17 listopada 2024
trybunna-logo

Kibice wybaczyli kadrze Heynena wpadkę w Tokio

Polscy siatkarze w mistrzostwach Europy chcą zrehabilitować się za niepowodzenie w turnieju olimpijskim z Tokio. W dwóch pierwszych meczach w grupie A nie zachwycili jednak wysoką formą – z dużo niżej notowaną Portugalią stracili seta (3:1), a z broniącą tytułu Serbią wygrali dopiero w tie-breaku 3:2 (25:21, 23:25, 20:25, 25:20, 16:14).

Biało-czerwoni nie zaczęli więc zmagań o mistrzostwo Starego Kontynentu z impetem. Z Portugalczykami wygrali jeszcze dość pewnie 3:1 (25:16, 22:25, 25:16, 25:19) i co ważniejsze, pomijając słabszy moment w drugim secie, zagrali na wysokim poziomie. Trener polskiej reprezentacji Vital Heynen przekonywał, że pod względem fizycznym jego podopieczni są w dobrej formie, lecz zagadką jest ich nastawienie mentalne po klęsce na igrzyskach w Tokio. I dawał do zrozumienia, że nawet on sam nie wie czy gracze, których wystawi do gry w Krakowie, zdołają odzyskać sympatię polskiej publiczność. Spotkania z Portugalią i Serbią w Tauron Arenie pokazały jednak, że kibice wybaczyli naszym siatkarzom wpadkę w Tokio. Doping ponad 15 tysięcy kibiców okazał się szczególnie pomocny w sobotniej potyczce biało-czerwonych z Serbami.
W meczu z Portugalczykami trener Heynen posłał do walki Fabiana Drzyzgę, Bartosza Kurka, Michała Kubiaka, Wilfredo Leona, Jakuba Kochanowskiego, Piotra Nowakowskiego, Damiana Wojtaszka (libero) oraz zmienników Mateusza Bieńka, Pawła Zatorskiego (libero), Łukasza Kaczmarka, Grzegorza Łomacza i Kamila Semeniuka. Przeciwko Serbii belgijski selekcjoner wystawił Drzyzgę, Kurka, Kubiaka, Leona, Bieńka i Zatorskiego oraz w roli zmienników Wojtaszka, Nowakowskiego, Semeniuka, Kaczmarka i Łomacza.
Na taki mecz nasi siatkarze czekali od dawna, bo po raz pierwszy od dwóch lat zagrali przy pełnych trybunach. W spotkaniu z tak wymagającym przeciwnikiem jak drużyna Serbii to był potężny atut po stronie gospodarzy. Przyznał to otwarcie trener Heynen. „Gdybyśmy rozgrywali ten turniej na wyjeździe, to nie odnieślibyśmy zwycięstwa. Kibice, waleczność moich zawodników, to wszystko zaważyło w meczu z Serbami na naszą korzyść” – stwierdził belgijski szkoleniowiec. I dodał: „Dla mnie istotne jest też to, że był to nasz pierwszy wygrany tie-break w tym sezonie. Dwa razy przegraliśmy po pięciu setach z Francją – w Lidze Narodów i igrzyskach olimpijskich, gdzie także po pięciu setach pokonali nas Irańczycy. To wywalczone z takim trudem zwycięstwo wiele nas kosztowało, więc dopiero w południe ocenię których graczy będę mógł wystawić do meczu z Grekami. Dla mnie ważne też jest to, jak się będzie miewał Michał Kubiak”. Przywiązanie Heynena do kapitana naszej reprezentacji może go jednak sporo kosztować. Za upór w wystawianiu znajdującego się z słabej formie Kubiaka zapłacił porażką z Francją w ćwierćfinale igrzysk w Tokio, a w sobotę o mały włos przegrałby z tego powodu także z Serbią. Na szczęście w czwartym secie dokonał zmiany i to dublerzy Kubiaka, zwłaszcza Kamil Semeniuk, oraz wprowadzony za Drzyzgę rozgrywający Grzegorz Łomacz w kluczowych momentach przyczynili się do zwycięstwa polskiej drużyny. Pora by belgijski trener w końcu wyciągnął odpowiednie wnioski.
Po wygranych 3:1 z Portugalią i 3:2 z Serbią polscy siatkarze mają na koncie 5 punktów. W tabeli grupy A awansowali na drugą lokatę, za Serbami, którzy wcześniej rozegrali dwa wygrane mecze z Belgią i Ukrainą i mieli na koncie 7 punktów. Ale po niedzielnym meczu z najsłabszą jw grupie A drużyną Grecji (zakończył się po zamknięciu wydania) biało-czerwoni w przypadku wygranej za trzy punkty (przy wyniku 3:0 lub 3:1) mieli szansę objąć prowadzenie. Nikt nie przewidywał kłopotów polskiej drużyny z pokonaniem nie tylko Greków, ale też w poniedziałkowym meczu ekipy Belgii, która na dodatek nie jest chyba w najwyższej formie, skoro przegrała z Portugalią. Mecz z Serbią był więc de facto spotkaniem o pierwszą lokatę w grupie A i dobrze się stało, że na swoja korzyść rozstrzygnęli je Polacy.
W tegorocznym europejskim czempionacie 24 reprezentacje narodowe walczą nie tylko o medale, ale też rekordowe premie finansowe. Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej (CEV) przeznaczyła na nagrody równy milion euro (ok. 4,5 mln złotych). To największa pula nagród w historii tej imprezy. Zdobywcy złotego medal otrzymają pół miliona euro, wicemistrzowie Europy 250 tys. euro, a brązowi medaliści 150 tys. euro. Czwarty zespół w stawce dostanie 100 tys. euro. Dla porównania – pula nagród podczas poprzednich mistrzostw Europy, w 2019 roku, wynosiła 750 tys. euro. Reprezentacja Polski, która w tym turnieju zajęła trzecią lokatę, zarobiła wówczas 100 tys. euro.

Poprzedni

Lewandowski pcha kadrę Polski do Kataru

Następny

Wenezuelski sposób na Leo Messiego

Zostaw komentarz