16 listopada 2024
trybunna-logo

Liga Mistrzów UEFA: Półfinał dla Anglików i Hiszpanów

Bayern Monachium – Villarreal 0:1 i 1:1; Real Madryt – Chelsea Londyn 3:1 i 2:3; Manchester City – Atletico Madryt 1:0 i 0:0; FC Liverpool – Benfica Lizbona 3:1 i 3:3. Takimi wynikami zakończyła się rywalizacja w 1/4 finału. W półfinale Liverpool zagra z Villarrealem, a Manchester City z Realem Madryt. Angielskie i hiszpańskie kluby nadal rządzą w Europie.

Wtorek był szczęśliwy dla hiszpański drużyn, a środa dla angielskich. Niedoceniany Villarreal w pierwszym meczu pokonał Bayern Monachium 1:0 i na rewanż przyjechał w bojowym nastroju, bo piłkarze Unaia Emerego zwęszyli szansę na wyeliminowanie przeżywającej kryzys bawarskiej jedenastki. Wywołali go prezes zarządu klubu Oliver Khan i dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić swoją opieszałością w negocjacjach z kluczowymi graczami zespołu – Robertem Lewandowski, Thomasem Muellerem, Manuelem Neuerem i Serge Gnabrym, doprowadzając w drużynie do waśni i podziałów. Swoje trzy grosze w destabilizację ekipy Bayernu wtrąciły też hiszpańskie, a za nimi także niemieckie media, rozpętując falę medialny spekulacji o rzekomych negocjacjach Lewandowskiego z FC Barcelona. Wedle nich „Lewy” zrobił tak, bo jest wściekły na szefów Bayernu, że zwlekają z przedłużeniem jego kontraktu, bo po cichu próbują dojść do porozumienia z Earlingiem Haalandem. Dlatego chce odejść już po tym sezonie.
Jak jest z tym naprawdę, wie tylko Lewandowski, ale on milczy, chociaż każdego dnia w niemieckich mediach spada na niego krytyka i jest obwiniany za wszystkie porażki Bayernu. Za odpadnięcie z Ligi Mistrzów także, chociaż to on strzelił gola na 1:0, bynajmniej nie z karnego. Było to już 13. trafienie „Lewego” jego dziewiątym występie w tej edycji Ligi Mistrzów, ale już ostatnie, więc królem strzelców raczej nie zostanie, bo jego najgroźniejszy konkurent, Karim Benzema, ma w dorobku tylko o jedną bramkę mniej, a w perspektywie jeszcze dwa półfinałowe mecze z Manchesterem City, a może także występ
w finale rozgrywek.
Tak czy owak nawet jeśli Benzema nie wyprzedzi Lewandowskiego w klasyfikacji, to pewnie i tak w opinii redaktorów „France Football” w kolejce po „Złotą Piłkę” znajdzie się przed nim, więc wygląda na to, że także w tym sezonie nasz piłkarz nie sięgnie po jedyną indywidualna nagrodę, na jakiej mu chyba najbardziej zależy. W kronikach Ligi Mistrzów też nie zapisze się złotymi zgłoskami, bo rekord w liczbie goli strzelonych w jednej edycji należy do Cristiano Ronaldo i wynosi 17 trafień (w sezonie 2013/14). Portugalczyk ma też w dorobku drugi najlepszy wynik – 16 goli w sezonie 2015/16, a trzecią lokatę w tym zestawieniu zajmuje „Lewy” z dorobkiem 15 bramek zdobytych w zwycięskim dla Bayernie sezonie 2019/20), ale dzieli miejsce z Cristiano Ronaldo, który też tyle razy trafił do siatki w sezonie 2017/18. Poza podium z 14 golami znajdują się z Leo Messi (2011/12) i jedyny w tym towarzystwie gracz z ery Pucharu Europy, Jose Altafini, który w barwach AC Milan w sezonie 1963/64 ustanowił 14. trafieniami niepobity przez 51 lat rekord. Gdy Cristiano Ronaldo w maju 2014 roku odbierał mu prymat, Altafini miał już 76 lat. Portugalski gwiazdor pewnie tyle nie będzie musiał czekać na gracza, który odbierze mu rekord goli w jednym sezonie, ale być może tyle przetrwa na pierwszym miejscu w klasyfikacji
wszech czasów.
W tej chwili 37-letni Cristiano Ronaldo ma na koncie 140 goli w Lidze Mistrzów, drugi w klasyfikacji Leo Messi o 15 mniej. Obaj ci genialni piłkarze jednak najlepsze lata kariery mają za sobą, ale zanim definitywnie zejdą z piłkarskiej areny, pewnie jeszcze do obecnego dorobku dorzucą. Trzeci w tym zestawieniu Robert Lewandowski strzelił dotąd 86 goli, a czwarty Karim Benzema 83., więc w ich przypadku w grę wchodzi jedynie walka o trzecią lokatę, bo na dogonienie Portugalczyka i Argentyńczyka nie mają szans. A im z kolei w tej chwili nie zagraża żaden z czynnych graczy, bo siódmy w klasyfikacji Thomas Mueller ma „tylko” 52. trafienia na koncie, a 9. Szwed Zlatan Ibrahimović, już jednak ponad 40-letni, o cztery mniej. Hiszpan Raul Gonzalez (71 goli), Holender Ruud van Nistelroy (56 goli) i Francuz Thierry Henry (50 goli) i Ukrainiec Andrij Szewczenko (48 goli) są już od dawna na piłkarskiej emeryturze. Lata upłyną zanim na tej liście pojawią się nowe nazwiska.

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Świątek ma łatwiej niż miała Radwańska?