Marcin Gortat w nowym sezonie ligi NBA zagra w barwach zespołu Los Angeles Clippers. Na jego koszulce pojawi się numer „13”, który stał się jego znakiem firmowym. Gortat musiał jednak ten numer odkupić od kolegi.
Gortat w swojej karierze w NBA grał z numerami „4” lub „13”, przy czym „czwórkę” wybierał tylko w sytuacji, gdy „trzynastka” była już zajęta przez innego koszykarza w drużynie. W Los Angeles Clippers, do którego polski koszykarz przeszedł pod koniec czerwca z Washington Wizards, numer „13” był już jednak zajęty, bo przydzielono go jednemu z graczy pozyskanych przez klub w tegorocznym drafcie. „Postawiłem sprawę jasno, że chcę grać z „13”, zwłaszcza gdy powiedziano mi, ten numer dostał pierwszoroczniak.
Ponieważ jednak kluby zazwyczaj nie ingerują w tego typu spory między zawodnikami, musieliśmy sprawę załatwić sami. Gdy przyleciałem do Los Angeles na badania medyczne, przy okazji dogadałem się też z posiadaczem „13”. Po prostu go od niego wykupiłem” – wyjawił Gortat. Nasz jedynak w lidze NBA był tak zdeterminowany, że chciał zapłacić za „13” nawet 50 tys. dolarów, ale młodszy kolega zadowolił się kwotą 10 tysięcy „zielonych”.
Dlaczego Gortatowi tak bardzo zależało na mało przecież cenionej wśród sportowców „trzynastce”? Bo to już jest jego formowy numer. Mamy Fundację Marcina Gortata MG13, Szkołę Marcina Gortata MG13, a także mnóstwo różnych gadżetów z logiem MG13, które można zakupić za pośrednictwem fundacji. Dochód z ich sprzedaży przeznaczony jest na cele charytatywne. Gortat i „13” na jego koszulce stały się więc nierozerwalne, a zatem nic dziwnego, że nasz znakomity koszykarz zadbał, żeby w Los Angeles Clippers także mógł występować z tym numerem.