23 listopada 2024
trybunna-logo

Lewy ma mocnych konkurentów

Robert Lewandowski ma teraz w Bundeslidze dwóch groźnych konkurentów

Ubiegły rok Robert Lewandowski zakończył w glorii najskuteczniejszego strzelca w Europie – strzelił w nim łącznie we wszystkich rozgrywkach 54 gole i przerwał hegemonię Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Z 19 trafieniami na koncie był też po rundzie jesiennej liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi oraz klasyfikacji „Złotego Buta”.

Podczas krótkiej przerwy zimowej Lewandowski załatwił trapiący go od jakiegoś czasu problem z przepukliną pachwinową. Niemal tuż po ostatnim meczu rundy jesiennej przeszedł zabieg i z tego powodu do treningów z zespołem Bayernu Monachium wrócił dopiero w minioną środę. Trener bawarskiej drużyny Hans Flick był jednak pod wielkim wrażeniem fizycznej formy polskiego napastnika i z niekłamanym uznaniem stwierdził: „To profesjonalista, jest już gotowy do gry niemal na sto procent. Jego indywidualna praca w okresie rehabilitacji i indywidualnych treningów była bardzo dobra. Nie ma żadnych problemów zdrowotnych, nawet podczas najbardziej intensywnych zajęć nie odczuwa żadnego bólu. Bardzo mnie to cieszy”. I rzecz jasna wystawił „Lewego” do gry przeciwko Herthcie w podstawowym składzie.
Nie musiał zapewne Lewandowskiego przymuszać, bo on sam bardzo chciał zagrać w tym spotkaniu. Z oczywistego powodu – po sobotnich spotkaniach Bundesligi stracił bowiem prowadzenie w klasyfikacji strzelców. Odebrał mu je nie kto inny, jak Timo Werner, najgroźniejszy konkurent do zdobycia tytułu króla strzelców. Po rundzie jesiennej napastnik RB Lipsk miał 18 trafień na koncie, zatem tylko jedno mniej od „Lewego”, a w sobotnim meczu z Unionem Berlin (3:1) 23-letni reprezentant Niemiec zdobył dwie bramki i tym samym po raz pierwszy w obecnym sezonie znalazł się na czele tabeli strzelców. Przewodził też w tzw. klasyfikacji kanadyjskiej, bo oprócz 20 goli na koncie miał jeszcze sześć asyst. A Werner jest jednym z transferowych celów Bayernu i z tego tytułu jego strzelecka rywalizacja z Lewandowskim nabiera teraz podwójnego znaczenia. Kapitan reprezentacji Polski w spotkaniu z Herthą odpowiedział jednym golem uzyskanym z rzutu karnego, ale jednego gola arbiter mu nie uznał. Bayern wygrał 4:0 i awansował na pozycję wicelidera, tracąc do prowadzącego RB Lipsk cztery punkty. Ale do końca sezonu jeszcze 16 kolejek. Nas cieszyć powinno to, że Lewandowski po operacji nie stracił skuteczności i nadal walczy o najcenniejsze strzeleckie trofea.
W Bundeslidze pojawił się jednak napastnik, który może już w tej rundzie przyćmić obu tych graczy. To pozyskany przez Borussię Dortmund z RB Salzburg 19-letni jeszcze Norweg Erling Braut Haaland. W swoim poprzednim klubie w rundzie jesiennej we wszystkich rozgrywkach w 22 meczach zdobył 28 bramek i zaliczył siedem asyst, ale że liga austriacka jest znacznie słabsza od niemieckiej, trener Borussii Lucien Favre w pierwszym meczu rundy wiosennej, na wyjeździe z Augsburgiem, posadził go na ławce. Gdy jednak jego zespół w 55. minucie przegrywał już 1:3, francuski szkoleniowiec postanowił zaryzykować. Zdjął z boiska Łukasza Piszczka i w jego miejsce posłał do gry Halanda. Norweg potrzebował tylko trzech minut, żeby zdobyć swoją pierwszą bramkę w Bundeslidze, a dwudziestu, żeby ustrzelić hat-tricka. Trochę już znudzone opisywaniem kolejnych strzeleckich wyczynów Lewandowskiego niemieckie media wręcz oszalały z zachwytu, bo nagle trafiły im się dwa świeżutkie i soczyste tematy – wyzwanie rzucone „Lewemu” przez Timo Wernera oraz efektowny debiut Halanda.
W niedzielnym meczu z Herthą Lewandowski musiał jednak odpowiedzieć nie tylko na wyczyny Wernera i Halanda w Bundeslidze, lecz także na kolejny strzelecki popis napastnika Lazio Rzym Ciro Immobile, który w spotkaniu Serie A z Sampdorią Genua (5:1) zaliczył hat-tricka i powiększył swój ligowy dorobek do 23 trafień. Tym samym włoski napastnik umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji „Złotego Buta” i odskoczył „Lewemu” o cztery bramki. Immobile jest na najlepszej drodze do zdobycia trzeciego w karierze tytułu króla strzelców Serie A. Lewandowski ma zatem w nim konkurenta mocno zmotywowanego, na dodatek na którego gole pracuje zgodnie cały zespół Lazio, podobnie jak zespół RB Lipsk na kolejne trafienia Wernera. Piłkarze Bayernu nie widzą takiej potrzeby wspierania „Lewego” i dlatego w tym sezonie Polakowi może być trudno wywalczyć najważniejsze strzeleckie nagrody.

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Jan Bednarek także strzela gole

Zostaw komentarz