Nie milkną echa niebywałego zwycięstwa Igi Świątek w finale turniej WTA 1000 w Rzymie. 19-letnia Polka rozbiła 6:0, 6:0 Karolinę Pliskovą, byłą liderkę rankingu WTA, a dzięki zdobytym punktom awansowała w rankingu WTA na 9. miejsce. Świątek jest drugą Polką po Agnieszce Radwańskiej, która przebiła się do pierwszej dziesiątki światowej listy.
Sukces Świątek na ziemnych kortach w Rzymie znów zwrócił na nią uwagę fanów tenisa. Komentowano głównie wynik jej finałowej potyczki z Pliskovą, bo też „rowerki”, jak w tenisowym żargonie zwie się porażki 0:6, 0:6, w finałach tenisowych turniejów pod szyldem WTA to wielka rzadkość. W XXI wieku takiego wyczynu przed Świątek dokonały tylko trzy zawodniczki – Francuzka Marion Bartoli (w 2006 roku wygrała do zera z Rosjanką Olgą Puczkową w halowym turnieju w Quebec City), Agnieszka Radwańska (w 2013 roku w finale turnieju w Sydney pokonała 6:0, 6:0 Słowaczkę Dominikę Cibulkovą) i Rumunka Simona Halep (w 2016 roku w finale turnieju w Bukareszcie rozbiła do zera Łotyszkę Anastasiję Sevastovą). Zwycięstwo do zera Świątek nad Pliskovą ma jednak większą wartość co najmniej z dwóch powodów – turniej w Rzymie to zawody wyższej rangi od poprzednio wymienionych, a żadna z rywalek trzech wcześniej wymienionych tenisistek nie była liderką światowej listy, zaś w chwili klęski nie były sklasyfikowane w Top 10 rankingu WTA. Pliskova po przegranym meczu z Polką nie była w stanie wyjaśnić przyczyn klęski. „To nie był mój najlepszy dzień, a Iga zagrała przeciwko mnie perfekcyjnie. Robiłam co mogłam, ale jak już wspomniałam – to nie był mój dzień” – przyznała czeska tenisistka. Tenisowi eksperci zwracali też uwagę na fakt, że Świątek jest dopiero czwartą nastolatką, która wygrała turniej rangi WTA 1000. Przed nią sztuki tej dokonały Białorusinka Wiktoria Azarenka (Miami, 2009), Szwajcarka Belinda Bencic (Toronto, 2015) oraz Kanadyjka Bianca Andreescu (Indian Wells i Toronto, oba triumfy w 2019).
Łatwość, z jaką Świątek rozgromiła w niedzielnym finale rutynowaną czeska tenisistkę wywołała powszechne zaskoczenie, albowiem dzień wcześniej Polka musiała stoczyć dwa ciężkie pojedynki. Najpierw zmierzyła się w przełożonym z piątku z powodu opadów deszczu ćwierćfinałowym spotkaniu z Ukrainką Jeliną Switoliną, które wygrała 6:2, 7:5, a kilka godzin później ponownie wyszła na kort do półfinałowego boju z 17-letnią Amerykanką Cori Gauff, w którym zwyciężyła 7:6, 6:3. Miała więc prawo być zmęczona i całkiem niewykluczone, że Pliskova właśnie na to liczyła i chyba się przeliczyła.
W pierwszym secie 19-letnia Polka całkowicie zdominowała czeską tenisistkę. Zdobyła 24 z 28 punktów, popełniła tylko jeden niewymuszony błąd (Pliskova 10), miała stuprocentową skuteczność po pierwszym serwisie. Wygrała pierwszą partię w 22 minuty, a drugiego seta zakończyła po 24 minutach. W jej zagraniach nie było przypadku, większość uderzeń była przemyślana, posłana z ogromną siłą i techniczną wirtuozerią. Pliskova z każdą kolejna przegraną piłką gasła i widać było, jak narasta w niej frustracja. Nie skreczowała jednak, chociaż doświadczone zawodniczki w takich beznadziejnych sytuacjach zwykle znajdują jakiś pretekst do przerwania pojedynku z nakręcaną powodzeniem rywalką. Pewnie liczyła w głębi ducha na to, że młoda Polka w drugiej odsłonie pojedynku straci koncentrację i zacznie popełniać błędy. Przeliczyła się jednak, bo Świątek zaczęła drugiego seta od zdobycia gema bez straty punktu, a w drugim przełamała serwis Czeszki. W tym momencie Pliskovej puściły nerwy i ze złości połamała rakietę. Jeszcze przy stanie 5:0 dla Polki podjęła walkę o choćby honorowego gema, ale skoncentrowana na zadaniu Świątek goniła do każdej piłki i nie pozwoliła rywalce odebrać sobie punktu. Cały mecz trwał 46 minut. Świątek zdobyła 51 punktów, a Pliskova zaledwie 13. To był finał, który przetrwa w pamięci sympatyków tenisa.
Dla Świątek triumf na rzymskich kortach to trzeci turniejowy triumf w karierze, ale pierwszy w imprezie rangi WTA 1000 (wg. dawnej terminologio WTA Premier Mandratory). I oczywiście nie najważniejszy, bo na takie miano zasługuje rzecz jasna jej ubiegłoroczne zwycięstwo w wielkoszlemowym French Open na ziemnych kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Za niespełna dwa tygodnie nasza tenisistka stanie do walki w obronie mistrzowskiego tytułu. Wygrana w Rzymie z miejsca wywindowała jej notowania u bukmacherów. Kursy na zwycięstwo 19-latki z Raszyna są najniższe – za każde postawione euro można w przypadku jej wygranej w Paryżu dostać 4,5 euro wypłaty. Dla porównania kurs na liderkę rankingu WTA Australijką Ashleigh Barty wynosi 1:6, na trzecią w rankingu Rumunkę Simonę Halep 1:7, na Białorusinkę Arynę Sabalenkę 1:8,5, a na wiceliderkę rankingu Japonkę Naomi Osakę 1:15. Na paryskich kortach Świątek ma do obrony mnóstwo rankingowych punktów, ale rzymski turniej pokazał, że ma duże szanse na udany występ w Paryżu.
French Open 2021 rozpocznie się 30 maja, a dzień później Iga przestanie już być nastolatka, bo „stuknie” jej 20 lat. Nie zmieni to jednak faktu, że do zmagań na kortach Rolanda Garrosa przystąpi jako dziewiąta zawodniczka w rankingu WTA, a w elitarnym gronie tenisistek z Top 10 zestawienia jest najmłodsza. Rok starsza od niej jest sklasyfikowana na 7. miejscu Kanadyjka Bianca Andreescu, 22 lata ma Amerykanka Sofia Kenin (WTA 5), po 23 lata mają Naomi Osaka (WTA 2) i Białorusinka Aryna Sabalenka (WTA 4), 25 lat ma Australijka Ashleigh Barty (WTA 1), 26 lat Ukrainka Jelina Switolina (WTA 6), po 29 Rumunka Simona Halep (WTA 3) i Karolina Pliskova (WTA 10), a 39 lat legendarna Serena Williams (WTA 8).
Świątek jest drugą po Agnieszce Radwańskiej Polką, która znalazła się w Top 10 światowej listy, ale starsza z sióstr Radwańskich wspięła się aż na drugie miejsce i nawet miała szanse na pierwszą lokatę. Niewykluczonej jednak, że już niedługo także pod tym względem Świątek ją przebije.