29 listopada 2024
trybunna-logo

Milik i Glik w rolach bohaterów

W 16 meczach 2. kolejki Ligi Mistrzów padło 47 bramek. Z polskich piłkarzy uczestniczących w obecnej edycji tych elitarnych rozgrywek trafili tylko Arkadiusz Milik dla SSC Napoli i Kamil Glik dla AS Monaco. Robert Lewandowski w przegranym przez Bayern 0:1 meczu z Atletico Madryt zawiódł oczekiwania.

Arkadiusz Milik zaliczył kolejny udany występ w Champions League. Napastnik reprezentacji Polski swoją trzecią bramkę w obecnych rozgrywkach zdobył z rzutu karnego, ale potem jeszcze zaliczył asystę przy czwartym golu strzelonym przez jego zespół drużynie Benfiki Lizbona. Ekipa z Neapolu nie zwalnia tempa w Lidze Mistrzów i po dwóch kolejkach z kompletem punktów na koncie zdecydowanie prowadzi w grupie B, mając już przewagę czterech „oczek” nad zajmującymi drugie i trzecie miejsce zespołami Besiktasu i Dynama Kijów.
Milik rozpoczął mecz z Benfiką w podstawowym składzie. Od początku był bardzo aktywny, ale gole strzelali jego koledzy. W 20. minucie na 1:0 trafił Marek Hamsik, potem wynik podwyższył z rzutu wolnego Diers Mertens, ale w 54. minucie do wykonania „jedenastki” podszedł nasz piłkarz i pewnie pokonał bramkarza portugalskiej druzyny Julio Cesara. Dla Milika było to trzecie trafienie w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Polak jest współliderem klasyfikacji strzelców na spółkę z Edinsonem Cavanim, Segio Aguero i Leo Messim. Cztery minuty po golu, Milik miał kolejną szansę na pokonanie brazylijskiego bramkarza, lecz zamiast kolejnego gola musiał zadowolić się tylko asystą, bo piłkę do siatki skierował Mertens, po raz drugi w tym meczu. Ale za swój występ nasz reprezentacyjny napastnik zebra bardzo wysokie noty. Drugi z polskich graczy w kadrze Napoli, Piotr Zieliński, cały mecz przesiedział niestety na ławce rezerwowych.

Kamil Glik w roli napastnika

Polski obrońca AS Monaco był bohaterem spotkania z Bayerem Leverkusen. Polak wpisał się na listę strzelców w doliczonym czasie gry, zapewniając swojej drużynie remis 1:1. Glik popisał się kapitalnym strzałem z zza linii pola karnego. „To był bez wątpienia jeden z najpiękniejszych goli w mojej karierze. I to w pierwszym występie w Lidze Mistrzów przed własną publicznością. Remis jest zasłużony, bo żadna z drużyn nie dominowała” – przyznał reprezentant Polski w wypowiedzi dla dziennika „L’Equipe”.
Po przejściu z AC Torino do AS Monaco Glik przypomniał kibicom, że jest nie tylko twardym i trudnym do przejścia środkowym obrońcą, ale też potrafi zachowa się pod bramką przeciwników. W sezonie 2014/15 zdobył przecież w Serie A siedem goli dla Torino, dorównując pod względem skuteczności Zbigniewowi Bońkowi, który w sezonie 1985/86 także zdobył siedem bramek. W obecnych rozgrywkach Glik strzelił już dwa gole w Ligue 1, a francuska liga ma za sobą dopiero siedem kolejek. Teraz dorzucił trafienie w Lidze Mistrzów. W zespole Monaco jest jednym z najskuteczniejszych graczy.
Jego piękny gol z woleja strzelony w ostatnich sekundach meczu z Bayerem Leverkusen pozwolił drużynie z Księstwa utrzyma prowadzenie w grupie E, nic więc dziwnego, że Glik zebrał we Francji mnóstwo pochwał. Ale w Niemczech jego wyczyn przyjęto cierpko. W szczególnie niemiły dla naszego piłkarza sposób dał wyraz tej niechęci trener Bayeru Roger Schmidt, który na na pomeczowej konferencji powiedział: „Jestem zdruzgotany takim wynikiem. Wielka szkoda, ponieważ rozegraliśmy dobry mecz i zasłużyliśmy na zwycięstwo. Taki jednak jest futbol. Nie wygraliśmy z Monaco, bo moi zawodnicy zlekceważyli polskiego obrońcę, a jemu w ostatniej sekundzie wyszedł strzał życia. Prawdopodobnie już nigdy w swoim życiu nie zdobędzie on takiej bramki. Futbol bywa brutalny i musimy się z tym pogodzić”.
Kibice w Polsce z niecierpliwością czekali jednak na występ kapitana naszej reprezentacji Roberta Lewandowskiego.

Atletico nadal zmorą Bayernu

Niestety, nasz najlepszy piłkarz nie popisał sie w przegranym przez mistrza Niemiec 0:1 meczu z finalistą poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Lewandowski znów nie zdobył bramki, co jest dużym rozczarowaniem, bo przecież ten sezon rozpoczął prawdziwą kanonadą, strzelając w pierwszych sześciu występach aż dziewięć goli. Ostatnie trafienie „Lewy” zaliczył 17 września, pokonując bramkarza w 13. minucie meczu 3. kolejki Bundesligi z Ingolstadt. Od tamtej pory nie powiększył bramkowego dorobku w spotkaniach z Herthą Berlin i Hamburgerem SV oraz teraz z Atletico Madryt. To łącznie już 347 minut bez bramki. Odkąd gra w Bayernie miewał już takie „zacięcia”, nawet dłuższe niż te obecne, ale niedobrze że słabsza dyspozycja dopadła go akurat tera, w przededniu dwóch ważnych meczów naszej reprezentacji.
W Niemczech jednak więcej emocji budzi porażka Bayernu, który wiosną tego roku odpadł z Atletico w półfinale Champions League, a teraz w środę w Madrycie zaprezentował się równie beznadziejnie jak pół roku temu.
I innych polskich piłkarzy uczestniczących w obecnej edycji tych rozgrywek cały mecz w barwach Borussii Dortmund przeciwko Realowi Madryt (2:2) rozegrał Łukasz Piszczek, cały mecz zaliczył też w Olympique Lyon Maciej Rybus, ale jego zespół przegrał na wyjeździe z FC Sevilla 0:1.
Nie pograł sobie natomiast Grzegorz Krychowiak, którego trener Paris St. Germain Unai Emery posłał do walki dopiero w 80. minucie spotkania z Łudogoretsem Razgrad, przy prowadzeniu paryżan 3:1. Wygląda na to, że w klubowej drużynie pozycja kluczowego gracza w ekipie Adama Nawałki nie jest mocna.

Poprzedni

Legia z Realem bez kibiców

Następny

Smutny kraj trzech premierów