Za ewentualne zwycięstwo w sobotnim finale Drużynowego Pucharu Świata polscy żużlowcy otrzymają do podziału ponad 200 tysięcy złotych. A biało-czerwoni są faworytami zawodów w Manchesterze.
Reprezentacja Polski jest jednym z faworytów tegorocznej edycji Drużynowego Pucharu Świata. Polacy pewnie awansowali do sobotniego finału, który odbędzie się na torze w Manchesterze. Wiadomo już, że oprócz naszej drużyny wystartuje w nim ekipa gospodarzy oraz Szwecji, która wygrała drugi półfinał w Vestervik. W piątkowym barażu zmierzą się zespoły Stanów Zjednoczonych, Australii, Danii i Rosji. Ewentualne zwycięstwo w DPŚ, oprócz sławy przyniesie naszym żużlowcom także wymierne korzyści. Polski Związek Motorowy za mistrzowski tytuł obiecał im premię w wysokości 100 tysięcy złotych, ale za drugie miejsce już tylko 40 tysięcy, a za trzecie o dziesięć tysięcy mniej. Ponadto PZM pokrył kadrowiczom powołanym przez trenera Marka Cieślaka koszty podróży i pobytu w Manchesterze oraz w znacznej części sfinansował wydatki na przygotowanie maszyn oraz wziął na siebie koszty kevlarów i osłon na motocykle.
Wspomniana stutysięczna premia za wygranie Drużynowego Pucharu Świata od PZM to nie jedyna pieniężna nagroda jaką mogą zdobyć nasi żużlowcy, bo drugie tyle przygotowała dla zwycięzców turnieju w Manchesterze Międzynarodowa Federacja Motocyklowa (FIM), która najlepszej drużynie wypłaci 25 000 dolarów, drugiej na podium 22 tysiące, a trzeciej 20 tysięcy dolarów. To są kwoty netto, a zatem z szacunkowego przeliczenia wynika, że jeśli nasi żużlowcy w sobotę okażą się w Manchesterze najlepsi, zarobią w sumie około 200 tysięcy złotych premii, co oznacza, że „na głowę” każdy z kadrowiczów zarobi tyle samo ile jest w stanie zarobić w zawodach naszej żużlowej ekstraligi.