Apoloniusz Tajner stoi na czele Polskiego Związku Narciarskiego od 2006 roku.
Po raz ostatni został wybrany na prezesa w czerwcu 2018 roku, więc jego ostatnia kadencja wygaśnie w czerwcu przyszłego roku. Ostatnia, bo ustawa o sporcie z 2010 roku nie pozwala mu już ubiegać się o reelekcję. Najpoważniejszym kandydatem do zajęcia jego miejsca jest w tej chwili Adam Małysz.
Trudno znaleźć lepszego kandydata na nowego prezesa Polskiego Związku Narciarskiego od Adama Małysza. Bez dwóch zdań to najmocniejsze nazwisko w tym środowisku, ale też postać powszechnie w Polsce znana i szanowana nie tylko za wybitne osiągnięcia sportowe. Problem w tym, że sam Małysz dość długo miał w tej kwestii odmienne zdanie i kategorycznie odmawiał wstąpienia w wyborcze szranki. Ostatnio wywołał go jednak do tablicy Andrzej Wąsowicz, prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego, który w wywiadzie dla portalu Interia.pl stwierdził, że to Małysz powinien przejąć stery w PZN. „Od roku Adama usilnie namawiam do kandydowania i chyba jestem bliski uzyskania jego zgody. Najbardziej przekonuje go zapewnienie, że może liczyć na pełne poparcie ze strony dwóch największych okręgów – Tatrzańskiego i Śląsko-Beskidzkiego, które mają ponad 70 procent mandatów na walny zjazd PZN. A w takiej sytuacji jest więcej niż pewne, że nie pojawi się kontrkandydat” – przekonuje Wąsowicz.
Duża w tym zasługa Tajnera, który przez piętnaście lat swoich rządów dbał nie tylko swojej dobre relacje z oboma największymi związkami regionalnymi, ale też przyczynił się do zbudowania dobrych relacji między nimi. Także Małysz wywodzi się z tego narciarskiego środowiska. Dzisiaj ten wybitny przed laty skoczek narciarski świetnie sprawdza się w roli dyrektora sportowego PZN i z tego co słychać, jako najbliższy współpracownik Tajnera jest przez niego wtajemniczany w najbardziej poufne sprawy związku.
Obecny prezes na razie jednak oficjalnie nie namaścił Małysza na swojego następcę, lecz tylko dyskretnie w publicznych wypowiedziach wskazuje na niego jako swojego „naturalnego następcę”. Tajner podkreśla: „Prezesa wybierają delegaci na zjazd, a na ich decyzje na pewno będą rzutować rezultaty z igrzysk olimpijskich w Pekinie. Trudno też w tej chwili przewidzieć, kto jeszcze będzie chciał kandydować, a nie da się wykluczyć, że jakaś mocna kandydatura się pojawi”.
Małysz w tej kwestii na razie wypowiada się oszczędnie. „Nigdy nie mów nigdy. Dla mnie to jednak trudna sytuacja. Prezes związku to odpowiedzialna funkcja, pewnie też prestiż, ale ja lubię to, co robię. Jestem aktywny i to mi odpowiada bardziej niż siedzenie za biurkiem i chodzenie po imprezach – powiedział Małysz w rozmowie z „PS”.
Trochę szkoda, że Justyna Kowalczyk uciekła z PZN do Polskiego Związku Biathlonu, bo jej wyborcza potyczka z Małyszem byłaby z pewnością ekscytująca.