Po porażce 0:2 z Pogonią Szczecin w 13. kolejce zespół Legii Warszawa po raz pierwszy od 28 lat znalazł się w strefie spadkowej. To konsekwencja aż ośmiu przegranych ligowych meczów z 11 rozegranych w tym sezonie. Na obronę mistrzowskiego tytułu „Wojskowi” raczej nie powinni już liczyć.
Legia ma wprawdzie dwa zaległe spotkania, z Zagłębiem Lubin i Bruk-Betem Nieciecza, ale gra tak słabo, że wcale nie musi w tych spotkaniach zdobyć kompletu punktów. Doznana w niedzielę porażka z Pogonią Szczecin na swoim stadionie 0:2 była piątą ligową porażką legionistw z rzędu, a ósmą w tym sezonie na 11 rozegranych meczów. Przed starciem z „Portowcami” schodzili z boiska pokonani przez Piasta Gliwice (1:4), Raków Częstochowa (2:3), Lechię Gdańsk (1:3) i Lecha Poznań (0:1), zaś jeszcze wcześniej przegrali z Radomiakiem 1:3, Wisłą Kraków 0:1 i Śląskiem Wrocław 0:1. Dla porównania, w całych poprzednich rozgrywkach legioniści doznali tylko czterech porażek. W tej chwili mają już 19 punktów straty do przewodzącego w ligowej tabeli Lecha Poznań, a to oznacza, że o obronie mistrzowskiego tytułu muszą już zapomnieć, bo nie zdarzyło się dotąd, aby ligę wygrał zespół, którego na tym etapie sezonu dzielił od lidera tak duży dystans.
Po raz ostatni 15-krotni mistrzowie Polski w strefie spadkowej znaleźli się na starcie sezonu 1993/94, ale wtedy przystąpili do rozgrywek z trzema ujemnymi punktami za udział w „niedzieli cudów” na finiszu poprzednich rozgrywek. Ale już w piątej kolejce po zwycięstwie nad Widzewem Łódź 2:0 legioniści uciekli ze strefy spadkowej i rozpoczęli marsz w górę tabeli, a sezon zakończyli zdobywając po 24 latach przerwy mistrzostwo Polski. Tym razem na takie piękne zakończenie rozgrywek raczej się nie zanosi. Do takiego wniosku najwyraźniej doszli też kibice Legii, bo w meczu z Pogonią dali upust swojej frustracji. Za głównego winowajcę słabych wyników drużyny uznali dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. „Kucharski szkodniku won z Legii” – transparent z takim hasłem zawisł na trybunach.
Nie był to jednak jedyny przekaz jaki fani wywiesili. Na innym banerze napisali: „Skoro brak wam umiejętności, pokażcie chociaż ambicje i charakter godne Legii”. Resztę dopowiedzieli przyśpiewkami i skandowanymi wyzwiskami: „Amatorzy są na loży”, „Co ja widzę? O mój Boże! Tu Guardiola nie pomoże”, „Powiedźcie za co wam tyle co miesiąc płacą?”, „Każdy się wstydzi, gdy na boisku was widzi”, „Nie jesteście piłkarzami, wy jesteście lamusami”, „Na boisku ch**a gracie, to dopingu też nie macie”, „Wam się doping nie należy, przegrywacie jak frajerzy”.
Na Łazienkowskiej zrobiło się więc gorąco, a może być jeszcze goręcej, bo w czwartek Legia zmierzy się przecież w 4. kolejce Ligi Europy z SSC Napoli. Dwa tygodnie temu jeszcze pod wodzą trenera Czesława Michniewicza legioniści przegrali z tym zespołem w Neapolu 0:3, a potem przegrali z Piastem, pokonali ledwie 1:0 w Pucharze Polski III-ligowy Świt Skolwin, a teraz ulegli Pogoni.
Następca Michniewicza, Marek Gołębiewski, nie okazał się trenerskim geniuszem i nie odmienił oblicza warszawskiej drużyny. Po niedzielnej porażce z „Portowcami” przyznał z rozbrajającą szczerością: „Sam chciałbym wiedzieć, jaka jest odpowiedź na problemy Legii. Podjąłem się trudnego zadania. To trudne chwile dla mnie, ale też dla całego klubu. Wszyscy musimy wziąć się w garść”. Gołębiewski twierdzi, że potrzebuje więcej czasu na opanowanie sytuacji, ale na spokojny trening i sprawdzenie, w jakiej fizycznej formie są poszczególni gracze, czas będzie miał dopiero po 7 listopada, kiedy rozpocznie się przerwa reprezentacyjna. Do tego czasu musi zagrać w czwartek z SSC Napoli i w niedzielę ze Stalą Mielec. W obu spotkaniach legioniści podejmą rywali na Łazienkowskiej, lecz zważywszy na wrogie w tej chwili nastawienia kibiców, może to być dla nich większe wyzwanie niż występy na wyjeździe.
Co ciekawe, uznany przez fanów Legii za głównego winowajcę słabych wyników Kucharski nie stracił jeszcze wiary w obronę mistrzowskiego tytułu. „To jest piłka. Przechodziliśmy różne momenty. Również takie, gdzie w wyjątkowo prostej sytuacji ten tytuł traciliśmy. Ale cały czas jesteśmy klubem, który ma swoje DNA, świetnych zawodników, dlatego moja wiara w sukces jest niezachwiana” – zapewnia Radosław Kucharski.