22 listopada 2024
trybunna-logo

Koncert Lecha

Duńczyk Christian Gytkjaer (z lewej) w meczu z Wisłą Płock strzelił dwa gole dla Lecha

W piłkarskiej ekstraklasie już w drugiej kolejce doszło do rozstrojenia ustalonej na starcie hierarchii. Znakomity występ w spotkaniu z Wisła Płock zanotował Lech Poznań (4:0), a wyjazdowe zwycięstwa odniosły zespoły beniaminków – Raków Częstochowa ograł 1:0 Jagiellonię, zaś ŁKS Łódź pokonał 2:1 Cracovię.

Po nieudanym w wykonaniu piłkarzy Lech poprzednim sezonie szefowie poznańskiego klubu dokonali latem rewolucji kadrowej. Trener Dariusz Żuraw miał zatem możliwość przebudowy zespołu wedle własnego pomysłu, co zawsze obarczone jest pewnym ryzykiem. Ale już pierwszy mecz „Kolejorza”, z Piastem w Gliwicach, pokazał, że „była to dobra koncepcja”, bo lechici długo na boisku aktualnego mistrza Polski prowadzili i remis 1:1 mieli pełne prawo uznać za porażkę. Przed własną publicznością na chwilę słabości już sobie nie pozwolili i w spotkaniu z Wisłą Płock dominowali od pierwszej do ostatniej minuty. „Nafciarze” zagrali na Bułgarskiej pod wodzą Patryka Kniata, bo pierwszy trener Leszek Ojrzyński nie mógł prowadzić zespołu z powodu dyskwalifikacji, a jak się później okazało, także ważnych powodów osobistych.

„Nafciarze” pierwszego gola stracili już w 13. minucie, gdy rzut karny dla lechitów wykorzystał Darko Jević, ale potem dzielnie bronili się aż do 72. minuty. Wtedy to wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko duński napastnik Christian Gytkjaer zdobył swoją pierwszą bramkę w tym meczu. Graczom „Kolejorza” wciąż jednak było mało i w ostatnich minutach wbili jeszcze dwa gole – na listę strzelców wpisał się Kamil Jóźwiak oraz po raz drugi Gytkjaer.

Wysoka wygrana być może jest zapowiedzią lepszych czasów dla poznańskiego klubu. Mecz obejrzało ponad 16 tysięcy widzów, co jest frekwencją już niezłą, ale wciąż daleką od frekwencji jaką notowano na stadionie przy Bułgarskiej w przeszłości gdy Lech bił się o czołowe miejsce w lidze.

Nie mniejsze powody do zadowolenia mieli w ten weekend kibice beniaminków ekstraklasy. Raków Częstochowa na inaugurację przegrał w Bełchatowie, gdzie gra mecze w roli gospodarza, z Koroną Kielce 0:1 (kielczanie w 2. kolejce u siebie przegrali z Legią Warszawa 1:2) , dlatego jego wyjazdowa wygrana z Jagiellonią jest pewną sensacją, jako że białostocki zespół zaczął sezon od pewnej wygranej w Gdyni z Arką 3:0 i po pierwszej kolejce był liderem rozgrywek.

Z kolei ŁKS Łódź, który zaczął sezon w ekstraklasie od bezbramkowego remisu u siebie z Lechią Gdańsk, zepsuł humor trenerowi Michałowi Probierzowi wygrywając z Cracovią na jej stadionie 2:1. „Jeśli zespół w pierwszoligowym składzie zwycięża Cracovię na wyjeździe, to nie ma powodu, by szukać dziury w całym. Pokonanie drużyny Michała Probierza to dla mnie rzecz bezcenna” – skomentował nie bez pewnej złośliwości wynik szkoleniowiec łódzkiego zespołu Kazimierz Moskal. W następnej kolejce jego nastrój może być już zgoła odmienny, bo w naszej ekstraklasie wciąż każdy może wygrać z każdym.

 

Poprzedni

Nietypowe rozstrzygnięcie w Tour de France

Następny

Udany debiut Leona

Zostaw komentarz