22 listopada 2024
trybunna-logo

Obiecujący początek sezonu w polskim tenisie

Udanie rozpoczął się nowy sezon dla polskiego tenisa. Iga Świątek w turnieju WTA 500 w Adelajdzie doszła do półfinału, w którym uległa Ashleigh Barty. Do półfinału ATP Cup dotarła też drużyna naszych tenisistów z Hubertem Hurkaczem na czele.

Świątek w imprezie w Adelajdzie została rozstawiona z numerem 5, bo w turnieju wystartowały cztery zawodniczki wyżej od niej notowane w rankingu (Polka jest na 9. miejscu) – liderka Australijka Ashleigh Barty, Białorusinka Aryna Sabalenka (WTA 2), Greczynka Maria Sakkari (WTA 6) i Hiszpanka Paula Badosa (WTA 8). Nasza tenisistka w pierwszej rundzie zmierzyła się z zawodniczka gospodarzy Darią Saville (wcześniej grającą pod panieńskim nazwiskiem Gavrilova) i pokonała ją pewnie 6:3, 6:3. W drugiej rundzie trafiła na wielką nadzieję kanadyjskiego tenisa, 19-letnią Leylah Fernandez, finalistkę ubiegłorocznego wielkoszlemowego US Open, ale ta przeszkoda okazała się bardzo łatwa do przejścia – Świątek zmiotła Kanadyjkę z kortu wygrywając w niespełna godzinę 6:1, 6:2. W ćwierćfinale na jej drodze stanęła już jednak dużo groźniejsza przeciwniczka, była liderka światowej listy, dwukrotna zwyciężczyni Australian Open Wiktoria Azarenka (WTA 27). 32-letnia Białorusinka wciąż marzy o powrocie do światowej czołówki i widać, że jest do tego sezonu dobrze przygotowana. W pierwszej rundzie bez trudu wyeliminowała Paulę Badosę (6:3, 6:2), zaś w drugiej rundzie grającą z „dziką kartą” Australijkę Priscillę Hon (6:3, 7:5). Na zwycięstwo liczyła też w starciu z Polką, z którą miała już okazję zmierzyć się wcześniej, w turnieju US Open 2020. Wtedy wygrała, ale w Adelajdzie przyszło Azarence stawić czoła już zupełnie innej zawodniczce. W pierwszym secie nie miała wiele do powiedzenia i przegrała 3:6, ale w drugiej partii rzuciła na szalę całą ambicję i wszystkie siły. Zaskoczona tym Świątek straciła trochę pewność siebie i przegrała seta 2:6, ale jej nowy trener, Tomasz Wiktorowski, znający przecież doskonale białoruską tenisistkę jeszcze z czasów, gdy toczyła ona wielkie boje z Agnieszka Radwańską, dokonał odpowiednich korekt w taktyce swojej nowej podopiecznej. Efekt okazał się piorunujący – w trzeciej partii na korcie znów dominowała Świątek wygrywając bezdyskusyjnie 6:1 i cały mecz 2:1.
W półfinale naszą najlepszą tenisistkę czekało starcie z rywalką dużo bardziej wymagającą, bo liderką rankingu WTA Ashleigh Barty. Był to pojedynek dwóch ostatnich mistrzyń turnieju w Adelajdzie – Australijka triumfowała tu w 2020, a Polka w 2021 roku. „Czasem razem trenujemy. Lubię jej towarzystwo i jej zespołu. Jest agresywna, jeśli chodzi o uderzanie piłki i pracę na linii końcowej, porusza się wyjątkowo dobrze i ma siłę, której nie spotyka się u zbyt wielu tenisistek” – tak przed meczem o Świątek mówiła Barty. Jej ocena okazała się trafna, bo Polka zgodnie z jej przewidywaniami zaczęła mecz agresywnie, zasypując Australijkę potężnymi uderzeniami. Lecz Barty nie bez powodu jest liderką światowej listy. Przeczekała atak rywalki i w piątym gemie sama zaatakowała uzyskując przełamanie i wygrała seta 6:2. W drugiej partii musiała wznieść się na wyżyny, bo Polka grała wybornie i zawzięcie walczyła o każdą piłkę. Ostatecznie liderka rankingu WTA wygrała 6:4, a w finale turnieju w Adelajdzie pokonała reprezentującą Kazachstan Jelenę Rybakinę 6:3, 6:2. Iga Świątek nie obroniła zatem tytułu w Adelajdzie, a w starciu z Barty nie wygrała choćby seta, lecz ze swojego pierwszego w tym roku turniejowego występu może być zadowolona. W przededniu rozpoczynającego się 17 stycznia wielkoszlemowego Australian Open prezentuje obiecującą formę. Trener Wiktorowski chyba też tak uważa, bo wycofał swoją podopieczną ze startu w kolejnym turnieju, w Sydney.
Podczas gdy Iga Świątek walczyła w Adelajdzie, Hubert Hurkacz wraz z Kamilem Majchrzakiem rywalizowali w Sydney w drużynowym turnieju ATP Cup. Trener naszej reprezentacji Marcin Matkowski powołał do kadry na te zawody jeszcze Kacpra Żuka oraz deblistów Jana Zielińskiego i Szymona Walkowa. Biało-czerwoni trafili do grupy D z Argentyną (Diego Schwartzman, Federico Delbonis, Federico Coria, Maximo Gonzalez, Andres Molteni), Grecją (Stefanos Tsitsipas, Michail Perwolarakis, Petros Tsitsipas, Markos Kalowelonis, Aristotelis Thanos) i Gruzją (Nikoloz Basilaszwili, Aleksander Metreweli, Aleksander Bakszi, Zura Tkemaladze, Saba Purtseladze).
Polacy nieoczekiwanie wygrali w swojej grupie wszystkie trzy mecze, pokonując Grecję 2:1, Gruzję 3:0 i Argentynę 3:0. W półfinale zmierzyli się z reprezentacją Hiszpanii. Niestety, biało-czerwoni przegrali oba pojedynki singlowe: Hubert Hurkacz uległ Roberto Bautiście-Agutowi 6:7(6), 6:2, 6:7(5), a Jan Zieliński, który zastąpił Kamila Majchrzaka, przegrał z Pablo Carreno-Bustą 2:6, 1:6. Honorowy punkt wywalczyli debliści Szymon Walków i Jan Zieliński, pokonując Pedro Martineza i Alberta Ramosa-Vinolasa 4:6, 6:3, 10-6. W imprezie zwyciężyli Kanadyjczycy (Felix Auger-Aliassime, Denis Shapovalov, Brayden Schnur, Steven Diez), którzy w półfinale wygrali z broniącymi tytułu Rosjanami 2:1, a w finale zwyciężyli Hiszpanów 2:0 (debla nie rozegrano).

Poprzedni

Lewandowski w grze o FIFA The Best of The Year

Następny

Puchar Narodów Afryki rozpoczęty