16 listopada 2024
trybunna-logo

Lech imponuje formą

Lech imponuje formą

YouTube

W piątej kolejce ekstraklasy Lech Poznań stojącym na niezłym poziomie meczu pokonał Lechię Gdańsk 2:0 i umocnił się na pierwszym miejscu w tabeli. Lechici są jak na razie niepokonani, a w czterech spotkaniach z rzędu odnieśli zwycięstwa. To najlepszy start ekipy „Kolejorza” w ligowych rozgrywkach od 1992 roku.

Do pamiętnego sezonu 1992/1993 lechici przystępowali jako obrońcy mistrzowskiego tytułu. Nasza piłkarska ekstraklasa, wtedy jeszcze pod nazwą I liga, liczyła tak samo jak w tym sezonie 18 zespołów. Lech pod wodzą trenera Bogusława Baniaka wygrał sześć pierwszych meczów: 3:1 ze Śląskiem Wrocław, 3:1 z GKS Katowice, 5:0 z Górnikiem Zabrze, 1:0 z Szombierkami Bytom, 2:0 z Zawiszą Bydgoszcz i 3:0 z Pogonią Szczecin. Dopiero na początku września stracili pierwsze ligowe punkty po bezbramkowym remisie w wyjazdowym spotkaniu z Wisłą Kraków. Ale w rundzie jesiennej przegrali dopiero w 15. kolejce, ulegając na wyjeździe Ruchowi Chorzów 0:2, potem zaś podrażnieni tym niepowodzeniem dwa ostatnie przed zimową przerwą mecze wygrali wysoko, gromiąc u siebie Hutnika Kraków 7:1 i na wyjeździe Widzew Łódź 3:0. W rundzie wiosennej już tak dobrze nie było, bo „Kolejorz” przegrał trzy razy, u siebie z GKS Katowice (1:2) i Wisłą Kraków (2:3) oraz na wyjeździe z Pogonią Szczecin (0:2), na finiszu okazał się jednak gorszy od zespołów Legii Warszawa i ŁKS Łódź. Ale dzień po zakończeniu sezonu 1992/1993, dokładnie 21 czerwca 1993 roku, prezydium zarządu PZPN stosunkiem głosów 5:4 odebrało Legii mistrzostwo Polski na podstawie podejrzenia o przekupstwo w wygranym 6:0 wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków w ostatniej kolejce sezonu. Z tego samego powodu nie uznano też wysokiej wygranej drugiego w tabeli ŁKS Łódź z Olimpią Poznań (7:1) i decyzją z 10 lipca 1993 roku przyznało tytuł mistrzowski trzeciemu na koniec rozgrywek Lechowi.
Rozgrywki sezonu 2021/2022 ekipa „Kolejorza” zaczęła nie mniej imponująco, ale przez remis z Radomiakiem w spotkaniu inauguracyjnym już rekordowego wyczynu sprzed ponad dwóch dekad nie powieli, wciąż jednak może pokusić się o ustanowienie jakiegoś swojego własnego rekordu. Na razie zespół prowadzony przez trenera Macieja Skorżę po pięciu kolejkach jest niepokonany, mając na koncie remis i cztery zwycięstwa z rzędu: 3:1 z Górnikiem Zabrze, 2:0 z Cracovią, 3:1 z Bruk-Betem Nieciecza i 2:0 z Lechią Gdańsk. Mimo udanego początku rozgrywek nikt w Lechu nie chce oceniać szans zespołu na mistrzostwo Polski. Optymizm w tym względzie tonuje zwłaszcza trener Skorża. „Będziemy jeszcze na niższych miejscach w tabeli” – twierdzi szkoleniowiec „Kolejorza” i chyba wie, co mówi. Przed lechitami seria spotkań z mocnymi zespołami – zaczną ją już w 6. kolejce meczem u siebie z Pogonią, potem zagrają na wyjeździe z dzielnie walczącym w eliminacjach europejskich pucharów Rakowem Częstochowa, a następnie z Wisłą Kraków u siebie, Jagiellonią Białystok na wyjeździe, Śląskiem Wrocław u siebie i Legią na wyjeździe. Po tych potyczkach będzie już chyba wiadomo na co w tym sezonie stać będzie ekipę Skorży. Na razie nie jest źle, bo chociaż Legia i Raków mają po dwa zaległe spotkania do rozegrania, to nawet dodając do dorobku tych drużyn po sześć punktów, nie przeskoczyłyby lechitów w tabeli.
