22 listopada 2024
trybunna-logo

Niezwykły finał Wimbledonu

Finałowy pojedynek Rogera Federera z Novakiem Djokoviciem był najważniejszym wydarzeniem tegorocznego Wimbledonu

Kobiecy finał tegorocznego Wimbledonu zawiódł oczekiwania, bo po jednostronnym pojedynku Simona Halep w niespełna godzinę pokonała Serenę Williams. W męskim finale walka o mistrzowski tytuł trwała blisko pięć godzin i zakończyła się pierwszym w historii tego turnieju tie-breakiem. Novak Djoković pokonał Rogera Federera 7:6(5), 1:6, 7:6(4), 4:6, 13:12(3).

Takiego finału w 142-letniej historii Wimbledonu jeszcze nie było. Nie tylko dlatego, że po raz pierwszy o zwycięstwie w meczu zadecydował tie-break w piątym secie pojedynku. Spotkanie o tytuł nie miało faworyta i przed pojedynkiem każdemu z tenisistów przyznawano pięćdziesiąt procent szans na zwycięstwo. Federer wcześniej wygrywał Wimbledon osiem razy, dwa razy częściej niż Djoković, który miał na koncie cztery triumfy. Obaj jednak uwielbiają grać na trawiastych kortach i notują na tej nawierzchni znakomite wyniki.

Szwajcar jest co prawda starszy o kilka lat od Serba, ale w tym roku od pierwszej rundy demonstrował znakomitą formę, a w półfinale z równie znakomicie grającym w tej imprezie Hiszpanem Rafaelem Nadalem zagrał wręcz koncertowo, nie ujawniając żadnych słabych punktów. Nie było po nim widać, że ma już na karku 37 lat także w heroicznej potyczce z Djokoviciem. Ale Serb nie bez powodu jest numerem 1 w rankingu ATP. „Dla mnie to zaszczyt, że wciąż mogę rywalizować z Federerem i Nadalem. To wspaniali zawodnicy, grający w tenisa na niebotycznym poziomie od wielu, wielu lat. Ich obecność zmusza mnie do ciągłej i coraz bardziej wytężonej pracy, żeby im dorównać. Są dla mnie inspiracją i motywują mnie do ciągłego doskonalenia mojej gry” – powiedział Djoković po odebraniu trofeum.

Federer trzymał fason, ale było widać, że jest mocno rozczarowany porażką. „No cóż, postaram się o tym meczu zapomnieć, chociaż na pewno nie będzie to łatwe” – przyznał szczerze. To prawda, w drugiej fazie piątego seta miał już Djokovicia na widelcu. Przełamał go i objął prowadzenie 8:7, a w kolejnym gemie serwował. Publiczność na korcie centralnym już szykowała się do fetowania sukcesu Szwajcara, bo od początku pojedynku wyraźnie mu sprzyjała. Niestety, „Maestro”, żywa legenda światowego tenisa i wzór do naśladowania dla kolejnych pokoleń adeptów tenisa, pokpił sprawę i spalił się nerwowo jak początkujący junior. Federer miał dwie piłki meczowe, lecz Djoković poradził sobie lepiej ze stresem i obronił oba meczbole i walka trwała dalej, aż przy stanie 12:12 w gemach sędzia zarządził tie-breaka. I w tej rozstrzygającej o wszystkim rozgrywce Djoković okazał się lepszy, wygrywając 7-3.

„Jeżeli nie był to jeden z najbardziej ekscytujących finałów w jakich grałem, to na pewno jeden z najlepszych” – przyznał po walce serbski tenisista. Tak więc Djoković wygrał Wimbledon po raz piąty i w liczbie zwycięstw dogonił legendarnego Szweda Bjoerna Borga. Ale do dorobku Federera brakuje mu jeszcze trzech wimbledońskich „skalpów”.
W deblu pań triumfowały Czeszka Barbora Strycova i Tajwanka Su-Wei Hsieh, w deblu panów Kolumbijczycy Juan Sebastian Cabal i Robert Farah, a w mikście Tajwanka Latisha Chan i Chorwat Ivan Doddig.

 

Poprzedni

Heynen wolał Zakopane

Następny

Uniwersjada 2019: Pozostał niedosyt

Zostaw komentarz