata”. U bukmacherów notowania jego zespołu stoją jednak niżej niż polskiego i duńskiego, ale są wyższe niż ekip Armenii, Czarnogóry i Kazachstanu. Ale jak naprawdę wygląda układ sił w grupie E (innych zresztą też) przekonamy się jednak dopiero 11 listopada, bo tego dnia zostaną rozegrane mecze czwartej kolejki.
Wszystkie niedzielne spotkania eliminacji MŚ 2018 zakończyły się po zamknięciu wydania.

Poprzedni

Duński pomysł ligi dla uchodźców

Następny

Szansa na pierwszy ćwierćfinał