16 listopada 2024
trybunna-logo

Gwardia zbiła PGE Vive

Szczypiorniści Gwardii Opole bezlitośnie wykorzystali zmęczenie graczy PGE Vive po finale Pucharu Polski

Nic nie trwa wiecznie. Po trzech latach i 103 meczach bez porażki w krajowych rozgrywkach, szczypiorniści PGE Vive Kielce w końcu znaleźli pogromców. W pierwszym półfinałowym meczu przegrali na wyjeździe z Gwardią Opole 31:32.

To największa sensacja ostatniej dekady w polskiej klubowej piłce ręcznej. Dominujący w klubowych rozgrywkach zespół PGE Vive Kielce po 103 wygranych w ciągu ostatnich trzech sezonów meczach z rzędu w końcu doznał sensacyjnej porażki, pierwszej od 13 marca 2016 roku, kiedy to ulegli innej potędze w naszym klubowym szczypiorniaku, Orlenowi Wiśle Płock. W ostatnich latach w Europie tylko FC Barcelona Lassa może pochwalić się równie efektowną serią zwycięstw. Od maja 2013 roku do kwietnia 2018 roku „Duma Katalonii” wygrała 146 spotkań ligowych z rzędu.

W historii rozgrywek w fazie play off Superligi od sezonu 2009/2010) PGE Vive nie przegrało meczu przed finałem rozgrywek. Poprzedniej porażki w półfinale kielczanie doznali jedenaście lat temu, dokładnie w kwietnia 2008 roku w przegranym dwumeczu z Zagłębiem Lubin.

I głównie z tego powodu porażka kielczan w Opolu z Gwardią jest taką gigantyczną sensacją, ale także dlatego, że zespół PGE Vive to uczestnik Final Four obecnej edycji Ligi Mistrzów i niedawny pogromca milionerów z Paris Saint-Germain w ćwierćfinale tych elitarnych rozgrywek. Zwycięstwo szczypiornistów Gwardii Opole odbiło się szerokim echem w środowisku polskiej piłki ręcznej, bo w zasadniczej części sezonu podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa dwukrotnie z nimi bezproblemowo wygrali 36:26 i 40:30. Ale chyba nikt nie wierzy, że opolska drużyna zdoła w rewanżu w kieleckiej Hali Legionów utrzymać jednobramkową przewagę i wyeliminuje PGE Vive z rywalizacji o mistrzostwo Polski. Bo to dopiero byłoby epokowym wydarzeniem.

Jeśli coś może wpadkę kieleckiej ekipy usprawiedliwić, to chyba tylko fakt, że do meczu w Opolu przystąpiła ledwie dwa dni po morderczym wysiłku jaki musiała włożyć w pokonanie Orlenu Wisły Płock w finale Pucharu Polski. „Moi zawodnicy to nie maszyny, tylko ludzie i jak wszyscy mają granice wytrzymałości” – skomentował krótko porażkę trener Dujszebajew.
W drugim półfinale w Kwidzynie zespół Orlenu Wisły Płock zmierzył się z miejscowym MMTS. Ale rywale „Nafciarzy” nie wzięli przykładu z Gwardii Opole i nie stawili równie skutecznego oporu, więc za karę zostali zdemolowani i przegrali 13:25. Jeśli ktoś z kibiców przybyłych do hali sportowej w Kwidzynie liczył na zwycięstwo miejscowych, to szybko musiał pozbyć się złudzeń. Po „Nafciarzach” nie było widać, że trzy dni wcześniej stoczyli ciężki bój w finale Pucharu Polski z PGE Vive. Mecz rewanżowy będzie w ich przypadku czystą formalnością. Ale w finale raczej na sto procent przyjdzie im znów walczyć z kielczanami.

 

Poprzedni

Piast zmarnował okazję

Następny

Bańka jedzie do Kanady

Zostaw komentarz