23 listopada 2024
trybunna-logo

Piast zaskoczył w Borysowie

Gol PiotraParzyszka dał Piastowi prowadzenie w meczu z BATE Borysów

Polskie drużyny w ostatnich latach odzwyczaiły polskich kibiców od dobrych występów w europejskich pucharach. Dlatego mało kto stawiała na Piasta Gliwice w konfrontacji z BATE Borysów. Tymczasem podopieczni Waldemara Fornalika nieoczekiwanie rozegrali na Białorusi bardzo dobry mecz i wywalczyli remis 1:1, a mogli nawet wygrać.

Piłkarze BATE mają już w nogach czternaście ligowych spotkań, bo białoruska ekstraklasa gra systemem wiosna-jesień. Teoretycznie zatem powinni być w wyższej formie od ekipy Piasta, która po wakacyjnej przerwie dopiero niespełna miesiąc temu wznowiła treningi. Ale do przerwy zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiali gliwiczanie, którzy trzymali kontrolę nad meczem – bronili się bardzo dobrze, długo utrzymywali się przy piłce i na przemian albo konstruowali misterne ataki pozycyjne, albo szybkie kontrataki ze skrzydeł. Gracze Piasta stworzyli kilka bramkowych sytuacji – stoper Jakub Czerwiński minimalnie chybił po uderzeniu głową piłki zagranej z rzutu rożnego, ładnie zza pola karnego strzelił też Patryk Dziczek.

Zespół BATE do przerwy zagroził mistrzom Polski tak naprawdę tylko raz, stwarzając groźną sytuację po po błędzie Martina Konczkowskiego. Trener białoruskiej drużyny Aleksiej Baga był jednak coraz bardziej poirytowany grą swoich zawodników, a w prawdziwą furię wpadł po tym, jak jednej z jego graczy o mały włosa a strzeliłby samobója. Jak się potem okazało, było to ostatnie ostrzeżenie, bo chwilę później Piast objął prowadzenie. Joel Valencia po rajdzie lewą flanka podał piłkę do Jorge Felixa, który kropnął na bramkę BATE. Strzał Hiszpana golkiper rywali Anton Cziczkan wybił przed siebie, ale wprost na Piotra Parzyszka, który z bliska wpakował piłkę do siatki.

Po zmianie stron gliwiczanie dali się zaskoczyć mocno nakręconym w szatni przez trenera graczom białoruskiej drużyny, bo na dwadzieścia minut oddali im inicjatywę. Zdenerwowani tym zaczęli grać ostro i sędzia co rusz sięgał po żółty kartonik. Fatalnie w tym okresie grał nasz młodzieżowy reprezentant Patryk Dziczek i w końcu Fornalik go zmienił, a wściekły na trenera młodzian nie podał trenerowi ręki i jeszcze kopnął ostentacyjnie butelkę z wodą. Ale to nic dziwnego, bo ten piłkarz bardzo chce jeszcze tego lata wyjechać za granicę i chyba tak chce uzyskać przyzwolenie szkoleniowca.
Napór BATE skończył się w 64. minucie, gdy gospodarze uzyskali wyrównanie. O dziwo, po stracie gola zespół Piasta znów zaczął grać jak w pierwszej połowie i niewiele zabrakło, aby wracał do domu z wygraną. Niestety, białoruski bramkarz obronił strzał Kirkesowa. Gdy w końcówce spotkania gospodarze stracili wyrzuconego za czerwona kartkę Stanisława Draguna, było jasne, że polski zespół już sobie gola wbić nie da.
Remis jeszcze nie przesądza o awansie. Nie wolno zapominać, że zespół BATE w Lidze Mistrzów wystąpił więcej razy niż wszystkie polskie drużyny razem wzięte i z pewnością w rewanżu wykorzysta cały bagaż doświadczenia, żeby z rywalizacji o szósty w historii awans o fazy grupowej Champions League nie odpaść już w I rundzie. Zwracał na to uwagę trener Fornalik. „To dopiero pierwsza część rywalizacji, bo to jest dwumecz. Wynik jest dla nas korzystny, ale mógł być lepszy. Był fragment, w którym oddaliśmy inicjatywę, to nas kosztowało trzy żółte kartki i stratę gola” – stwierdził trener Piasta. Jego kolega po fachu z BATE, Aliaksiej Baha, trzymał fason. „Za nami dopiero pierwszy mecz, owszem, trochę dla nas nieudany, ale to sytuacja normalna w europejskich pucharach. To, że goście strzelili tu gola, nic nie znaczy. Odrabialiśmy już nie takie straty w pucharach” – zapewnił szkoleniowiec BATE. W środę 17 lipca zapowiada się zatem na wielką piłkarska wojnę w Gliwicach.

BATE Borysów – Piast Gliwice 1:1
Gole: Dragun (64) – Parzyszek (36).
BATE: Cziczkan – Rios, Wołkow, Filipienko (11. Simović), Filipović, Baga, Jabłonskij, Dragun, Moukam (66. Milić), Dubajić (57. Skawysz), Stasiewicz.
Piast: Plach – Pietrowski, Czerwiński, Korun, Kirkeskov, Joel Valencia, Dziczek (61. Patryk Sokołowski), Tom Hateley – Martin Konczkowski, Piotr Parzyszek (85. Dani Aquino), Jorge Felix.
Żółte kartki: Baga, Filipović, Dragun – Kirkeskow, Dziczek, Czerwiński. Czerwona kartka: Dragun (89, za drugą żółta).
Sędziował: Mete Kalkavan (Turcja)
Widzów: 11 229.

 

Poprzedni

Mieszkania zamiast F-35

Następny

Heynen ma kłopot bogactwa

Zostaw komentarz