W maju turnieju w Paryżu nie będzie
Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) oraz organizacje zarządzające rozgrywkami kobiet (WTA)i mężczyzn (ATP) odwołały wszystkie turnieje zaplanowane w kwietniu i maju. Nie podjęto jednak decyzji w sprawie kończącego cykl imprez na ziemnej nawierzchni wielkoszlemowego French Open na kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Gospodarze tego turnieju nie konsultując się z nikim sami przełożyli turniej na wrzesień. I zrobiła się z tego afera.
We wtorek w tenisowym światku zawrzało na wieść, że tegoroczny French Open ma się odbyć nie jak zawsze na przełomie maja i czerwca, lecz na przełomie września i października. Wzburzenie powiększyła informacja, iż decyzję organizatorzy paryskiego turnieju podjęli samowolnie bez uzgodnienia jej z władzami kobiecego i męskiego tenisa (WTA i ATP). Wedle terminarza tegoroczna wielkoszlemowa impreza na kortach im. Rolanda Garrosa miał się odbyć w dniach 25 maja – 7 czerwca, jednak ze względu na pandemię koronawirusa, na którą francuskie władze zareagowały z opóźnieniem, już dzisiaj wydaje sie przesądzone, iż French Open podzieli los wszystkich wcześniejszych turniejów na kortach ziemnych w Europie (m.in. w Monte Carlo, Barcelonie, Monachium, Madrycie i Rzymie), które ITF, WTA i ATP zdążyły już wcześniej odwołać.
W tej sytuacji decyzja organizatorów French Open jest nawet zrozumiała. Jeśli coś w niej może bulwersować, to mało elegancki sposób w jaki Francuzi usiłują upchnąć swój prestiżowy turniej w jesiennej części tenisowego sezonu. I to z tego powodu podniósł się wrzask, jak tylko prezes Francuskiej Federacji Tenisowej Bernard Giudicelli w miniony wtorek ogłosił przeniesienie zmagań we francuskiej stolicy na nowy termin: 20 września – 4 października. Ta decyzja zaskoczyła wszystkich, ale nie wywołała jeszcze wojny. Organizatorzy dwóch pozostały turniejów Wielkiego Szlema, czyli Wimbledonu (termin to 29 czerwca – 12 lipca) i US Open (31 sierpnia – 13 września) po cichu solidaryzują się jednak z Francuzami, bo mają świadomość, iż w przypadku dłuższego niż się obecnie zakłada trwania pandemii mogą znaleźć się w podobnej sytuacji i też będą szukać dla siebie nowych terminów. A już przeniesienie French Open na przełom września i października spowoduje chaos w rozgrywkach ATP i WTA. Paryski turniej miałby się bowiem odbyć zaledwie tydzień po zakończeniu US Open, a to oznacza, że gracze w krótkim czasie będą musieli przestawić się z gry na twardych nawierzchniach na ceglaną mączkę. Nic dziwnego, że tenisiści i tenisistki trochę kręcą nosem na samowolkę organizatorów French Open, ale w puli nagród paryskiej imprezy jest prawie 50 milionów euro, więc bojkot na pewno jej nie grozi.