Ryszard Szurkowski
Ryszard Szurkowski w minionym tygodniu stał się bohaterem sportowych mediów w Polsce. Powód tego zainteresowania nie jest jednak godny pozazdroszczenia. Legendarny kolarz od blisko pięciu miesięcy jest sparaliżowany po wypadku na trasie wyścigu dla weteranów w Kolonii.
Szurkowski uważany jest powszechnie za najlepszego polskiego kolarza w historii. Pierwszy sukces odniósł wiosną 1968 roku, gdy jako nieznany nikomu zawodnik zwyciężył w mistrzostwach Polski w przełajach. Kilka miesięcy później był drugi w mistrzostwach górskich i czwarty w szosowych, a w następnym sezonie został powołany do kadry narodowej i w 1969 roku zadebiutował w największej wówczas imprezie na świecie dla amatorów – Wyścigu Pokoju, zajmując drugie miejsce. Ale to był dopiero początek jego wielkich wyczynów w tym największym ówcześnie amatorskim wyścigu na świecie, który w Polsce przykuwał uwagę milionów kibiców, zaś kolarzy powoływanych do kadry prowadzonej przez trenera Henryka Łasaka obdarzano popularnością porównywalną do dzisiejszej popularności skoczków narciarskich. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Szurkowski na początku lat 70. ub. wieku cieszył się sławą i uwielbieniem rodaków równie mocnym jak dzisiaj Adam Małysz i Kamil Stoch.
Król Wyścigu Pokoju
Serca kibiców podbił fenomenalną jazdą w Wyścig Pokoju w 1970 roku, który wygrał z dużą przewagą. Polscy kolarze pokazali wtedy klasę – trzecie miejsce zajął Zygmunt Hanusik, a w czołowej dziesiątce wyścigu znalazło się jeszcze trzech naszych kolarzy – piąty był Andrzej Kaczmarek, szósty Zenon Czechowski, a Wojciech Matusiak dziewiąty. Oczywiście Polacy triumfowali też drużynowo, i to z ogromną przewagą nad drugą ekipą Czechosłowacji i trzecią ekipą ZSRR. Szurkowski wygrywał Wyścig Pokoju jeszcze trzykrotnie – w 1971, 1973 i 1975 roku. W sumie w tych zawodach przejechał 89 etapów (z czego 52 w koszulce lidera), wygrał 13, w dziewięciu był drugi i także w dziewięciu trzeci. Na igrzyskach w Monachium w 1972 (wspólnie z Edwardem Barcikiem, Lucjanem Lisem i Stanisławem Szozdą) i rozgrywanych cztery lata później igrzyskach w Montrealu (wspólnie z Tadeuszem Mytnikiem, Mieczysławem Nowickim i Stanisławem Szozdą) zdobywał srebrne medale w drużynowej jeździe na czas. W 1973 zdobył na mistrzostwach świata w Barcelonie złoty medal w wyścigu ze startu wspólnego amatorów oraz drużynowej jeździe na czas (wspólnie z Tadeuszem Mytnikiem, Lucjanem Lisem i Stanisławem Szozdą), a rok później wicemistrzostwo w Montrealu, przegrywając na kanadyjskich szosach z rodakiem Januszem Kowalskim.
Pięciokrotnie został indywidualnym mistrzem Polski w wyścigu szosowym, raz mistrzem Polski w wyścigu górskim oraz trzykrotnie mistrzem Polski w jeździe parami. Zwyciężał także w zagranicznych wyścigach, m.in.: Circuit de la Sarthe (1969), Wielka Nagroda Annaby (1971), Dookoła Bułgarii (1971), Dookoła Szkocji (1972), Tour du Limousin (1974), Dookoła Dolnej Austrii (1977) czy Dookoła Egiptu (1979). Miał wiele ofert z grup zawodowych, ale nie dostał zgody na przejście na zawodowstwo. W 1980 skończył karierę reprezentacyjną, a po raz ostatni jako zawodnik wystąpił w październiku 1984, w wyścigu Marynarki Wojennej, po którym zakończył sportową karierę w wieku 38 lat.
Dobry kolarz, trener i działacz
Niemal natychmiast dostał propozycje poprowadzenia polskiej kadry narodowej w roli trenera. Przyjął ofertę i był selekcjonerem w latach 1984-1988. W 1985 roku jego podopieczny Lech Piasecki wygrał Wyścig Pokoju i został mistrzem świata, a trzy lata później na igrzyskach olimpijskich w Seulu Polacy zdobyli srebrne medale w wyścigu drużynowym.
Po odejściu z kadry Szurkowski zajął się tworzeniem pierwszej w Polsce kolarskiej grupy zawodowej Exbud (1988-89), był też dyrektorem polskiej części Wyścigu Pokoju, posłem na Sejm i prezesem RYSZARD SZURKOWSKI – REHABILITACJA (2010-2011). Jednej rzeczy Szurkowski w życiu nie zrobił – nigdy tak naprawdę nie zsiadł z roweru.
Pechowa wywrotka w Kolonii
Wierny swojej życiowej pasji przyjął zaproszenie do udziału w wyścigu weteranów w Kolonii. 10 czerwca tego roku na kilka kilometrów przed metą przy prędkości 40 km/h wpadł na dwóch kolarzy, którzy przewrócili się tuż przed nim. Skutki upadku były straszliwe. Szurkowski doznał urazu rdzenia kręgowego skutkującego czterokończynowym porażeniem, poza tym miał uszkodzoną czaszkę, połamaną w kilku miejscach szczękę, zdeformowany nos, zmiażdżoną wargę. W Niemczech był leczony prawie dwa miesiące, a od trzech miesięcy kontynuuje rehabilitację w szpitalu w Konstancinie.
O jego problemach zdrowotnych było cicho, bo tak sobie życzył legendarny kolarz. Nie chciał, żeby jego osobisty dramat był mielony w mediach na wszystkie sposoby. W końcu jednak zdał sobie sprawę, że uszczerbek na zdrowiu jest zbyt duży i koszty leczenia przekraczają jego finansowe możliwości, wtedy za namową przyjaciół i kolegów z kolarskich tras zgodził się na ujawnienie informacji o wypadku.
Odzew jest ogromny i zewsząd płyną pod jego adresem słowa otuchy oraz obietnice materialnego wsparcia. To rodzi nadzieję, że na koncie: 09 1240 1747 1111 0000 1845 5759, ul. Jana Henryka Dąbrowskiego 189, 60-594 Poznań, „RYSZARD SZURKOWSKI – REHABILITACJA”, znajdzie się dość pieniędzy na pokrycie kosztów leczenia nie tylko Szurkowskiego, ale może jeszcze kogoś równie jak on pokrzywdzonego przez los.