22 listopada 2024
trybunna-logo

Lewandowski dogonił legendę Bayernu i wyrównał rekord 40 goli w sezonie

Robert Lewandowski w meczu 33. kolejki Bundesligi z Freiburgiem (2:2) strzelił 40. gola dla Bayernu Monachium w obecnych rozgrywkach i wyrównał rekord 40. trafień w jednym sezonie ustanowiony blisko pół wieku temu przez Gerda Muellera.

Legendarny niemiecki napastnik swoje rekordowe osiągnięcie uzyskał w rozgrywkach 1971/1972. W historii Bundesligi, która zaczęła się dopiero w 1963 roku (wcześniej mistrzów Niemiec wyłaniano w rozgrywkach międzyregionalnych), tylko Gerd Mueller zdołał w jednym sezonie strzelić 40 goli. Przez prawie 50 lat żaden inny napastnik nawet nie zbliżył się do tego osiągnięcia, a Mueller w swoim dorobku miał jeszcze sezony, w których strzelił 38 goli (1969/1970) i 36 (1972/1973). W sezonie 1976/1977 na sześć trafień do rekordu zbliżył się napastnik FC Koeln Dieter Mueller i trzeba było aż 43 laty, żeby w niemieckiej ekstraklasie pojawił się piłkarz zdolny powtórzyć jego osiągnięcie. Dokonał tego dopiero w poprzednim sezonie Lewandowski, także zdobywając 34 bramki. Ale nikt, nie tylko w Niemczech, na serio nie zakładał, że legendarny już rekord Gerda Muellera kiedykolwiek będzie zagrożony.
Tymczasem Lewandowski nie tylko go wyrównał, ale zrobił to jeszcze w kapitalnym stylu. Wystarczy spojrzeć na statystyki: Mueller 40. gola strzelił w 32. występie, strzelał średnio 1,18 gola na mecz i trafiał do siatki rywala co 77 minut. A „Lewy” pół wieku później swoja 40. bramkę zdobył w 28. występie, średnio strzelał 1,43 gola na mecz, a bramkarzy rywali pokonywał średnio co 59 minut. I może nawet zostać samodzielnym rekordzistą, bo ma jeszcze przed sobą mecz w ostatniej kolejce z Augsburgiem. Nie wiadomo tylko, czy będzie chciał całkowicie wyjść w tabelach rekordów przed Gerda Muellera. Nikt nie będzie miał o to do niego jawnych pretensji, ale już tu i ówdzie po drugiej stronie Odry pojawiły się w komentarzach nutki żalu i z trudem skrywanych pretensji, że Lewandowski dokonał skutecznego zamachu na obrosły już legendą wyczyn legendarnego „Bombera”, który przez blisko pół wieku stał się czymś w rodzaju symbolu Bundesligi.
„Lewy” w tej sytuacji znalazł się między młotem i kowadłem. Swoimi dokonaniami, zwłaszcza w poprzednim sezonie, zyskał jako piłkarz światowy rozgłos i dzisiaj miliony ludzi na całym świecie nie tylko zna jego nazwisko, ale też regularnie śledzi jego boiskowe wyczyny. Gdy przekroczył barierę 30 trafień i zaczął coraz bardziej zbliżać się do rekordu Gerda Muellera, nie mógł już odpuścić tego wyścigu, bo trwało globalne odliczanie. Nawet kontuzje i przerwy w grze nie były w stanie zapewnić mu odpowiedniego alibi. Chcąc potwierdzić, że jest graczem światowej klasy, „Lewy” nie mógł już tego odpuścić. I w końcu stało się – w 25. minucie sobotniego meczu z Freiburgiem doszło do tego historycznego momentu, gdy Lewandowski egzekwując rzut karny pokonał bramkarz rywali Marka Flekkena i zaliczył 40. trafienie w sezonie. Był na to przygotowany, bo ekipie Freiburga w przeszłości strzelił mnóstwo goli i miał prawo zakładać, że tym razem też to zrobi. Ciesząc się z rekordowego trafienie „Lewy” nie zapomniał o oddaniu hołdu Gerdowi Muellerowi i podciągając meczowy trykot zaprezentował założony pod nią T-Shirt z napisem „4ever Gerd” i podobizną legendarnego snajpera. „Lewandowski był świadomy, że ten rekord, który teraz współdzieli, jest wielki tylko dlatego, że kiedyś ktoś wielki go ustanowił. Przez długi czas Polak nie był zawodnikiem grającym szczególnie zespołowo, jego egoizm był oczywisty. Były też czasy, kiedy wolałby bronić barw Realu Madryt. To się zmieniło dopiero w ostatnich latach. I nagle został najlepszym piłkarzem roku, a teraz pobił rekord” – napisano w komentarzu w „Sueddeutsche Zeitung”. A szacowny magazyn piłkarski „Kicker” napisał: „Rekordy fascynują ludzkość od dawna i są po to, żeby kiedyś ktoś je poprawił. Nikt nie miał do tego większych predyspozycji niż Lewandowski, najbardziej kompletny napastnik tego pokolenia. Bramkostrzelny gracz Bayernu trafia prawą i lewą nogą, głową, z pola karnego i z dystansu, z rzutu karnego i rzutu wolnego. To czyni go trudnym do przewidzenia i często niezrównanym. Wzorowy sportowiec wie, jak ustawiać sylwetkę, utrzymać się przy piłce i zwykle nie potrzebuje dużo czasu ani miejsca, żeby, jak to się często mówi, trafić tym okrągłym w to prostokątne”.
Największy splendor spadł na Lewandowskiego jeszcze w trakcie meczu z Freiburgiem. Chyba nawet lekko osłupiał widząc, jak jego koledzy z zespołu oraz członkowie sztabu szkoleniowego Bayernu, na czele z trenerem Hansim Flickiem i dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem, formują szpaler honorowy i zapraszają go do środka. Lepszego sposobu na wyrażenie uznania dla piłkarza przez innych piłkarzy jeszcze nie wymyślono. Nic dziwnego, że „Lewy” był taki onieśmielony i wyraźnie speszony. Ale z pewnością honor oddany mu przez kolegów z drużyny zaliczy do najcenniejszych wyróżnień w karierze, a może nawet za najcenniejsze.

Poprzedni

Siatkówka: Vital Heynen dokonał pierwszego wyboru

Następny

Chelsea bez pucharu Anglii

Zostaw komentarz