Na niespełna trzy tygodnie przed rozpoczęciem Euro 2016 trener Adam Nawałka nie ma praktycznie żadnych problemów. Jeśli coś mu przeszkadza to chyba tylko to, że nie ma jeszcze na zgrupowaniu Lewandowskiego, Piszczka i Krychowiaka. Ale oni mają jeszcze w ten weekend ważne mecze w klubach.
Selekcjoner biało-czerwonych jest prawdziwym szczęściarzem. Kadrowiczów nie gnębiła w ostatnim czasie plaga kontuzji, pięć ostatnich pięć ostatnich meczów jego zespół zakończył zwycięsko, a po ogłoszeniu szerokiej 28-osobowej kadry na Euro 2016 nie było medialnej zadymy w obronie pominiętych zawodników. Nawałka nie doświadczył więc tego, co przeżyli jego poprzednicy – Jerzy Engel, Paweł Janas, Leo Beenhakker i Franciszek Smuda). Także pod względem czysto sportowym. Zdecydowana większość jego wybrańców nie miała w w tym roku problemów z w macierzystych klubach, a wielu wręcz decydowało o obliczu swoich drużyn.
Najwcześniej w powołanych przez Nawałkę piłkarzy rozgrywki zakończył Arkadiusz Milik, który w poprzedni weekend został wicemistrzem Holandii z Ajaksem Amsterdam. Zespół trenera Franka de Boera przegrał walkę o mistrzowski tytuł z PSV Eindhoven w ostatniej kolejce, a holenderska prasa przez kolejne dni komentowała niepochlebnie decyzję de Boera o zdjęciu Milika na pół godziny przed zakończeniem rozstrzygającego meczu. Nasz piłkarz śledził te rozważania z oddali, bo pojechał na krótkie wakacje do Dubaju. Ale w Juracie zjawił się jako pierwszy już w poniedziałek, dzień przed oficjalnym rozpoczęciem zgrupowania kadry
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich głownie odpoczywał, ale też trochę trenował według rozpiski przygotowanej przez Nawałkę. We wtorek rano testował już jednak siłownię w hotelu Bryza, jakby chciał szybko nadrobić powstałe zaległości. 23-letni napastnik ma za sobą wyczerpujący sezon. Rozegrał w nim 42 mecze, z czego 37 w podstawowej jedenastce, spędzając na boisku ponad trzy tysiące minut. Ale ma końskie zdrowie i szybko potrafi regenerować siły.
Takich mocno eksploatowanych w macierzystych klubach zawodników Nawałka ma w kadrze większość. Dwa tysiące minut na boisku to minimum, które wszyscy mają w nogach. Tej granicy nie osiągnął Kamil Grosicki, który dopiero wiosną wywalczył miejsce w podstawowym składzie Stade Rennes. „Grosik” opuścił dwie kolejki Ligue 1 z powodu kontuzji mięśnia, ale w ostatniej już wystąpił, więc z jego formą wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie powinien mieć problemów z wytrzymaniem ostatniego etapu przygotowań do turnieju we Francji.
W najtrudniejszej sytuacji z kadrowiczów zdaje się być Jakub Błaszczykowski, któremu trener Fiorentiny nie dawał w tym roku wielu okazji do gry. 31-letni skrzydłowy tylko o siedem przekroczył granicę 1000 minut spędzonych na boisku w klubowych rozgrywkach (w sumie tylko 20 występów, z czego ledwie dwanaście w wyjściowym składzie i tylko sześć od pierwszego do ostatniego gwizdka). Po raz ostatni „Błaszczu” rozegrał cały mecz 20 kwietnia w potyczce ligowej z Udinese. Ale przecie mimo to w marcowym sparingu kadry z Serbią (1:0) w Poznaniu strzelił zwycięskiego gola i należał do najlepszych na boisku. Nie podlega dyskusji, że z kadrowiczów aspirujących do gry w podstawowej jedenastce biało-czerwonych ma największe zaległości, ale też ze wszystkich najbardziej spragniony gry. W przeszłości wielu graczy z podobnymi problemami jakie teraz przeżywa Błaszczykowski zaliczało potem fantastyczne występy podczas wielkich imprez i wiele przemawia za tym, że takim „czarnym koniem” w naszej drużynie może być skrzydłowy Borussii Dortmund, bo do tego klubu wrócił po zakończeniu wypożyczenia do Fiorentiny.
