28 września 2024
trybunna-logo

HME Toruń 2021: Medali dużo, ale za mało ze złota

W sensie liczbowym lekkoatletyczna reprezentacja Polski wypadła w halowych mistrzostwach Europy okazale, bo zdobyła 10 medali, ale w klasyfikacji medalowej zajęła dopiero 9. miejsce. I to jest jednak porażka, bo w dwóch poprzednich europejskich czempionatach pod dachem, w 2017 i 2019 roku, biało-czerwoni byli na pierwszej pozycji.

Nasi lekkoatleci nie zdołali w Toruniu triumfować w klasyfikacji medalowej halowych mistrzostw Europy. Wywalczyli co prawda aż 10 krążków, ale tylko jeden złoty, który zdobył niespodziewanie na 800 m Patryk Dobek. Pozostały medalowy dorobek naszej reprezentacji to pięć srebrnych krążków – Justyny Święty-Ersetic (400 m), Marcina Lewandowskiego (1500 m), Michała Haratyka (pchnięcie kulą), Joanny Jóźwik (800 m), Mateusza Borkowskiego (800 m) oraz cztery brązowe – Piotra Liska (skok o tyczce), Pawła Wiesiołka (siedmiobój), Angeliki Cichockiej (800 m) i sztafety pań 4×400 m. W liczbie medali lepsza od Polski była tylko ekipa Wielkiej Brytanii, która wywalczyła ich 12 (dwa złote, cztery srebrne i sześć brązowych).
Klasyfikacje medalowe halowego czempionatu Europy wygrywały już Rosja i Związek Radziecki, Niemcy (zarówno NRD, jak i RFN, a także Niemcy już po zjednoczeniu), Wielka Brytania, nawet Czechosłowacja w 1981 roku. Tym razem po raz pierwszy zwyciężyła Holandia. Wystarczyły do tego cztery złote medale, a zatem mniej niż Polska wywalczyła na mistrzostwach w Belgradzie w 2017 roku i Glasgow w 2019 roku, kiedy dwukrotnie z rzędy wygrywała klasyfikację medalową. Holendrzy zgarnęli w sumie siedem krążek, dokładając do czterech złotych jeszcze jeden srebrny i dwa brązowe. Druga lokata przypadła Portugalii (tylko trzy złote medale), a trzecia ekipie Wielkiej Brytanii, bo jej lekkoatleci na najwyższym podium stawali jedynie dwukrotnie. Polskę w klasyfikacji medalowej wyprzedziły jeszcze reprezentacje Belgii (dwa złote, dwa srebrne i jeden brązowy), Francji (dwa złote i dwa srebrne), Ukrainy (dwa złote i jeden srebrny), Norwegii (tylko dwa złote i Szwajcarii (tylko dwa złote).
Występ naszych lekkoatletów w Toruniu trudno więc uznać za sukces, ale też nie można go nazwać porażką, bo biało-czerwoni zdobyli więcej medali niż dwa lata temu w Glasgow, ale mniej z najszlachetniejszego kruszcu. Tylko dwukrotnie w historii halowych mistrzostw Europy polska reprezentacja wywalczyła więcej niż 10 medali – dwa lata temu w Glasgow (12) oraz w 1973 roku w Rotterdamie (też 12, w tym dwa złote).
Dorobek polskiej ekipy mógł być jeszcze pokaźniejszy, gdyby nie koronawirus, przez który ze startu musiała wycofać się nasza czołowa sprinterka Ewa Swoboda i męska sztafeta 4×400 m, a także zwyczajnie nieudane występy w finale, choćby płotkarzy Karoliny Kołeczek i Damiana Czykiera. Na 800 metrów stawialiśmy na Adama Kszczota, tymczasem zwyciężył startujący na tym dystansie eksperymentalnie Patryk Dobek, a drugi linię mety minął Mateusz Borkowski, natomiast Kszczot ukończył bieg dopiero na czwartej pozycji. Przez moment mieliśmy też złoto w biegu na 1500 metrów, które po dyskwalifikacji Norwega Jakoba Ingebrigtsena przyznano drugiemu na mecie Marcinowi Lewandowskiemu, lecz po awanturze norweskiej ekipy sędziowie cofnęli ten werdykt.
W toruńskiej imprezie z dobrej strony zaprezentowało się młode pokolenie naszych lekkoatletów. Oprócz rewelacyjnego Patryka Dobka, furorę zrobiła też nastolatka Pia Skrzyszowska w biegu płotkarskim, Mateusz Borkowski i Paweł Wiesiołek w wieloboju. Jeszcze tym razem nie sięgnęli po złote medale, ale przyszłość przed nimi. Nasza ekipa sporo straciła na sile z powodu koronawirusa i to jest poważne ostrzeżenie na cztery miesiące przed igrzyskami w Tokio. PZLA musi zadbać o utrzymanie nadzwyczajnych środków ostrożności i pełną izolację kadrowiczów, inaczej stracimy szanse na olimpijskie medale zanim zacznie się o nie rywalizacja.
Innym rozwiązaniem, chociaż wzbudzającym już teraz mnóstwo kontrowersji, jest zaszczepienie wszystkich członków olimpijskiej reprezentacji poza kolejnością. W innych krajach już to zrobiono, na co zwrócił uwagę prezes PZLA Henryk Olszewski: „Do Torunia przyjechały reprezentacje, które swoich najlepszych zawodników mają już szczepionych. A nasi nie zostali zaszczepieni. To jest błąd, bo albo się szykujemy do wielkiej imprezy i chcemy mieć wyniki, albo zostawmy to i bawmy się w loterię”. W wypowiedziach dla mediów dawał przy tym do zrozumienia, że tę sprawę można załatwić jedynie na szczeblu rządowym. „Czy jest to możliwe, proszę pytać ministra sportu” – sugerował dziennikarzom prezes Olszewski. Temat zapewne wróci w czerwcu, gdy nasza olimpijska ekipa, nie tylko zresztą lekkoatletyczna, zacznie się szykować do wyjazdu do Tokio.

Poprzedni

Nasz kwartet w Rosji gra jak z nut

Następny

Nowy sternik Barcy

Zostaw komentarz