16 listopada 2024
trybunna-logo

Perypetie Smarzek i Ponitki

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę tych sportowców, którzy nie przyłączyli się do bojkotu zainicjowanego przez MKOl, spotyka ostracyzm i powszechne potępienie. W Polsce boleśnie tego doświadczyli siatkarka Lokomotiwu Kaliningrad Malwina Smarzek i koszykarz Zenita Petersburg Mateusz Ponitka.

Malwina Smarzek podpisała kontrakt z Lokomotiwem Kaliningrad przed obecnym sezonem. 25-letnia reprezentantka Polski w Rosji uznawana jest za jedną z najlepszych siatkarek występujących aktualnie w rosyjskiej ekstraklasie. Dwa dni po ataku Rosji na Ukrainę, gdy opinia publiczna w naszym kraju jednoznacznie domagała się od polskich sportowców grających w rosyjskich klubach jak najszybszego zerwania kontraktów, Smarzek opublikowała na Instagramie post, w którym próbowała wytłumaczyć swoje położenie. „Nie jest to prosta sytuacja dla mnie, jak i dla wszystkich grających tutaj siatkarek. Nie tylko zagranicznych. Z przerażeniem patrzymy na to co dzieje się w tym momencie u naszych sąsiadów. Dziewczyny z którymi gram w zespole także są przerażone i niespokojne o to co będzie w przyszłości. Ale chciałabym się Was zapytać: czym one zawiniły? Oczywiście mogłabym wrócić do domu ale czy to rozwiąże cokolwiek? Czy granie meczu ligowego stawia mnie z góry po czyjejś stronie? Chcę jedynie wierzyć, że te wszystkie osoby, które mnie w tym momencie wyzywają w wiadomościach prywatnych i które są tak oburzone moją postawą zrobiły coś żeby pomoc naszym sąsiadom” – napisała Smarzek (pisownia oryginalna).
Potem nasza reprezentacyjna siatkarka nie była już aktywna w mediach społecznościowych, nie udzielała też wywiadów i nie informowała o swojej aktualnej sytuacji w rosyjskich klubie i planach na przyszłość. Z niepotwierdzonych źródeł dochodziły wieści, że podjęła starania o rozwiązanie kontraktu z Lokomotiwem Kaliningrad za porozumieniem stron.
Działacze rosyjskiego klubu nie chcieli jednak nawet z nią o tym rozmawiać. Pozostawało więc jednostronne zerwanie kontraktu przez zawodniczkę, lecz wiązało się to z ogromnymi kosztami, albowiem w umowie klub miał na taką okoliczność stosowne zabezpieczenia, a sam wywiązywał się z wszystkich warunków umowy, zwłaszcza finansowych.
Podstawą nie mogła być też obawa o własne bezpieczeństwo, bo na terenie Rosji wojna się nie toczy, czyli także na terytorium Obwodu Kaliningradzkiego. W podobnej sytuacji znalazł się też koszykarz Mateusz Ponitka, którego działacze Zenita Petersburg także nie chcieli zwolnić z umowy za porozumieniem stron i już w trakcie inwazji na Ukrainę wezwali go do powrotu do klubu. I Ponitka, któy jest też kapitanem reprezentacji Polski, chcąc nie chcąc musiał pojechać do Rosji, bo na zapłacenie kilkuset tysięcy dolarów amerykańskich odszkodowania nie mógł sobie pozwolić. Na Ponitkę, podobnie jak na Smarzek, spadła lawina krytyki.
Oberwało mu się zwłaszcza od Marcina Gortata. „Mateusz zawsze był indywidualistą. Zawsze chodził swoimi ścieżkami. Podjął decyzję, jakiej można było się po nim spodziewać… Pomyślał jedynie o sobie. Nie ma tu dla mnie większego szoku ani zdziwienia. Gdzie jest charakter? Ludzkie emocje?” – napisał na Twitterze Gortat. Ponitka w końcu doszedł do ugody z szefami petersburskiego klubu i rozwiązał kontrakt z Zenitem na korzystnych także dla siebie warunkach, ale po powrocie do Polski postanowił rozliczyć się ze swoimi krytykami. Zwłaszcza z Gortatem. „On powiedział, że brakuje mi charakteru. To przypomnę, że zagrałem 126 meczów w reprezentacji Polski, mam zatem prawo zapytać pana Gortata, gdzie też był „jego charakter” gdy w trakcie Eurobasketu 2013 jako kapitan kadry zabraniał nam rozmów z polskimi dziennikarzami? Albo w trakcie mistrzostw w 2011 roku, kiedy jego ubezpieczenie w NBA stało się ważniejsze od gry w reprezentacji? Brałem osobiście udział w treningach NBA. Wiem, jak wygląda tam proces researchu i skautingu. Teraz nie dziwię się, że Marcin Gortat dostał tam ksywkę, jaką ma, czyli Polski Młot”– powiedział Ponitka, który od lat ma fatalne relacje z byłym polskim gwiazdorem ligi NBA. Ale gdy opanował emocje, wyjawił dziennikarzom, że nie jest już zawodnikiem Zenita Petersburg. „Od początku wojny byłem zdeterminowany, by rozwiązać kontrakt. Wylała się na mnie fala hejtu, a nikt nie próbował dociec, co w tej sprawie robię. Najgorsze było jednak to, że moja rodzina otrzymywała groźby, a to jest przegięcie. Jestem Polakiem, dla reprezentacji byłem na każde zawołanie. Czy wszyscy nagle o tym zapomnieli? – pytał Ponitka dziennikarzy podczas zwołanej w miniony poniedziałek konferencji prasowej.
Smarzek była w podobnym położeniu, ale sytuację zmieniło skandaliczne zaangażowanie Lokomotiwu w akcję poparcie dla rosyjskiej agresji na Ukrainę. Doszło do tego 12 marca w czasie ligowego meczu z VK Lipieck. Kibicom rozdano na trybunach tablice z literą „Z”, która stałą się symbolem poparcia do zbrodniczych działań rosyjskiej armii na Ukrainie. To dało prawnikom polskiej siatkarki mocny argument do jednostronnego zerwania umowy z winy klubu, zatem nie obciążonego ryzykiem sądowej porażki w przypadku procesy w sądzie cywilnym. Menedżer Malwiny Smarzek Jakub Dolata poinformował, że jego klientka opuściła już ekipę Lokomotiwu Kaliningrad i wróciła do Polski. Siatkarka nie będzie jednak bezrobotna, bo podpisała kontrakt z Developresem Bella Dolina Rzeszów. „Nasz klub skorzystał z możliwości, którą zawodnikom grającym w Rosji, Ukrainie i Białorusi dał PLS i PZPS” – poinformowały władze rzeszowskiej drużyny.

Poprzedni

Złoty But chyba znów dla Lewego

Następny

Zmiany w konstytucji to pułapka