22 listopada 2024
trybunna-logo

Liga Narodów: Polscy siatkarze szykują formę na Brazylię

Na półmetku rozgrywek w tegorocznej Lidze Narodów reprezentacja Polski z dorobkiem 18 punktów prowadziła w stawce 16 drużyn, przed Brazylią (18 pkt) i Francją (17 pkt). W trzeciej serii gier biało-czerwoni mieli za przeciwników Bułgarów (3:0), Holendrów (3:0) oraz Brazylijczyków, z którymi zmierzą się w piątek w hicie 9. kolejki spotkań.

Poza wpadką w przegranym 1:3 meczu ze Słowenią (w tabeli na półmetku zajęła 4. lokatę z dorobkiem 15 pkt) biało-czerwoni w pozostałych spotkaniach zmiatali przeciwników z parkietu, w tym także zespoły siatkarskich potęg – Stanów Zjednoczonych i Rosji. Potyczki ze słabymi zespołami Bułgarii i Holandii były tylko przystawką do dania głównego w trzeciej serii gier, czyli piątkowego starcia z kolejnym z potentatów – Brazylią. Chociaż trener Vital Heynen powtarza, że wynik w tegorocznej edycji Ligi Narodów nie ma dla niego znaczeni, bo miesiąc spędzony przez jego ekipę w Rimini ma mu pomóc w dokonaniu właściwego wyboru 12-osobowej kadry olimpijskiej, ale ponieważ każdy z 19 siatkarzy powołanych przez niego na turniej Ligi Narodów chce zagrać w Tokio i nie czuje się gorszy od kolegów, toteż obojętnie jaką szóstkę Belg wystawi do gry, to – pomijając niefortunny występ przeciwko Słoweńcom – leje ona rywali bez litości. Dlatego biało-czerwoni są liderem i mają szansę na zakwalifikowanie się do Final Four. Ale mecz z Brazylijczykami będzie dla nich początkiem serii starć z silnymi drużynami, bo w czwartej i piątej serii gier nasi siatkarze zmierzą się z Francją, Iranem, Japonią, Niemcami, Kanadą i Argentyną.
Rywalizacja w naszej ekipie jest ogromna, a żadna inna nie ma tak wyrównanej grupy graczy. Trener Heynen nie będzie więc musiał w tych ostatnich sześciu meczach nadmiernie eksploatować wąskiej grupy kadrowiczów, bo ma komfort kłopotu bogactwa, którego zazdroszczą mu szkoleniowcy wszystkich bez wyjątku ekip rywalizujących w Rimini.
Jakim potencjałem dysponuje dzisiaj reprezentacja Polski, boleśnie przekonali się w środę Bułgarzy, którzy w swojej kadrze dokonują pod wodzą włoskiego trenera Silvano Prandiego przebudowę pokoleniową. Po raz ostatni Polacy grali z nimi we wrześniu 2018 roku, w pierwszej rundzie mistrzostw świata. W Warnie, przy dopingu pięciu tysięcy swoich fanów, Bułgaria przegrała z Polską 1:3. Już wtedy środowi przeciwnicy naszej drużyny byli na wylocie ze ścisłej światowej czołówki, a dzisiaj już bez wątpienia do niej nie należą. W zespole prowadzonym przez 73-letniego włoskiego szkoleniowca Silvano Prandiego jedynym graczem światowej klasy jest Cwetan Sokołow. Atakujący Dynama Moskwa jest czwartym najlepiej punktującym zawodnikiem w tegorocznej edycji Ligi Narodów. Ale jego dobra gra to za mało, by przechodząca zmianę warty bułgarska reprezentacja była w stanie przeciwstawić się aktualnym mistrzom świata. Tym bardziej, że ze słabszymi przeciwnikami Bułgarzy też sobie nie radzą, bo w Rimini z sześciu wcześniej rozegranych spotkań wygrali tylko jedno i zajmują dopiero 14. miejsce. Przegrali z Francją (0:3), Niemcami (2:3), Włochami (2:3), Kanadą (0:3) i Iranem (0:3), a pokonali tylko Australię (3:0).
Vital Heynen posłał do boju z nimi inną szóstkę graczy w porównaniu z poprzednimi meczami. Na parkiet wyszli: Fabian Drzyzga, Łukasz Kaczmarek, Wilfredo Leon, Bartosz Bednorz, Jakub Kochanowski, Norbert Huber i Damian Wojtaszek. Wielu trenerów chciałoby mieć taką szóstkę pod swoja komendą, a na pewno Silvano Prandi, bo jego podopieczni stawili czoło polskiej drużynie tylko na początku pierwszego seta, ale tylko do stanu 10:10 Potem biało-czerwoni odjechali im na siedem punktów i do końca kontrolując przebieg gry zwyciężyli w tej partii 25:19.
W drugim secie Polacy zagrali jeszcze lepiej, na co Bułgarzy nie byli już w stanie odpowiedzieć i już do końca mecz z nimi bardziej przypominał sparing, niż grę o stawkę w poważnym turnieju. Drzyzga swobodnie uruchamiał wszystkie opcje w ataku, a Bednorz, Leon i Kochanowski bezlitośnie je wykorzystywali. Drugą partię polski zespół zakończył rezultatem 25:15, a w trzecie odsłonie meczu wręcz roznieśli bułgarski zespół wygrywając 25:12. Heynen przez większość meczu uśmiechał się zadowolony z gry swojej drużyny.
Dla biało-czerwonych starcie z Bułgarami, podobnie jak czwartkowy mecz z przedostatnią w stawce drużyną Holandii, również wygrany przez Polaków 3:0 (25:14, 25:17, 25:16), miały być w założeniu tylko rozgrzewką przed prestiżowym starciem z Brazylią, która w środę pokonała Holendrów 3:0 (25:19, 25:22, 27:25). Siatkarski klasy z udziałem biało-czerwonych i canarinhos odbędzie się w piątek. Początek godz. 21:00.

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Euro 2020/21: Nie ma wiary w biało-czerwonych

Zostaw komentarz