Im bliżej rozpoczęcia przełożonych z powodu pandemii igrzysk w Tokio, tym więcej w Japonii przeciwników imprezy. Ostatnio dołączył do tego grona dziennik „Asahi Shimbun”, który jest… jednym z oficjalnych sponsorów olimpiady.
Redakcja dziennika w środę w komentarzu zaapelował do japońskiego rządu, żeby w związku notowanym w ostatnich tygodniach gwałtownym wzrostem liczby zakażonych koronawirusem w Tokio i reszcie kraju, podjął decyzję o odwołaniu igrzysk. „Żądamy, aby premier Yoshihide Suga obiektywnie ocenił sytuację i podjął decyzję przeciwko organizacji tego lata igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich w trosce o zdrowie obywateli” – napisano w komentarzu redakcyjnym „Asahi Shimbun”, jednego z największych dzienników w Japonii. Według autorów apelu rząd Japonii, lokalne władze Tokio i działacze komitetów olimpijskich – japońskiego i międzynarodowego nie liczą się z obawami opinii publicznej. A z sondaży wynika, że większość obywateli Kraju Kwitnącej Wiśni jest przeciwna organizacji igrzysk. W połowie maja w badaniu przeprowadzonym przez „Asahi Shimbun” sprzeciw w tej kwestii wyraziło 83 procent ankietowanych.
Impreza ma się rozpocząć 23 lipca, tymczasem W Tokio i kilku innych prefekturach Japonii wciąż obowiązuje stan wyjątkowy, którego celem jest opanowanie czwartej fali zakażeń koronawirusem. Według ekspertów wywołały ją nowe, bardziej zaraźliwe warianty patogenu, które szerzą się w tym kraju od lutego. W swoim apelu „Asahi Shimbun” przywołuje opinię wiceprzewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Johna Coatesa, który oświadczył na konferencji prasowej, że igrzyska mogą się odbyć nawet w czasie stanu wyjątkowego. Japoński dziennik ocenił tę wypowiedź jako „zdumiewającą”. Gazeta przypomina również, że z powodu pandemii niektórzy sportowcy nie mogli wziąć udziału w kwalifikacjach do igrzysk w Tokio, a innym kryzys utrudnił treningi i przygotowania.
Ta sprawa ma też „drugą stronę medalu”. Jak wyliczył jeden z japońskich instytutów badawczych, Japonia straciłaby na odwołaniu igrzysk 16 mld dolarów.