16 listopada 2024
trybunna-logo

Grać z Rosją czy nie grać, oto jest pytanie

PZPN we wtorek zapytał FIFA czy meczu Rosja – Polska ma się odbyć 24 marca w Moskwie. Rosyjskie środowisko sportowe zareagowało na wątpliwości polskiej strony lekceważąco, ale w czwartek sytuacja uległa radykalnej zmianie, bo wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę. I teraz wygląda na to, że nasi piłkarze ze „Sborną” nie zagrają.

W poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości dwóch samozwańczych republik w Donbasie – Donieckiej i Ługańskiej, a w czwartek nad ranem rosyjskie wojska rozpoczęły inwazję na Ukrainę. Wydarzenia te rzutują rzecz jasna także na świat sportu. Jeszcze we wtorek pojawiły się doniesienia, że UEFA rozważa przeniesienie finału Ligi Mistrzów, który 28 maja ma się odbyć w Petersburgu, ale działacze europejskiej federacji natychmiast zdementowali te pogłoski. PZPN wystosował do UEFA i FIFA oficjalne pisma, w którym przedstawił swoje obawy dotyczące zaistniałej sytuacji, a w mediach społecznościowych opublikował takie oto oświadczenie. „W związku z napiętą sytuacją polityczną na terenie Ukrainy i Federacji Rosyjskiej, a także możliwej dalszej eskalacji i rozpoczęcia konfliktu zbrojnego, PZPN zwrócił się do FIFA o pilne wyjaśnienie kwestii związanych z organizacją meczu z Rosją w Moskwie”. Rosyjska federacja piłkarska (RFU) zareagowała gniewnie na inicjatywę polskiej strony. Jej odpowiedź upubliczniła telewizja Russia Today, która jest propagandową tubą Kremla. „Zgodnie z kalendarzem zatwierdzonym przez UEFA, Rosyjska Federacja Piłkarska kontynuuje przygotowania do meczu z Polską 24 marca na Stadionie Dynama w Moskwie” – podała rosyjska federacja, a członek jej komitetu wykonawczego Michaił Gierszkowicz w wypowiedzi udzielonej RIA Nowosti otwarcie przyznał: „Nie mamy w tej kwestii żadnych obaw, FIFA na pewno nie przeniesie meczu z Polską. To bardzo potężna organizacja i nie ulegnie żadnym naciskom, a jestem wręcz pewien, że nawet nie zwróci uwagi na te prośby. PZPN szuka szans na złamanie zasad i chce zwiększyć szanse swojej reprezentacji w meczu barażowym, bo wie, że w Rosji będzie jej dużo trudniej wygrać niż na neutralnym boisku” – stwierdził działacz RFU. Także w Polsce pojawiły się podobne opinie. Najbardziej znaczącą wyraził Zbigniew Boniek. „Nawoływanie do tego, żeby Polska zbojkotowała baraż w Moskwie, to jest zachowanie kompletnie niepoważne” – stwierdził były prezes PZPN, a obecnie wiceprezydent komitetu wykonawczego UEFA. Co jest w tym niepoważnego wie chyba tylko Boniek, a także jego koledzy z władz tej światowej piłkarskiej korporacji, dla których jedynym celem i sensem działania jest zarabianie coraz większych pieniędzy. Nie da się jednak zaprzeczyć, że patrząc na sprawę przez ten pryzmat nie ma większych szans na to, iż postulat polskiej strony o przeniesieniu meczu z Rosją na neutralny teren zostanie wzięty pod uwagę. Władze PZPN, organizacji także przecież należącej do światowego futbolowego korpo, z całą pewnością same z siebie żadnej decyzji nie podejmą i będą czekać aż zrobi to ktoś za nie. Problem w tym, że FIFA i UEFA nie przymuszone przez światową opinię publiczną i rządy państw sprzeciwiających się rosyjskiej agresji, mogą w tej sprawie nie zrobić nic, albo wykonywać do końca decyzyjne uniki. I raczej tego należy się spodziewać zważywszy na kwoty, jakie rosyjski biznes od lat pompuje w międzynarodowe organizacje piłkarskie. Pamiętajmy, że po aneksji Krymu w 2014 roku FIFA nie odebrała Rosjanom organizacji mundialu w 2018 roku, a w Euro 2020/21 Polacy rozgrywali przecież swoje mecze na stadionie w Petersburgu. Nie ulega jednak wątpliwości, że wykluczenie Rosji z piłkarskiej rodziny byłoby być może najbardziej dotkliwą sankcją dla Kremla, bo zostałaby z całą pewnością zauważona przez szerokie kręgi rosyjskiego społeczeństwa i byłaby trudna do wygrania na płaszczyźnie propagandowej.
