22 listopada 2024
trybunna-logo

Lewandowski dogonił Juppa Heynckesa

W wygranym przez Bayern 6:1 meczu z Werderem pierwsze skrzypce grali Robert Lewandowski i Philippe Coutinho

Robert Lewandowski przerwał serię trzech ligowych meczów bez gola. W 15. kolejce Bundesligi zdobył dwie bramki dla Bayernu w wygranym 6:1 spotkaniu z Werderem. Kapitan reprezentacji Polski ma teraz na koncie 220 goli w niemieckiej ekstraklasie, tyle samo co trzeci w klasyfikacji wszech czasów Jupp Heynckes. W Bayernie skuteczniejszy od niego jest już tylko Gerd Mueller.

Bohaterem był Philippe Coutinho, który popisał się hat-trickiem, ale polski napastnik również zebrał bardzo dobre noty w niemieckich mediach. Najwyższą notę przyznał mu „Die Tageszeitung” i „Bild”, gdzie Lewandowski otrzymał 1 (1w Niemczech oznacza ocenę najwyższą, 6 najniższą). Niemieckie media bardziej jednak ekscytuje to, że polski napastnik wyrównał osiągnięcie trzeciego w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Bundesligi Juppa Heynckesa. Już od dawna było oczywiste, że „Lewy” dogoni w tym prestiżowym zestawieniu swojego byłego trenera z Bayernie i w minioną sobotę w końcu tego dokonał, bo dzięki bramkom wbitym drużynie Werderu powiększył swój łączny dorobek strzelecki w Bundeslidze do 220 trafień.

Tyle samo ma na koncie Heynckes, ale on na trzeciej pozycji na pewno długo się nie utrzyma i być może nawet w następnej kolejce wypadnie już na zawsze z podium. Przed Lewandowskim w klasyfikacji strzelców wszech czasów są już tylko Gerd Mueller z 365 golami na koncie oraz Klaus Fischer, który ma w dorobku 268 trafień. Pierwszego z nich Polak raczej nie ma szans dogonić, ale Fischera z pewnością jest w stanie.

Dla Lewandowskiego awans do pierwszej trójki klasyfikacji wszech czasów Bundesligi to kolejny rekord. W tym sezonie zdołał pobić osiągnięcie Gerda Muellera, gdy w pierwszych 11 spotkaniach sezonu zdobył 16 bramek. Sam ustanowił nowy rekord Bundesligi, strzelając gole w każdym meczu w pierwszych 11 kolejkach sezonu. Został również z dorobkiem 10 goli najskuteczniejszym strzelcem fazy grupowej Ligi Mistrzów, czym wyrównał swój życiowy rekord w tych rozgrywkach. W edycji 2012/2013 strzelił dla Borussii Dortmund także 10 goli, ale wtedy uzyskał ten wynik w 13 meczach – drużyna z Dortmundu dotarła wtedy aż do finału rozgrywek. Wiosną „Lewy” będzie miał co najmniej dwie okazje do poprawienia życiowego rekordu, bowiem jak wiadomo Bayern awansował do 1/8 finału (losowanie par odbędzie się 16 grudnia). Polski napastnik Bayernu jest na dobrej drodze do powiększenia swojej kolekcji indywidualnych trofeów o koronę króla strzelców Champions League, bo to jedyne, obok Pucharu Polski i polskiej IV ligi rozgrywki klubowe, w których uczestniczył, a w których nie został najlepszym strzelcem. Ma już w dorobku 13 tytułów króla snajperów – w trzech najwyższych liga w Polsce, Bundeslidze (4) i Pucharze Niemiec (4) oraz w eliminacji Euro 2016 i MŚ 2018.

