Kolejna afera wstrząsnęła belgijskim futbolem. Ruszyło właśnie śledztwo w sprawie oszustw podatkowych, w które jest zamieszanych aż 18 klubów. Na dodatek agent piłkarski Dejan Veljković oskarżył Georges’a Leekensa, selekcjonera reprezentacji Belgii w latach 2010-2012, o przyjmowanie łapówek w zamian za powoływanie piłkarzy do kadry narodowej.
Afera zaczęła się w październiku 2018 roku, gdy funkcjonariusze policji na zlecenie prokuratury przeprowadzili ponad 40 przeszukań w ramach akcji nazwanej „Operacją Zero”. W wyniku zebranych dowodów postawiono zarzuty kryminalne m.in. pochodzącemu z Serbii agentowi piłkarskiemu Dejanowi Veljkovicowi, sędziemu piłkarskiemu Sebastienowi Delferiere oraz działaczom klubów KV Mechelen i Waasland-Beveren. Prokurator Wenke Roggen poinformował, że agent, oprócz tego, że miał ukrywać dochody z transferów piłkarzy, próbował też ustawić wyniki dwóch meczów Jupiler League, żeby uratować przed spadkiem z ekstraklasy zespół KV Mechelen.
Skoordynowaną operację policyjną przeprowadzono w siedmiu krajach (Belgia, Francja, Luksemburg, Cypr, Czarnogóra, Serbia i Macedonia). Podczas niej dokonano 57 rewizji, zarekwirowano dokumenty i aktywa, zablokowano niektóre konta bankowe. W różnych wątkach prowadzonego od roku śledztwa dot. korupcji podejrzenia dotyczą dziewięciu belgijskich klubów. Zatrzymanych zostało łącznie 29 osób. W tym gronie byli m.in. szkoleniowiec występującego w Lidze Mistrzów FC Brugge Chorwat Ivan Leko, były dyrektor generalny Anderlechtu Herman Van Holsbeeck, a także Mogi Bayat, który przedstawiany jest w mediach jako agent najlepszych piłkarzy grających w Belgii, a przez wiele lat miał być związany z Anderlechtem. Mocno zaangażowanym w nielegalne działania miał być też Veljkovic.
Po trzech latach za pośrednictwem swojego prawnika Krisa Luyckxa, Veljkoviciowi udało się zawrzeć umowę z prokuratorem, w wyniku której podał wszystkie informacje w sprawie, w zamian za znaczne obniżenie kary. Agent przedstawił swoją wersję wydarzeń, ale wspomniał o bardzo konkretnych kwotach, które zostały wypłacone znanym postaciom w belgijskiej piłce, w tym selekcjonerowi reprezentacji Belgii Georgesowi Leekensowi (prowadził kadrę dwukrotnie, w latach 1997-99 oraz 2010-2012). Obejmując belgijska kadrę po raz drugi złamał jednocześnie złożoną wcześniej obietnicę, że poprowadzi zespół Lokeren. Po latach Veljkovic wyjawił, że zadzwonił do niego ówczesny prezes tego klubu Roger Lambrecht i w trakcie rozmowy przyznał, iż zapłacił już Leekensowi zaliczkę na poczet niedoszłego kontraktu w wysokości 200 tys. euro, której zwrotu szkoleniowiec odmówił. Według zeznań Veljkovicia nagabywany w tej sprawie Leekens w końcu zaproponował Lambrechtowi rekompensatę w innej postaci, mianowicie jako selekcjoner reprezentacji Belgii powołał zawodnika Lokeren do kadry, dzięki czemu transferowa wartość tego piłkarza znacznie wzrosła. I faktycznie, w tym okresie taka sytuacja miała miejsce. W 2011 roku podczas meczu towarzyskiego Belgia – Słowenia pod koniec meczu Leekens wystawił do gry lewego obrońcę Lokeren Derricka Tshimangę, którego kilka miesięcy później Lokeren oddało do KRC Genk za 2,5 miliona euro.
Leekens rzecz jasna zaprzeczył stanowczo rewelacjom Veljkovicia, lecz zanim belgijskie media zaczęły zgłębiać ten temat, wybuchła kolejna afera, tym razem wokół dochodzenia w sprawie różnych malwersacji podatkowych. Zamieszanych w ten proceder jest 18 belgijskich klubów. Ich nazw nie ujawniono, lecz w wypowiedzi polityków koalicji rządzącej wynika, iż jego ujawniona skala doprowadziło do przyjrzenia się ulgom podatkowym udzielonym w tym kraju piłkarzom i klubom. W myśl dokonanych zmian w przepisach od stycznia 2022 roku zawodowi gracze w Belgii będą płacić 15-procentową składkę na ubezpieczenie społeczne od wszystkich zarobków brutto powyżej 2474 euro. To więcej niż płacą obecnie, ale wciąż dużo mniej od zwykłych podatników, którzy muszą płacić 38 procent. Zapowiedziano też większą kontrolę wydatkowania przez kluby dotacji z publicznych pieniędzy.
Zmieniono także zasady opodatkowania prowizji dla agentów piłkarskich. Kluby będą mogły odliczać je od podatków tylko do wysokości trzech procent zarobków brutto piłkarzy. Nie jest to idealne rozwiązanie, bo ten przepis można łatwo obejść, pozwalając aby to piłkarze płacić prowizję maklerską swoim agentom. Ale z praktyki wiadomo, że jeśli sami zawodnicy płacą swojemu agentowi, wysokość prowizji natychmiast spada.
Takie przekręty i kombinacje nie są jedynie problemem belgijskiego futbolu. Występują w każdym kraju, czyli także w Polsce. U nas patologia jest nawet większa, tylko zainteresowania tematem nie ma, więc rozwija się w najlepsze.