23 listopada 2024
trybunna-logo

I poodpadały…

2018 Citi Open Tennis

Katarzyna Kawa, Magda Linette i Maja Chwalińska po przejściu pierwszej rundy i rozbudzeniu apetytów kibiców odpadły w 2. rundzie Wimbledonu.

Pierwsza na kort weszła Magda Linette, która na otwarcie wygrała z Meksykanką Fernandą Contreras Gomez 6:1, 6:4. Było jednak jasne, że w kolejnym meczu czeka ją znacznie trudniejsze zadanie. Polka w światowym rankingu zajmuje 65. miejsce, a Kerber 19. W dodatku 34-letnia zawodniczka to była liderka listy WTA, która w dorobku ma m.in. trzy wielkoszlemowe triumfy – Australian Open 2016, US Open 2016 i Wimbledon 2018.

Początek spotkania był wyrównany, a o zwycięstwie Kerber w pierwszym secie zadecydowało przełamanie w ósmym gemie. Druga partia zaczęła się natomiast od wzajemnych przełamań. Później jednak uwidoczniła się lekka przewaga faworytki. Linette zawiódł serwis w siódmym oraz dziewiątym gemie i po niespełna półtorej godzinie pożegnała się z turniejem.
O porażce Polki zadecydowało m.in. popełnienie aż 29 niewymuszonych błędów. Słynąca z dobrej defensywy Kerber grała solidniej i pomyliła się tylko 16-krotnie.

Najlepszym wimbledońskim wynikiem w karierze 30-letniej Linette pozostaje trzecia runda, do której docierała w 2019 i 2021 roku.

Oceniła, że elementem, który w największym stopniu przesądził o jej porażce w drugiej rundzie Wimbledonu, był słaby serwis w jej wykonaniu. Przyznała też, że reprezentantka Niemiec Angelique Kerber zagrała bardziej solidnie od niej.

„Żałuję, że tak słabo serwowałam, bo serwis naprawdę mógł mi dziś pomóc, zwłaszcza tu na trawie, więc żałuję, że nie miałem więcej przewagi po serwisie. Obydwie miałyśmy szanse, ale ona zagrała solidniej, lepiej, pewniej w tych ważnych momentach” – powiedziała Linette na konferencji prasowej po meczu. Polka przegrała go w dwóch setach 3:6, 3:6.

„Serwis powinien być bronią, a moją dziś nie był. A mam bardzo dobry serwis, więc tym bardziej żałuję, że nie mogłam znaleźć dziś lepszego rytmu. Z drugiej strony i tak powinnam znaleźć troszkę lepsze rozwiązania, bo miałam bardzo dużo szans, więc po prostu żałuję, że w tych ważnych punktach ona potrafiła wznieść się poziom wyżej, nawet nie tyle wyżej, lecz utrzymać solidność i zagrać po prostu bardzo poprawny, solidny tenis. Ja gdzieś tam byłam bardzo nierówna” – dodała.

Linette jeszcze nie kończy udziału w Wimbledonie, bo gra też w deblu w parze z Amerykanką Bernardą Perą. Przyznała, że w związku z turniejem deblowym są mniejsze oczekiwania i mniejsza presja, co bywa zaletą.

„Zagramy właściwie pierwszy raz na trawie, jakikolwiek pierwszy turniej na trawie razem, więc zobaczymy jak to będzie. Mam nadzieję, że uda nam się wygrać parę meczów. Myślę, że dlatego te wyniki deblowe były czasem niezłe, bo nie stawiam sobie praktycznie w ogóle żadnej presji. Jak wyjdziemy obie bardzo zrelaksowane, to nam się to fajnie układa” – zaznaczyła.

Druga na trawiastych kortach w Londynie walczyła Maja Chwalińska. 20-latka zajmuje 170. miejsce, a Riske-Amritraj 36. To było ich pierwsze spotkanie. Trwało nieco ponad dwie godziny.

Polka w pierwszej rundzie pokonała wyżej notowaną Czeszkę Katerinę Siniakovą (WTA 79) 6:0, 7:5. Początek meczu z Amerykanką sugerował, że może sprawić kolejną niespodziankę. Chwalińska przełamała rywalkę już w drugim gemie. Sama serwowała bez zarzutu i w efekcie wygrała pierwszego seta 6:3.

Drugą partię również zaczęła bardzo obiecująco, bo od przełamania. Później jednak jej gra kompletnie się załamała. Do końca spotkania Chwalińska nie wygrała już nawet jednego gema. W drugim secie uległa 1:6, a w trzecim 0:6.

