16 listopada 2024
trybunna-logo

PGE Vive lepsze od milionerów

Szczypiorniści PGE Vive Kielce zaskoczyli faworyzowany zespół Paris Saint-Germain HB i wygrali różnicą 10 bramek

Najbogatsza drużyna piłkarzy ręcznych na świecie, Paris Saint-Germain HB, sensacyjnie przegrała w pierwszym meczu 1/4 finału Ligi Mistrzów EHF z ekipą mistrzów Polski różnicą aż 10 goli. Szczypiorniści PGE Vive Kielce wygrali 34:24 i są teraz w komfortowej sytuacji przed rewanżem, który odbędzie się 5 maja w Paryżu.

Przed sobotnim spotkaniem w Kielcach za murowanego faworyta tej potyczki uchodził paryski potentat, posiadający kadrę naszpikowaną gwiazdami światowego szczypiorniaka, uważany za drugiego obok FC Barcelona Lassa które kolejny raz jest przymierzane do końcowego triumfu w rozgrywkach. W poprzednim sezonie było podobnie, bo ekipa Paris Saint-Germain też w tej fazie rozgrywek stanęła na drodze kielczan do Final Four Ligi Mistrzów EHF. W Kielcach paryżanie wygrali różnicą sześciu goli i praktycznie rozstrzygnęli kwestię awansu. W rewanżu już tak nie cisnęli, ale oczywiście też okazali się lepsi. W tegorocznej edycji scenariusz zakładał podobny przebieg starcia.

Kieleccy fani szczypiorniaka liczyli, że ich ulubieńcy przynajmniej stoczą z francuskim potentatem wyrównaną walkę, bo trybuny Hali Legionów były zapełnione do ostatniego miejsca. Nie tylko że nie zawiedli się w swoich rachubach, to jeszcze byli świadkami fenomenalnego występu ekipy trenera Tałanta Dujszebajewa, która momentami wręcz ośmieszała swoimi akcjami renomowanych rywali. Ale pierwsze minuty spotkania nie zapowiadały takiego pogromu. Niemiecki skrzydłowy PSG Uwe Gensheimer trzykrotnie pokonał bramkarza PGE Vive Vladimira Cuparę, na co kielczanie odpowiedzieli tylko jednym trafieniem Artioma Karaleka. To była zapowiedź powtórki z poprzedniego sezonu, wtedy też gracze PSG zaczęli kanonadę od pierwszego gwizdka arbitra i odjechali PGE Vive na 12 bramek, a takiej straty polski zespół już nie zdołał odrobić. Tym razem kielczanie byli jednak wystarczająco czujni. Twardą grą w obronie powstrzymywali ataki paryżan, a z ich strony dwie bramki zdobył Luka Cindrić i w 7. minucie było 3:3, a pięć minut później mistrzowie Polski po raz pierwszy objęli w tym meczu prowadzenie, ale którego już nie oddali do końcowego gwizdka sędziego. Na przerwę schodzili z pięciobramkowym prowadzeniem (16:11).

Druga połowa rozpoczęła się od trafienia Władysława Kulesza, ale potem po serii błędów graczy kieleckiej drużyny paryżanie zniwelowali stratę do trzech bramek. Strzelecką niemoc podopiecznych trenera Dujszebajewa przerwał Karalek, a potem przez wiele minut trwała wymiana ciosów, z której zwycięsko wyszli gospodarze, bo w ostatnim kwadransie spotkania w poczynania wyraźnie zdeprymowanych znakomitą grą rywali graczy Paris Saint-Germain HB wkradł się chaos. Zaczęli pudłować na potęgę, a ponieważ zespół PGE Vive odpowiadał skutecznymi atakami, jego przewaga rosła i rosła, ale gdyby nie kilka udanych interwencji bramkarza gości Rodrigo Corralesa, paryżanie wracaliby do domu z jeszcze większym bagażem straconych goli. Ale i tak perspektywa odrobienia 10 bramek może ich nastrajać pesymistycznie.

 

Poprzedni

Fabiański zatrzymał Tottenham

Następny

Wojna ZAKSY z ONICO

Zostaw komentarz