22 listopada 2024
trybunna-logo

MKOl nadal lekceważy pandemię

Japoński rząd bardzo chce przeprowadzić igrzyska w ustalonym terminie, ale Japończycy już niekoniecznie

Koronawirus kompletnie sparaliżował światowy sport i co najgorsze, nie sposób dzisiaj przewidzieć, jak długo ten paraliż jeszcze potrwa. Wiarę, że nastąpi to najbliższym czasie, straciła nawet UEFA i przeniosła na następny rok zaplanowane na czerwiec mistrzostwa Europy. Podobnie postąpiła południowoamerykańska federacja z mającym się odbyć w tym samym czasie co Euro 2020 turniejem Copa America. Tylko Międzynarodowy Komitet Olimpijski jeszcze lekceważy pandemię koronowirusa i twardo utrzymuje stanowisko, że letnie igrzyska w Tokio rozpoczną się zgodnie z planem 24 lipca tego roku.

Igrzyska to bez wątpienia największa sportowa impreza na świecie. Wielu ludzi przygotowuje się do niej latami i nie są to tylko sportowcy, ale też pracownicy wielu gałęzi gospodarki. Już wyliczono, że jeśli igrzyska nie odbędą się w tym roku, japońska gospodarka odnotuje straty na poziomie około 75 miliardów dolarów, co daje 1,4 procent PKB. Analitycy bankowi alarmują, że ewentualne odwołanie olimpijskich zmagań uderzy nie tylko w gospodarkę i system finansowy Japonii, lecz będzie miało zasięg ogólnoświatowy. Tylko amerykańskie medialne konsorcjum NBC/Universal straci wpływy z pozyskanych już reklam szacowane na rekordową kwotę 1,25 mld dolarów. Dlatego MKOl usiłuje odwlec decyzję w nadzieli, że może do maja epidemia zostanie opanowana i sportowe życie zacznie wracać do normy. Euro 2020 trzeba było przełożyć, bo już w marcu przekroczono granicę za którą nie było już możliwości profesjonalnego zorganizowania tej imprezy, także w wymiarze sportowym.
MKOl może sobie pozwolić na wyczekiwanie, bo termin igrzysk jest późniejszy. Ceną jednak są trudne do przewidzenia straty wizerunkowe. Zapewnianie, że wszystko jest w porządku jest teraz powszechnie odbierane jako przejaw lekceważenia pandemii i bezwzględnie piętnowane.
Przekonał się o tym dobitnie przewodniczący MKOl Thomas Bach, na którego spadła potężna fala krytyki za wypowiedź jakiej udzielił w ubiegłym tygodniu podczas ceremonii zapalenia znicza olimpijskiego. Sternik światowego ruchu olimpijskiego zapewniał, że igrzyska odbędą się zgodnie z planem i zachęcał sportowców do udziału w zaplanowanych do czerwca kwalifikacjach.”Jesteśmy w pełni zaangażowani w przygotowania do igrzysk, które na pewno odbędą się w zaplanowanym terminie, dlatego zachęcam sportowców do kontynuowania przygotowań olimpijskich oraz do uczestnictwa w kwalifikacjach”.
Nie ma jak dokończyć kwalifikacji
Słowa zachęty wypowiedziane przez Bacha zabrzmiały idiotycznie w sytuacji, gdy koronawirus wciąż rozprzestrzenia się po świecie, a kolejne kraje wprowadzają na swoich terytoriach stany wyjątkowe. Już tylko z tego powodu uczestniczenie w kwalifikacjach olimpijskich jest w wielu dyscyplinach sportu mocno utrudnione, a organizujące je federacje ze względu na zagrożenie epidemiologiczne przesuwają je na coraz późniejsze terminy. Oto kilka przykładów: w baseballu pewne występu w Tokio są ekipy Izraela, Meksyku, Korei Południowej i Japonii. Pozostałe do obsadzenia miejsca miał zająć zwycięzca kwalifikacji obu Ameryk