Na razie Lech jest więc mocnym kandydatem do walki o czołowe lokaty w ekstraklasie, ale ponowne zatrudnienie Macieja Skorży, pod wodzą którego poznański zespół po raz ostatni (w sezonie 2014/2015) sięgnął po mistrzostwo Polski, może sugerować pragnienie powtórzenia sukcesu. O tyle zrozumiałe, że w przyszłym roku Lech Poznań będzie obchodzić stulecie powstania. „Musimy zbudować zespół zdolny skutecznie walczyć pod ekstremalną presją, bo poznańscy kibice są w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o wymagania wobec zespołu. Wystarczy słabszy okres w meczu, a już zaczynają się gwizdy i wyzwiska” – przypomina niemal w każdej publicznej wypowiedzi Skorża. Włodarze „Kolejorza” dali się przekonać trenerowi i w końcu sypnęli gotówką na transfery. Sprowadzili Radosława Murawskiego, Joela Pereirę, Artura Sobiecha, Barry’ego Douglasa, a ostatnio Ivoryjczyka Adriela Ba Louę, za którego zapłacili Viktorii Pilzno 1,2 mln euro. Takiej kwoty na jednego zawodnika Lech nigdy wcześniej nie wydał. Dotąd najdroższymi zakupami byli Rafał Murawski, gdy w 2011 roku wracał na Bułgarską z Rubina Kazań, oraz Portugalczyk Pedro Tiba, którego w 2018 roku ściągnięto z SC Braga. Obaj kosztowali po jednym milionie euro. Skorża przejął ekipę „Kolejorza” po zwolnionym w kwietniu tego roku Dariuszu Żurawiu. W odróżnieniu od poprzednika potrafił dostrzec piłkarski potencjał tkwiący w Gruzinie Nikim Kwekweskirim i w Portugalczyku Joao Amaralu, który wrócił latem z wypożyczenia. Obaj ci gracze spłacają w tym sezonie kredyt zaufania jakim obdarzył ich nowy szkoleniowiec.
Zespołów aspirujących do walki o czołowe lokaty jest wiele, ale oceniając po dokonanych tego lata transferach i posiadanym potencjale kadrowym, można pokusić się o prognozę, iż w tym sezonie o miejsca na podium bić się będą Legia, Raków, Pogoń, Lech, Śląsk, Piast i Jagiellonia, no i może jeszcze Wisła Kraków oraz Górnik Zabrze. Faworytem rozgrywek jest broniąca tytułu Legia, która co prawda niedawno sprzedała za trzy miony euro do Celticu Glasgow chorwackiego bocznego obrońcę Josipa Juranovicia, lecz w jego miejsce sprowadziła 24-letniego Portugalczyka Yuri Ribeiro pozyskanego na zasadzie wolnego transferu z Nottingham Forest. Z warszawskim klubem podpisał kontrakt do 30 czerwca 2024 roku z opcję przedłużenia o kolejny sezon. Kadra Legii wciąż jest jednak zbyt mało liczna, by zespół mógł skutecznie rywalizować na trzech frontach. W czwartek stołeczna drużyna podejmie Slavię Praga w rewanżowym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy (w pierwszym meczu było 2:2), ale nawet jeśli czeski zespół ostatecznie okaże się lepszy, to legioniści i tak mają w perspektywie całą jesień gry w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. A przecież „Wojskowi” nie mogą odpuścić walki o mistrzostwo Polski, bo za rok znów będą chcieli powalczyć o upragnioną Ligę Mistrzów, a pewnie także mają w planach zdobycie Pucharu Polski. Walka na trzech frontach wymaga licznej i wyrównanej kadry. Trener Michniewicz w pierwszym ligowym meczu tego sezonu, z Wisłą Płock, dokonał rotacji, ale po laniu 1:3 w Radomiu z Radomiakiem stracił wiarę w potencjał dublerów i po meczu ze Slavią Praga przed rewanżem poprosił o przełożenie meczu 5. kolejki z Bruk-Betem Nieciecza. Trener Rakowa Marek Papszun jeszcze przed pierwszym spotkaniem IV rundy kwalifikacji Ligi Konferencji od razu wystąpił o przełożenie dwóch meczów – w 4. kolejce z Radomiakiem i w 5. kolejce z Górnikiem Zabrze. Trochę to zaburza płynność rozgrywek, lecz cel, jakim jest awans do fazy pucharowej i kolejne punkty do ligowego rankingu UEFA, w pełni taki bałagan usprawiedliwia.

Poprzedni

Wyniki 5. kolejki PKO Ekstraklasy

Następny

Rekordowa wygrana polskich siatkarek z Hiszpankami

Zostaw komentarz