Rosjanie chcą nie tylko zagrać, ale też wygrać barażowy mecz z Polską. I robią co się da, żeby ich reprezentacja pokonała 24 marca biało-czerwonych na stadionie Dynama Moskwa. Pierwotnie spotkanie miało się odbyć na największym obiekcie w tym kraju (na 85 tys. miejsc), moskiewskich Łużnikach, ale ponieważ pandemia koronawirusa w Rosji na początku tego roku przybrała rekordowe rozmiary, władze wydały zakaz organizacji imprez masowych z udziałem publiczności. I dlatego rosyjska federacja piłkarska uznała, że taniej wyjdzie zagrać przy pustych trybunach na kameralnym stadionie Dynama – VTB Arena, mogącym pomieścić 26 tysięcy widzów. W środę RFU poinformował, że wobec poluźnienia przez władze państwowe przepisów epidemicznych mecz Rosja – Polska odbędzie się z udziałem publiczności. Co prawda w ograniczonej liczbie, bo obecne przepisy zezwalają na zapełnienie trybu maksymalnie w 70 procentach, co w warunkach stadionu Dynama oznacza doping około 18 tysięcy kibiców, a nietrudno przewidzieć, że do 24 marca przepisy zmienią się tak dalece, że na trybunach pojawi się komplet publiczności. I będą to wyłącznie fani zespołu gospodarzy, bo jak wyjaśnił rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski, wedle obowiązujących w Rosji przepisów epidemicznych Polska zalicza się do krajów, których obywatele mają zakaz wjazdu na teren Rosji. Teoretycznie zatem PZPN może zażądać od rosyjskiej federacji przysługującej mu pięcioprocentowej puli miejsc na stadionie (1300 biletów), ale żaden ich nabywca w Polsce nie będzie mógł z nich skorzystać, bo nie zostanie do Rosji wpuszczony. Większe szanse na to mieliby Polacy z podwójnym obywatelstwem, ale w obecnej sytuacji międzynarodowej nie ma się co łudzić, że rosyjskie władze zrobią jakiś ukłon pod adresem Polaków.
Zasadne wydaje się więc stawiane coraz częściej pytanie, czy nasze piłkarska reprezentacja w ogóle powinna stawać do meczu z Rosjanami. Jeśli polskie władze wydadzą PZPN zakaz, czego wykluczyć nie można, sądząc po ostatnich wypowiedziach ministra sportu Kamila Bortniczuka oraz wicepremiera oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i na znak protestu przeciwko agresji na Ukrainę biało-czerwoni zrezygnują z występu w Moskwie, FIFA zapewne przyzna rosyjskiej drużynie walkowera. I całkiem niewykluczone, że to samo będzie musiała zrobić także w drugim meczu, w którym Rosjan czeka potyczka albo ze Szwecją, albo z Czechami. A prezes szwedzkiej federacji Karl Erik Nilsson stawia sprawę jasno: „Dziś wszystkie myśli kierują się na Ukrainę i do przyjaciół, których tam mamy. Trudno sobie teraz wyobrazić, że za kilka tygodni zagramy prawdopodobny mecz w Rosji. W tej chwili wydaje się to nie do pomyślenia” – mówi Karl Erik Nilsson, prezes szwedzkiej federacji dla „Fotbollskanalen.se”. PZPN ma więc nie lada problem do rozwikłania. Mecz Rosja – Polska nie jest już teraz sprawą czysto sportową, którą można wyjąć poza nawias pod pozorem apolityczności sportu. Ten mecz to jest sprawa polityczna.

Poprzedni

Łomża Vive o krok od awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów EHF

Następny

ZAKSA nie chce walkowera z Dynamem Moskwa