rozgrywanych w Arizonie (turniej przełożono z marca na nieustalony dotąd termin) oraz najlepsza ekipa z turnieju interkontynentalnego na Tajwanie, który miał się odbyć w kwietniu, ale przesunięto go na czerwiec. W boksie odwołano kwalifikacje olimpijskie obu Ameryk zaplanowane na 26 marca w Buenos Aires, a nowej daty dotąd nie ustalono. Wątpliwe jest przeprowadzenie 13 maja turnieju interkontynentalnego ostatniej szansy w Paryżu. W szermierce przepustkę olimpijską można wywalczyć na podstawie rankingu z 4 kwietnia, ale światowej władze zawiesiły na 30 dni wszystkie międzynarodowe zawody i nie wiadomo, jak zostanie to rozwiązane. W piłce ręcznej w marcu miały się odbyć trzy turnieje kwalifikacyjne mężczyzn (w Norwegii, Francji i Niemczech) i kobiet (w Hiszpanii, Czarnogórze i na Węgrzech). Wszystkie zostały odwołane i przeniesione na czerwiec. W judo światowa federacja odwołała wszystkie kwalifikacje olimpijskie do 30 kwietnia, podobnie postąpiła federacja wioślarska, która europejskie kwalifikacje miała zaplanowane w dniach 27-29 kwietnia we włoskiej Varese. Trwają poszukiwania nowej lokalizacji zawodów.
Gwoli przypomnienia – igrzyska w Tokio zgodnie z planem mają się rozpocząć 24 lipca i potrwać do 9 sierpnia. Jeśli ten termin ma być dotrzymany, lista startowa powinna być w całości gotowa najpóźniej do końca czerwca, co w tej chwili nie jest już takie pewne. Z oczywistego powodu – sport w tym momencie schodzi na dalszy plan, także dla samych sportowców, którzy w publicznych wypowiedziach podkreślają, że także dla nich najważniejsze jest zdrowie.
W Polsce też nie ma gdzie trenować
Poza tym wprowadzane przez krajowe rządy obostrzenia odbierają możliwość uczestnictwa w treningach, bo zamykane są praktycznie wszystkie obiekty sportowe. W Polsce w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa i w trosce o bezpieczeństwo publiczne podjęto decyzję o decentralizacji szkolenia sportowego i zamknięciu do końca marca m.in. ośrodków przygotowań olimpijskich w Spale, Władysławowie, Giżycku, Wałczu, Szczyrku i Zakopanem. „W tej chwili coś takiego, jak system szkolenia przestał u nas istnieć” – przyznaje dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Krzysztof Kęcki. Nie da się też wysłać sportowców gdzieś za granicę, bo niemal w całej Europie obowiązują już podobne zakazy treningów. Z tego zresztą powodu ministerstwo sportu wielu zawodników musiało ściągnąć do kraju, a taki powrót oznacza obowiązek poddania się kwarantannie, co wyłącza z treningów na co najmniej dwa tygodnie.
Te utrudnienia implikują kolejny problem, o jakim pewnie Thomas Bach nawet nie myśli. Wielu sportowców, zwłaszcza z Europy, nie zdoła się w tych trudnych warunkach należycie przygotować do olimpijskiego startu, a warto pamiętać, że w lipcu i sierpniu w Japonii panują wysokie temperatury. Z tego powodu nie będą to sprawiedliwe igrzyska, więc może lepiej żeby je przeniesiono na przyszły rok. Świat na pewno to wytrzyma. A kto wie, może wszyscy przy okazji uświadomimy sobie, że sport to jednak tylko zabawa, a nie wypada się bawić, gdy tylu ludzi umarło, umiera i jeszcze pewnie umrze.

Poprzedni

Dlaczego Dudę chce zastąpić 40 Polaków, a Bońka tylko jeden?

Następny

Grają jeszcze dwie ligi

Zostaw komentarz