19 listopada 2024
trybunna-logo

Koniec marzeń

Agnieszka Radwańska musi odłożyć swoje marzenia o wygraniu Wimbledonu. Polka w tegorocznej edycji tego wielkoszlemowego turnieju odpadła już w 1/8 finału. Porażka ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą będzie ją kosztować 3. miejsce w rankingu WTA.

Pojedynek z Cibulkovą stał na niebotycznie wysokim poziomie i potwierdził, że tak jak Radwańska jest w światowej czołówce jak najbardziej zasłużenie, tak z kolei niezasłużenie nie ma w niej słowackiej tenisistki. Ale po Wimbledonie ta sytuacja się zmieni, bo Cibulkova z 18. aktualnie pozycji w rankingu WTA przesunie się do pierwszej dziesiątki zestawienia, czyli wróci na należne jej miejsce utracone półtora roku temu z powodu kontuzji. Natomiast Polka, która odpadając już w 1/8 finału nie obroniła punktów za ubiegłoroczny półfinał, w najnowszym notowaniu światowej listy straci miejsce w czołowej trójce.
Liderką pozostanie Amerykanka Serena Williams, ale na drugie miejsce awansuje mistrzyni tegorocznego Australian Open Niemka Angelique Kerber, która na trzecią pozycję zepchnie triumfatorkę tegorocznego wielkoszlemowego French Open Hiszpankę Garbine Muguruzę. Mieszkająca na co dzień w Puszczykowie pod Poznaniem Kerber awansował do półfinału Wimbledonu i dla Radwańskiej jest to dobra wiadomość, bo reprezentantka Niemiec w ćwierćfinałowej potyczce ograła Simonę Halep 7:5, 7:6, dzięki temu Rumunka nie zdobędzie w Londynie dość punktów żeby w najnowszym notowaniu rankingu WTA przeskoczyć naszą tenisistkę.
Tylko co z planami Radwańskiej wygrania turnieju na wimbledońskiej trawie? No cóż, wciąż pozostaną jedynie w sferze marzeń. Nasza tenisistka ma rację mówiąc, że o jej porażce z Cibulkovą przesądziły dwa zepsute zagrania w rozstrzygającym momencie pojedynku. Ale przecież już wcześniej, w II rundzie, była o włos od porażki z 19-letnią Chorwatką Aną Konjuh. W trzecim secie przy stanie 7:7 rywalka nadepnęła na piłke i skręciła nogę w kostce. Płakała potem na korcie jak bóbr, ale nie tyle z bólu, co raczej z żalu za pechowo utraconą szansą na spektakularne zwycięstwo.
Cibulkova walczyła z Radwańską jeszcze bardziej zaciekle niż chorwacka nastolatka. Może wciąż nie może jej zapomnieć upokarzającej porażki przed kilku laty 0:6, 0:6 w finale turnieju w Sydney, a może rozzłościł ją żartobliwa uwaga Polki dotycząca wyboru przez Słowaczkę terminu ślubu, wyznaczonego trochę niefortunnie na najbliższy weekend, a na który zaprosiła też ponoć Serenę Williams. Tak czy owak musiała mieć jednak bardzo mocną motywację, bo walczyła z naszą tenisistką jakby chodziło o życie.
Mordercza trzygodzinna potyczka kosztowała obie tenisistki mnóstwo sił, co w praktyce przekreślało szanse zwyciężczyni, obojętnie która by nią została, na końcowy sukces w turnieju. Zwłaszcza że po drodze do finału czekały pojedynki z Rosjanką Jeleną Wiesniną, zaś w półfinale w korzystniejszej wersji z kolejną Rosjanką Anastazja Pawluczenkową, a w gorszej z samą Sereną Williams, dodatkowo zmotywowaną nieoczekiwaną perspektywą stoczenia pierwszej od wielu lat finałowej potyczki w Wielkim Szlemie ze starszą siostrą Venus (którą jednak w 1/2 finału czekał jeszcze pojedynek z Kerber).
Żeby ograć takie rywalki i wygrać Wimbledon, trzeba być naprawdę w życiowej formie, a w takiej Agnieszka Radwańska chyba w tej chwili nie jest.

Poprzedni

Kłopoty Kubańczyków

Następny

Jak trwoga, to do… Blidy?