16 listopada 2024
trybunna-logo

Karbownik na pochylni

Michał Karbownik jest kolejnym polskim piłkarzem, którego kariera wyhamowała po transferze do zachodniego klubu. Niechciany w angielskim Brighton&Hove marnuje się teraz na wypożyczeniu w Olympiakosie Pireus.

Niespełna rok temu świetnie zapowiadający się jako boczny obrońca Michał Karbownik opuścił Legię Warszawa i za sześć milionów euro przeszedł do występującego w angielskiej Premier League zespołu Brighton&Hove. Razem z nim do tego klubu powędrował pomocnik Lecha Poznań Jakub Moder. Obu tym młodym i obiecującym graczom ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek wysyłał powołania do kadry. Karbownik zdążył jednak zaliczyć w narodowych barwach tylko trzy występy, bo gdy tylko przeniósł się na Wyspy Brytyjskie, trenerzy Brighton z miejsca uznali, że jest za słaby fizycznie i musi najpierw zmężnieć w drużynie rezerw. I tak oto piłkarz, który w barwach Legii grał regularnie w polskiej ekstraklasie i dawał radę w meczach reprezentacji, nie dostał ani jednej szansy na wykazanie się w Premier League i zniknął na pół roku z wielkiego futbolu. Latem tego roku uśmiechnęło się jednak do niego szczęście, bo chęć wypożyczenia 20-letniego obrońcy, ale z opcją transferu definitywnego za osiem milionów euro, zgłosił Olympiakos Pireus.
Grecy mieli na początku więcej wiary w umiejętności polskiego piłkarza, bo Karbownik meczach, w których zanotował jedną asystę. Niestety, naciągnął więzadło i na jakiś czas wypadł z obiegu, a gdy wrócił do drużyny, klimat wokół niego był już co najmniej chłodny. I nagle pojawiły się opinie, że nie rokuje dobrze na przyszłość. To był sygnał, że Olympiakos nie zamierza aktywować opcji wykupu po zakończeniu okresu wypożyczenia, co oznacza, że Karbownik będzie musiał latem wrócić do Brihton&Hove Albion, a ma z tym klubem kontrakt do końca czerwca 2024 roku. Działacze B&H będą pewnie chcieli go gdzieś znowu wypożyczyć, ale takie przerzucanie z miejsca na miejsce nie sprzyja rozwojowi ani stabilizacji formy. Mamy więc tu do czynienia z kopią sytuacji Bartosza Kapustki w Leicester City. Szkoda kolejnego zmarnowanego talentu.

Poprzedni

Górale szykują Adama Małysza na prezesa PZN

Następny

Chybiony transfer Wszołka