19 listopada 2024
trybunna-logo

Medalowy deszczyk

Na niespełna miesiąc przed igrzyskami w Rio de Janeiro nasi lekkoatleci zademonstrowali w mistrzostwach Europy w Amsterdamie obiecującą formę. Tradycyjnie już medalowe żniwa mieli przedstawiciele konkurencji rzutowych.

Do niedzielnych zmagań, z których najważniejsze dla polskich kibiców rozpoczęły się od godziny 17:00 (i zakończyły po zamknięciu niniejszego wydania), nasza lekkoatletyczna reprezentacja była w klasyfikacji medalowej w czołówce z dorobkiem trzech złotych medali i jednego srebrnego. A w perspektywie mieliśmy jeszcze nadzieję na medale Pawła Fajdka w rzucie młotem, Konrada Bukowieckiego w pchnięciu kulą i Adama Kszczota oraz Marcina Lewandowskiego w biegu na 800 metrów.
Włodarczyk zdobyła złoto w rzucie młotem zgodnie z oczekiwaniami. Finał zaczęła od rzutu na 72,82 m, a potem poprawiała się w każdym kolejnym. Skończyła na 78,14. W tym sezonie już pięciokrotnie uzyskiwała lepsze wyniki, ale w Amsterdamie żadna z rywalem nie zmusiła jej do większego wysiłku. Z drugą na podium Niemką Betty Heidler Włodarczyk wygrała o ponad dwa metry, z trzecią Hanną Skydan z Azerbejdżanu o ponad cztery. Polka tym samym zdobyła swój czwarty medal ME, ale trzeci kolejny z najcenniejszego kruszcu. Szóste miejsce zajęła debiutująca w mistrzostwach Europy Malwina Kopron (70,91), a 10. trzecia z Polek Joanna Fiodorow (69,48).
Miłą niespodziankę sprawił kibicom Piotr Małachowski, który po raz drugi w karierze wywalczył tytuł mistrza Europy. Nasz znakomity dyskobol wynikiem 67,06 wygrał swoją konkurencję. Srebro zdobył Belg Philip Milanov, a brąz Estończyk Gerd Kanter.
Złotego medalu w tyczce nikt jednak w naszej ekipie się nie spodziewał. 25-letni Robert Sobera wprawdzie od kilku lat był zaliczany do do szerokiej światowej czołówki tyczkarzy, ale w Polsce był w cieniu Piotra Liska i Pawła Wojciechowskiego. Oni zdobywali medale mistrzostw świata i Europy w hali i na stadionie, a Sobera miał na koncie jedynie trofea w kategoriach młodzieżowych i z uniwersjady. Teraz jednak los do niego się uśmiechnął. Sobera najlepiej z trójki naszych tyczkarzy wypadł w kwalifikacjach i najlepiej spisał się w też finałowej rozgrywce. W pierwszych próbach zaliczył 5,30, 5,50 oraz 5,60 i to wystarczyło do wygranej.
Rywale nie poradzili sobie z wiatrem, a faworyt Francuz Renaud Lavillenie, trzykrotny mistrz Europy i obrońca tytułu, zaczął konkurs od wysokości 5,70 i się przeliczył. Dlatego oszołomiony Sobera mógł świętować wygraną z wynikiem 5,60 m. Lisek był czwarty, a Wojciechowski siódmy. Docenić też należy srebrny medal Karola Hoffmana w trójskoku. Syn mistrza świata w tej konkurencji z 1983 roku wyrósł na godnego następcę ojca. W najlepszej próbie skoczył 17,16 m, we wszystkich pobił olimpijskie minimum (16,85 m).

{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}

 

Poprzedni

Dorównała Steffi Graf

Następny

Legia zaczyna walkę o Ligę Mistrzów