16 listopada 2024
trybunna-logo

Jeszcze za mało dostali po kieszeni

Czy Harry Kane wart jest 225 mln euro?

Pandemia koronawirusa mocno uderzyła w futbol, ale widocznie jeszcze nie na tyle, żeby zmienić fatalne przyzwyczajenia. Jeszcze nie wznowiono zawieszonych rozgrywek, w klubach zwalniają masowo pracowników, ale zarazem już podejmowane są pierwsze przymiarki do letniego okna transferowego.

Chyba musimy przywyknąć do przygnębiających wiadomości związanych z pandemią koronawirusa. I raczej ich nie ignorować, zwłaszcza gdy jako źródło podawana jest Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). A właśnie z tej organizacji zaczynają przenikać do opinii publicznej opinie, że skutki pandemii świat będzie odczuwał przez półtora roku, co oznacza, że prawdopodobnie przyszłoroczne mistrzostwa Europy w piłce nożnej oraz letnie igrzyska olimpijskie w Tokio będą musiały zostać przeprowadzone bez udziału publiczności. A skoro taką decyzję zakłada się w przypadku imprez planowanych w czerwcu i lipcu 2021 roku, to znaczy, że do tego czasu wszystkie imprezy sportowe także będą musiały obywać się bez kibiców. To nieciekawa perspektywa, zwłaszcza dla najpopularniejszych sportów zespołowych, jak piłka nożna, koszykówka czy siatkówka
W ostatnich dniach pojawiały się w wypowiedziach wielu ekspertów sugestie, że nawet jeśli sportowcy wrócą do rywalizacji latem tego roku, to kibice nie wrócą z nimi na trybuny nie tylko w tym półroczu, lecz także na jesieni. Prognoza, iż zakaz wstępu na stadiony może zostać wydłużony na cały przyszły rok, to opinia z ostatnich dni. Wirusolodzy z WHO twierdzą, że imprezy masowe to „ostatnia rzecz, którą będzie można poluzować, i to wcale nie za pół roku, lecz najwcześniej jesienią 2021 roku”.
Ludzi zarządzających futbolem taka perspektywa na razie najwyraźniej nie przeraża. Wszyscy w tej chwili skupiają się na możliwie jak najszybszym wznowieniu rozgrywek, żeby dostać pieniądze od nadawców telewizyjnych i sponsorów. Hasłem przewodnim jest uniknięcie bankructwa klubów i krajowych federacji.
Nie przeszkadza to jednak animatorom futbolowego biznesu snuć planów transferowych, w których padają zawrotne wręcz kwoty. Jakby nie był to czas zarazy i nadciągającego krachu gospodarczego. Szczytem bezczelności jest zachowanie choćby prezydenta Tottenhamu Hotspur Daniela Levy’ego, który w tych dniach łaskawie wyraził zgodę przejście Harry’ego Kane’a do Manchesteru United już w letnim okienku transferowym. Problem w tym, że szef londyńskiego klubu żąda za swojego najskuteczniejszego napastnika rekordowe 225 milionów euro. Co prawda nie wydaje się możliwe, żeby właściciele „Czerwonych Diabłów” przystali na taką kwotę, lecz gdyby jednak zgłupieli ko0mpletnie i takie gigantyczne pieniądze zapłacili za reprezentanta Anglii, uczyniliby go najdroższym piłkarzem nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale także na świecie. W tej chwili ten tytuł dzierży Brazylijczyk Neymar, za którego Paris Saint-Germain zapłacił Barcelonie 222 mln euro. Kane to bez wątpienia świetny napastnik, chociaż dość podatny na kontuzje. W tym sezonie z powodu urazu stracił kilka tygodni gry, przez co zdołał zaliczyć w barwach „Spurs” tylko 25 występów we wszystkich rozgrywkach, w których strzelił 17 goli i dorzucił dwie asysty. Fachowe portale szacują jego aktualną rynkową wartość na kwotę 150 mln euro, która i tak wydaje się mocno zawyżona.
FIFA nie zamierza blokować tego typu chorych inicjatyw. Wręcz przeciwnie – planuje wprowadzenie trzeciego w roku okna transferowego – jesiennego. Piłkarscy działacze tłumaczą, że będzie ono potrzebne tym piłkarzom, którym kończyły się kontrakty z końcem czerwca tego roku, a zgodzą się zostać w dotychczasowych zespołach żeby dokończyć z nimi przesunięte na lipiec i sierpień rozgrywki.
Tak naprawdę to jednak tylko kolejny ukłon pod adresem piłkarskich agentów, którzy będą chcieli na tym bałaganie podwójnie zarobić, bo najpierw wycisną pieniądze za przedłużenie umów, a kilka tygodni później w majestacie prawa będą mogli swoich podopiecznych oferować innym pracodawcom.
Ruch w interesie będzie więc duży, ale wedle przewidywań ekspertów spadną ceny za piłkarzy oraz oferowane im wynagrodzenia. Latem w ofercie pojawi się wielu znanych graczy, a wyceniając ich wedle aktualnych cen, najdroższa „11” wygląda tak: W. Benitez (Nice) – T. Meunier (PSG), T. Kouassi (PSG), J. Vertonghen (Tottenham), L. Kurzawa (PSG) – Willian (Chelsea), D. Silva (Man City), C. Aranguiz (Bayer Leverkusen), F. Fraser (Bournemouth) – E. Cavani (PSG), D. Mertens (Napoli).

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Mamy Sejm jak z czasów sanacji

Zostaw komentarz