23 listopada 2024
trybunna-logo

Jubileusz sędziego Marciniaka

W minioną niedzielę Szymon Marciniak sędziował ligowe spotkanie Cracovii z Zagłębiem Lubin (2:4). Dla arbitra z Płocka, uważanego za najlepszego w Polsce, był to 300. mecz jaki prowadził w naszej piłkarskiej ekstraklasie. Wyrzucając z boiska dwóch graczy gospodarzy i dając karnego gościom pokazał w nim, dlaczego jest u nas numerem 1.

W styczniu tego roku UEFA opublikowała podzieloną na cztery kategorie listę 285 sędziów głównych, których będzie wyznaczać do prowadzenia spotkań w europejskich pucharach oraz w meczach międzypaństwowych. W najwyższej kategorii (Elite) liczącej tylko 27 arbitrów polski futbol ma tylko jednego reprezentanta i jest nim właśnie 40-letni obecnie Szymon Marciniak. To daje mu także niekwestionowana pozycję numer 1 także na krajowych boiskach, co oznacza także, że podobnie jak w UEFA powinien być wyznaczany w pierwszej kolejności do prowadzenia najważniejszych meczów. Tak na marginesie – w 19. kolejce do takich spotkań na pewno nie zaliczała się potyczka Cracovii z Zagłębiem Lubin, bo z pewnością większą rankę miały spotkania z udziałem zespołów walczących o mistrzostwo Polski: Legii z Górnikiem Zabrze, Pogoni Szczecin ze Śląskiem Wrocław czy Rakowa Częstochowa z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a nawet derbowy mecz dwóch poznańskich zespołów – Lecha i Warty. Ktoś jednak w PZPN uznał, że najwyżej stojący w sędziowskiej hierarchii polski arbiter powinien akurat kopnąć się do Krakowa i poprowadzić mecz drużyn nie liczących się już w rywalizacji o czołowe miejsca w rozgrywkach.
Kończąc zaś wątek hierarchii polskich arbitrów w strukturach UEFA, to w kategorii 1, do której zakwalifikowano 55 sędziów, znalazło się czterech Polaków – awansował do niej Bartosz Frankowski z Torunia, a miejsca utrzymali Paweł Gil z Lublina, Paweł Raczkowski z Warszawy i Daniel Stefański z Bydgoszczy. W kategorii 2 (91 sędziów) utrzymał się Krzysztof Jakubik z Siedlec, zaś w kategorii 3 (105 sędziów) Tomasz Musiał z Krakowa.
Wracając do Marciniaka warto wspomnieć, że w roli sędziego międzynarodowego zadebiutował w 2011 roku jako rozjemca meczu Mistrzostw Europy U17 Francja – Białoruś, a do sędziowskiej elity (UEFA Elite) należy on od 20 lipca 2015 roku. Był w sędziowskiej obsadzie turnieju Euro 2016 we Francji i mistrzostw świata 2018 roku w Rosji. 15 sierpnia 2018 roku poprowadził mecz Superpucharu Europy, w którym Atletico Madryt pokonało Real Madryt 4:2. Niespełna rok później pełnił rolę sędziego VAR w finałowym meczu Ligi Europy Chelsea Londyn – Arsenal Londyn (4:1), a w sierpniu ubiegłego roku był sędzią półfinału Ligi Europy Inter Mediolan – Szachtar Donieck (5:0). W Lidze Mistrzów sędziował 27 spotkań, w których 111 razy sięgał po żółte kartki, czterokrotnie po czerwone i podyktował trzy „jedenastki”. W naszej ekstraklasie w 300 prowadzonych meczach Marciniak 1212 razy karał piłkarzy żółtymi kartkami (średnio robił to cztery razy w meczu), a 79 razy czerwonymi, z których 39 było regulaminową karą za drugą żółtą kartkę w tym samym spotkaniu. Podyktował też 131 rzutów karnych.
Te liczby pokazują, że płocki arbiter z piłkarzami się nie patyczkuje oraz że nie pęka przed najpoważniejszymi wyzwaniami. Niespecjalnie przejmuje się też krytyką, chociaż zdarzało mu się już kilka razy wykrztusić słowo „przepraszam” pod adresem klubów, którym zaszkodził swoimi decyzjami. W sędziowskiej ekipie Marciniaka wspierają dwaj asystenci – Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki, jako sędzia techniczny Paweł Raczkowski, a jako sędziowie VAR najczęściej Paweł Gil i Tomasz Kwiatkowski.
Cracovia w tym roku jest najsłabszym zespołem w ekstraklasie – w pięciu kolejkach zdobyła tylko dwa punkty notując dwa remisy (z Podbeskidziem 1:1 i Stalą Mielec 0:0) i zaliczając trzy porażki (z Wartą 0:1, Pogonią 0:1 i teraz z Zagłębiem 2:4), ponadto przed sezonem odebrano jej pięć punktów za dawne grzechy korupcyjne, a na dodatek od grudnia po karczemnym potraktowaniu w derbach Krakowa przez działaczy „Pasów” arbitra głównego Daniela Stefańskiego ma też na pieńku z gildią sędziowską. W takich sytuacja niezapomniany trener Janusz Wójcik zwykł mawiać: „Tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić”. Być może wystarczy wykonać tylko jeden telefon, ale tanio tym razem już raczej nie będzie…

Poprzedni

Mocna grupa w pościgu za Lewandowskim

Następny

Wyniki 19. kolejki PKO Ekstraklasy

Zostaw komentarz