Na przeciwnym biegunie niż Błaszczykowski jeśli idzie o obciążenia meczowe są Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak. „Lewy” w Bayernie spędził na boisku w tym sezonie ponad cztery tysiące minut. Przed nim jeszcze sobotni finał Pucharu Niemiec z Borussią Dortmund. W FC Sevilla równie niezastąpiony jest Grzegorz Krychowiak, przed którym jeszcze niedzielny finał Puchar Króla z Barceloną. Obaj gwiazdorzy naszej kadry dołączą do kolegów dopiero w przyszłym tygodniu już w Arłamowie. Oby przyjechali zdrowi, a z resztą sztab medyczny kadry już sobie poradzi, także z ich zmęczeniem.
Z czwórki naszych bramkarzy najspokojniejszy o swoja przyszłość jest chyba Łukasz Fabiański, który ma za sobą udany sezon w Swansea City, zaufanie trenera (pozwolił mu wcześniej pojechać do Polski i zwolnił z udziału w meczu ostatniej kolejki Premier League).
Większe kłopoty ma z tym Wojciech Szczęsny, bo wciąż jeszcze nie wie gdzie będzie występował w nowym sezonie i w jakiej znajdzie si roli – pierwszego bramkarza w AS Roma czy rezerwowego w Arsenalu Londyn.
Rzymski klub chce go zatrzymać, ale najchętniej ponownie na zasadzie wypożyczenia. Na transfer reprezentanta Polski trzeciej drużyny Serie A nie chce sie zdecydować, bo Arsenal Londyn żąda za Szczęsnego aż 15 milionów funtów, a Włosi nie są skłonni wyłożyć tak dużych pieniędzy za bramkarza. Nawet tak utalentowanego i perspektywicznego. Szczęsny chciałby pozostać w Rzymie dłużej niż tylko do końca obecnego sezonu.
Zdaniem dziennika „La Gazzetta dello Sport” menedżer Arsenalu Londyn Arsene Wenger celowo zażądał za Polaka 15 mln funtów, bo w gruncie rzeczy nie chce pozbywa się go z klubu i wierzy, że za rok będzie już w stanie wygrać rywalizację o miejsce w składzie z czeskim golkiperem Petrem Cechem. Szefowie AS Roma są gotowi zapłacić za Szczęsnego 10 milionów funtów. Jeśli Arsenal nie przyjmie ich oferty i nie zgodzi si ani na transfer za niższą kwotę ani na kolejne wypożyczenie, z wielkim żalem zrezygnują z polskiego gracza i zamiast niego zatrudnią bramkarza Internacionalu Porto Alegre Alissona.
Dla Szczęsnego byłaby to kiepska opcja, bo przecież w Arsenalu nie może być nawet pewny pozycji drugiego bramkarza, chyba że Wenger ulegnie prośbom Davida Ospiny i latem pozwoli mu odejść.
Wtedy być może potwierdzi sie scenariusz sugerujący, że Wenger zamierza przeprowadzić łagodną wymianę pokoleniową na pozycji bramkarza i będzie chciał, żeby w następnym sezonie Petr Cech był nauczycielem dla Szczęsnego. i przygotował go do przejęcia roli pierwszego golkipera „kanonierów”. Na razie jednak Wojtek ma do wygrania nie mniej ważną rywalizację z reprezentacji Polski.
Jeśli w mistrzostwach Europy pierwszym bramkarzem naszej reprezentacji zostanie Szczęsny, będzie to oznaczało, że osiągnął życiową formę. Bo tylko będąc w takiej „nieziemskiej” dyspozycji może wygrać rywalizację z Fabiańskim i Arturem Borucem.