Riske-Amritraj grała bardzo agresywnie. Na swoim koncie zapisała aż 38 zagrań kończących, a Chwalińska tylko 18.
Tym niemniej Wimbledon jest krokiem w dobrym kierunku i jest zadowolona ze swojego występu w turnieju.

„Cieszę się z tego turnieju i z tego jak zagrałam, bo zostawiłam na korcie wszystko, co miałam i mogę być z tego powodu dumna. W połowie drugiego seta już tak naprawdę miałam skurcze w całym ciele, przy stanie 1:3 w drugim secie poczułam, że zeszło ze mnie powietrze i moja energia spadła drastycznie. Ona była bardzo solidna i biegała do wszystkiego, a ja po prostu nie wytrzymałam już tego później” – mówiła na konferencji prasowej po meczu.

„Ten turniej pokazał, że mam umiejętności, żeby grać już z dziewczynami z czołówki, natomiast potrzebuję jeszcze ogrania z nimi, bo one grają na innej intensywności. Wytrzymałam półtora seta i później moje ciało powiedziało: nie. Jest to dobre doświadczenie, pokazuje, że idę w dobrym kierunku, ale mam jeszcze dużo pracy przed sobą. Żeby wygrywać z takimi dziewczynami potrzebuję się jeszcze wzmocnić fizycznie i grać jak najwięcej takich meczów, na takiej intensywności” – kontynuowała.

„Wygranie Wimbledonu to zawsze było moje największe marzenie tenisowe, więc mam nadzieję, że jest to jeszcze przede mną i do tego dążę. Uważam tegoroczny turniej za duży krok naprzód. Wygrałam tu swój pierwszy mecz wielkoszlemowy, wygrałam swój pierwszy mecz z rywalką z Top 100 i dziś wygrałam seta z dziewczyną rozstawioną z numerem 28. i był to pierwszy mecz z tak wysoko notowaną zawodniczką, więc to doświadczenie pokazuje, że mam dobry tenis, ale do tych meczów trzeba się jeszcze lepiej przygotować fizycznie” – podkreśliła Chwalińska.

Katarzyna Kawa weszła na kort po godzinie 20 – jako ostatnia grająca tego dnia Polka. I miała najtrudniejsze zadanie. Jej rywalką była rozstawiona z numerem 3. Tunezyjka Ons Jabeur. Kawa w światowym rankingu zajmuje 132. miejsce i do turnieju głównego przebiła się przez kwalifikacje. Na otwarcie pokonała Kanadyjkę Rebeccę Marino 6:4, 3:6, 7:5, ale Jabeur okazała się za mocna. W dodatku Polce dokuczały problemy z ramieniem.

Kawa dzielnie utrzymywała się w grze do stanu 4:4 w pierwszym secie. Co prawda już w gemie otwarcie została przełamana, ale w czwartym zrewanżowała się rywalce tym samym. Od wyniku 4:4 na korcie dominowała już tylko Jabeur. Tunezyjka wygrała osiem gemów z rzędu i zamknęła spotkanie w nieco ponad godzinę.

W drugim secie Kawa przy stanie 0:3 poprosiła o przerwę medyczną. Fizjoterapeutka pracowała nad jej ramieniem także jeszcze nieco później, ale pozytywnie na grę Polki nie była w stanie wpłynąć.

„Nie weszłam najlepiej w mecz, ale udało mi się wyrównać wynik, natomiast w pewnym momencie moje ciało odmówiło posłuszeństwa i całkowicie się posypałam w tym meczu. Niestety, nie byłam już w stanie wycisnąć więcej ze swojego ciała i ze swojej ręki” – powiedziała Kawa na konferencji prasowej.

„Nie było jakichś długich wymian, obie starałyśmy się grać agresywnie na początku, więc nie mogę powiedzieć, że intensywność gry była dla mnie za duża, tylko w pewnym momencie nie byłam w stanie już machać ręką tak szybko, jak bym chciała i spowodowało to, że zaczęłam popełniać masę błędów, których pewnie normalnie bym nie zrobiła. Nie byłam w stanie tego kontrolować” – dodała.

Tym niemniej swój udział w tegorocznym turnieju ocenia pozytywnie.

„To jest pierwsza moja druga runda, drugi turniej główny wielkoszlemowy, pierwszy raz przeszłam eliminacje, zagrałam mecz z zawodniczką z Top 10, więc myślę, że jest to budujące doświadczenie” – oceniła.


bnn/pap

Poprzedni

Przed wyścigiem nalot

Następny

Ukraiński sen