20 listopada 2024
trybunna-logo

Legioniści robią swoje

Przebudowana latem drużyna Legii Warszawa nie jest jeszcze całkowicie sprawnym piłkarskim mechanizmem. W grze legionistów wciąż widać mnóstwo mankamentów, ale nie ma co na nich psioczyć skoro w kwalifikacjach Ligi Mistrzów jeszcze nie przegrali.

Środowa potyczka ze słowackim AS Trencin nie była wielkim futbolowym widowiskiem, co w tej części sezonu nie jest niczym niezwykłym i na pewno nie daje jeszcze powodów do uderzania w żałobne tony. Tym bardziej, że był to mecz wyjazdowy, który legioniści przecież wygrali 1:0. Tymczasem przez polskie media po tym zwycięstwie przetoczyła się potężna fala krytyki pod adresem warszawskiej drużyny. „To nie był dobry mecz. Ci, którzy wybrali inne rozrywki niż oglądanie tego spotkania niewiele stracili. To Słowacy przez większość czasu mieli przewagę i to oni atakowali bramkę legionistów. Z tego meczu zapamiętamy kilka świetnych interwencji Arkadiusza Malarza. Swoimi zagraniami błyszczał zwłaszcza Michał Pazdan, który raz po raz blokował strzały Słowaków. Gospodarze przez większą część spotkania mieli przewagę” – to fragment zaczerpnięty z relacji zamieszczonej w jednym z wiodących portali internetowych.
Trener Besnik Hasi jest „wynalazkiem” dyrektora sportowego Legii Michała Żewłakowa. Obaj panowie znają się jeszcze z czasów wspólnej gry w Anderlechcie Bruksela i obaj w swoich nowy rolach – trenera oraz dyrektora sportowego – są wciąż na dorobku, ale mimo stosunkowo niewielkiego doświadczenia w swoich profesjach są na dobrej drodze do osiągnięcia wyznaczonych im na ten sezon przez właścicieli warszawskiego klubu celów.
Głównym z nich jest oczywiście wywalczenie awansu do fazy grupowej europejskich pucharów. Najlepiej w Lidze Mistrzów, ale bossów Legii zadowoli też występ ich zespołu w Lidze Europy. I ten cel legioniści mają już na wyciągnięcie ręki, bo w najbliższą środę w rewanżowym meczu z AS Trencin przed własną publicznością nie dadzą sobie wydrzeć awansu do następnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, co zarazem zapewni im już miejsce w fazie grupowej Ligi Europy.
A przecież nie jest powiedziane, że mistrz Polski nie zdoła też pokonać ostatniej przeszkody na drodze do europejskiej elity. W Champions League tylko w fazie grupowej są do zarobienia gigantyczne pieniądze, w najgorszym przypadku co najmniej 50 milionów złotych, więc jest się o co bić i o motywację piłkarzy Legii można się nie obawiać. O ich fizyczną formę także, bo w sierpniu już wszyscy będą w pełnym treningu i powinni dorównać dyspozycją rewelacyjnie spisującemu się w europejskich pucharach Nemanji Nikoliciowi. Reprezentant Węgier ma już na koncie cztery gole, dlatego tak trudno zrozumieć dlaczego nie trafił w dwóch rozegranych przez Legię meczach ekstraklasy.

Poprzedni

Telewizja Kurskiego pręży muskuły

Następny

Niejasne, nieprzejrzyste, nieprecyzyjne