Jesienią Lewandowski powiększył swój strzelecki dorobek w Lidze Mistrzów do 63 goli i awansował na piąte miejsce w klasyfikacji wszech czasów tych elitarnych rozgrywek. Więcej bramek od niego zdobyli jedynie Karim Benzema (64), Raul Gonzalez (72), Lionel Messi (114) i Cristiano Ronaldo (128). „Lewy” jest jednak najlepszym strzelcem niemieckich klubów w historii Champions League, a także najskuteczniejszym graczem zarówno Borussii, jak i Bayernu. Dla zespołu z Dortmundu zdobył w Lidze Mistrzów 17, a dla Bayernu 46 bramek.

W tym sezonie jest też na najlepszej drodze do wywalczenia po raz piąty w karierze i po raz trzeci z rzędu słynnej armatki, którą Bundesliga nagradza najskuteczniejszego gracza sezonu. „Lewy” po 15 kolejkach prowadzi z dorobkiem 18 trafień. Jak bardzo jest to imponujące osiągnięcie niech świadczy fakt, że w pięciu sezonach niemieckiej ekstraklasy tyle bramek wystarczyło do zdobycia tytułu króla strzelców (1988/89, 1989/90, 1993/94, 1995/96 i 2001/02). Nasz piłkarz ma jednak w tym sezonie godnego konkurenta w osobie napastnika reprezentacji Niemiec i RB Lipsk Timo Wernera, który w sobotę zdobył bramkę w spotkaniu z Fortuną Duesseldorf (3:0) i ma ich teraz na koncie 16. Kolejni gracze w zestawieniu mają już ogromną stratę, bo trzeci Rouwen Hennings z Fortuny Duesseldorf ma w dorobku 10 trafień, czwarty Marco Reus z Borussii Dortmund dziewięć, a jego kolega z zespołu Jadon Sancho osiem. Kapitan reprezentacji Polski będzie zatem musiał pewnie do ostatniej kolejki ścigać się jedynie z Wernerem, co może przyczynić się do jakiegoś kolejnego rekordowego osiągnięcia, bo wygląda na to, że obaj ci gracze mogą znacznie przekroczyć magiczną w Bundeslidze barierę 30 goli. Jeśli to Lewandowski wygra ten wyścig i zdobędzie trzecią z rzędu nagrodę dla króla strzelców, dorówna tym Gerdowi Muellerowi, który jak na razie jest jedynym piłkarzem, który w niemieckiej ekstraklasie trzykrotnie z rzędu zdobywał ten tytuł (dokonał tego w latach 1971-1974).
W spotkaniu z Werderem Brema Lewandowski przerwał krótkotrwałą, trwającą 330 minut strzelecką niemoc, w wyniku której w trzech kolejnych meczach nie zdobył bramek. Nie szło też w Bundeslidze Bayernowi, bo przegrał u siebie z Bayerem Leverkusen 1:2 i na wyjeździe z Borussią Moenchengladbach także 1:2, przez co przed 15. kolejką zajmował dopiero szóste miejsce. Po wygranej 6:1 z Werderem bawarska ekipa wróciła do czołówki, lecz wiadomo już, że na zimową przerwę na pewno nie uda się w roli lidera Bundesligi.

Ale Lewandowski ma się jeszcze o co bić, bo w całym 2019 strzelił już 53 gole w 54 meczach i może zostać najskuteczniejszym piłkarzem roku w Europie. Drugi w tej klasyfikacji Leo Messi ma aktualnie na koncie 49 bramek w 56 spotkaniach. Obaj mogą rozegrać jeszcze w 2019 po dwa mecze. W ostatnich latach najskuteczniejszym graczem roku zostawał albo Messi, albo Cristiano Ronaldo, z wyjątkiem 2017 roku, gdy obu prześcignął angielski snajper Tottenhamu Harry Kane, zdobywając aż 56 bramek.

W tym roku może tego dokonać Lewandowski. Przed nim jeszcze mecze z Freiburgiem (18 grudnia) i Wolfsburgiem (21 grudnia), a te zespoły należą do jego ulubionych, bo w 31 występach przeciwko nim zdobył aż 35 bramek.

 

Poprzedni

Chińskie dziedzictwo

Następny

48 godzin sport

Zostaw komentarz