22 listopada 2024
trybunna-logo

Fabiański już trenuje

Występujący na co dzień w West Ham United Łukasz Fabiański, który od 10 stycznia leczył kontuzję uda, w miniony piątek wznowił treningi z zespołem. Powinien wrócić do gry w ciągu kilku, góra kilkunastu dni.

Fabiański nabawił się urazu 10 stycznia w meczu z Sheffield United. Dla 34-letniego bramkarza reprezentacji Polski był to dramat, bo ledwie dwa tygodnie wcześniej wrócił do gry po trwającej od września ubiegłego roku pauzie spowodowanej właśnie kontuzją uda, po której musiał poddać się operacji. Służby medyczne w West Hamie w komunikatach podawały, że przerwa w grze polskiego golkipera może potrwać nawet do lutego 2020 roku, ale ostatecznie trwała niemal równe trzy miesiące.
Powrót Fabiańskiego do drużyny kibice „Młotów” przyjęli z entuzjazmem, bo polski bramkarz swoją fantastyczną grą w poprzednim i w tym sezonie zaskarbił sobie ich sympatię, ale ważniejszym powodem do świętowania było to, że bez Polaka w składzie West Ham przestał zdobywać ligowe punkty. W jego pierwszym występie po powrocie, 28 grudnia ub. roku, ekipa „Młotów” jeszcze złej passy nie przerwała, ale w ówczesnym wiceliderem, Leicester City, przegrała minimalnie 1:2, a Fabiański popisał się efektowna obroną rzutu karnego. W kolejnym spotkaniu, z AFC Bournemouth, West Ham już wygrał i gdy wydawało się, że wszystko wróciło do normy, w meczu z Sheffield United reprezentant Polski musiał opuścić boisko już w 15. minucie.
Trener West Hamu David Moyes trochę się przestraszył, bo dubler Polaka, David Martin, odbiegał znacznie poziomem i w trybie awaryjnym sprowadził nowego bramkarza, Darrena Randolpha, ale Irlandczyk na dzień dobry puścił w dwóch meczach aż pięć bramek (jedną z Evertonem i cztery Leicester City. Ekipa Davida Moyesa po 23 meczach zajmuje dopiero 17. miejsce z dorobkiem 23 punktów i tylko lepszym bilansem bramkowym wyprzedza zespół AFC Bournemouth i Watford, znajdujące się w strefie spadkowej. Dlatego sympatyków tego londyńskiego klubu tak ucieszyła wieść, że Fabiański wrócił.

Poprzedni

Zmarł Rob Rensenbrink

Następny

48 godzin sport

Zostaw komentarz