29 listopada 2024
trybunna-logo

Legia potrzebuje cudotwórcy

Zmiana trenera nie miała większego wpływu na formę piłkarzy Legii Warszawa. W spotkaniu ze słabą Wisłą Kraków, nie bez przyczyny okupującą ostatnia pozycję w tabeli, warszawianie znów zagrali beznadziejnie i wywalczyli tylko bezbramkowy remis. A mogli przegrać, gdyby Arkadiusz Malarz nie obronił rzutu karnego.

Legionistów w piątkowym meczu z wiślakami poprowadził Aleksandar Vuković, ale choć na ławce trenerskiej jeszcze nie było tego dnia Jacka Magiery, de facto to on już był wtedy szkoleniowcem warszawskiego zespołu. Oficjalnie został w tej roli zaprezentowany jednak dopiero w sobotę i wobec tego zadebiutuje jako pierwszy trener Legii we wtorkowym spotkaniu Ligi Mistrzów ze Sportingiem Lizbona. „Bardzo się cieszę, że po krótkiej w sumie rozłące znowu jestem w domu. Legia była w moim sercu cały czas. Wiedziałem, że do niej wrócę i robiłem wszystko w tym kierunku” – powiedział na przywitanie Magiera.
W sobotę wyszło na jaw, że 39-letni szkoleniowiec podpisał z warszawskim klubem dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. Zastąpił na trenerskiej ławce Albańczyka Besnika Hasiego, z którym władze Legii na początku tygodnia rozwiązały umowę za porozumieniem stron. Licznie przybyłych na prezentację dziennikarzy interesowało jednak to, czy Magiera miał jakiś wpływ na skład zespołu w meczu z Wisłą. „Byłem w kontakcie z Vukoviciem, ale też z kierownikiem drużyny, trenerem przygotowania fizycznego oraz lekarzem drużyny. Przed spotkaniem z Wisłą pojechałem nawet do Wieliczki, gdzie nocowała Legia. Po spotkaniu poszedłem spać o drugiej w nocy, bo od szóstej rano z powrotem musiałem być na nogach, by dopiąć wszystkie formalności” – stwierdził nowy trener legionistów.
Nie omieszkał też przy okazji napomknąć, że nie jest cudotwórcą, który do wtorku zamieni niemrawych dotąd piłkarzy Legii w sprawnie funkcjonujący na boisku piłkarski mechanizm. „Żeby znaleźć przyczyny słabszej gry i je wyeliminować, najpierw muszę zdiagnozować problem. Zrobię to w najbliższych dniach. Będę ze wszystkimi rozmawiał i dopiero potem, czyli pewnie najwcześniej za jakieś dwa tygodnie, będę wiedział co należy zrobić” – zapewnił trener Magiera.
Jego kłopot polega na tym, że Legia nie ma już wielkiego marginesu na błędy. Po wtorkowej potyczce w Lidze Mistrzów ze Sportingiem Lizbona legionistów czeka nie mniej dla nich ważne spotkanie z Lechią Gdańsk, do której po 10. kolejkach ekstraklasy już tracą 12 punktów, a zatem na porażkę, a nawet remis z gdańszczanami w sobotnim meczu na Łazienkowskiej nie mogą sobie pozwolić. Ale te dwie najbliższe potyczki mistrzów Polski przynajmniej zweryfikują zasadność powierzenia zespołu Jackowi Magierze. Lepiej dla niego żeby jednak okazał się cudotwórcą.

Poprzedni

Wielki mecz Glika

Następny

Tyson Fury nie chce walczyć