23 listopada 2024
trybunna-logo

Euro 2020/21: To jest turniej nierównych szans

LONDON, ENGLAND – SEPTEMBER 21: The Henri Delaunay Cup is seen at Wembley Stadium during the UEFA EURO 2020 Launch Event at City Hall on September 21, 2016 in London, England. (Photo by Christopher Lee – UEFA/UEFA via Getty Images)

Wszyscy półfinaliści Euro 2020 grali w fazie grupowej wyłącznie u siebie. Włochy, Hiszpania, Anglia i Dania, w przeciwieństwie do wielu innych, nie musiały spędzać licznych godzin w samolotach i drodze na lotniska. Okazało się to niezwykle ważnym czynnikiem w tym turnieju.

W pierwszym półfinale, we wtorek 6 lipca Włochy zmierzyły się z Hiszpanią, a w środę Anglia zagra z Danią. Oba te mecze, podobnie jak zaplanowany na 11 lipca finał, zostaną rozegrane na stadionie Wembley. Tegoroczne mistrzostwa odbywały się w jedenastu miastach z różnych krajów, ale tak się jakość złożyło, że każdy z półfinalistów turnieju wszystkie spotkania grupowe rozgrywał wyłącznie na swoim terenie. Już przed Euro 2020 zwracano uwagę, że taka sytuacja postawi kilka drużyn w uprzywilejowanej sytuacji względem grupowych rywali, ponieważ gospodarze nie będą musieli tracić czasu i energii na podróże na mecze.
Występujący w grupie A Włosi trzy pierwsze mecze turnieju rozegrali w Rzymie, Duńczycy (grupa B) w Kopenhadze, Anglicy (grupa D) w Londynie, a Hiszpanie (grupa E) w Sewilli. W sumie tylko sześć drużyn miało taki komfort w fazie grupowej. Oprócz wymienionych także Holandia w grupie C (Amsterdam) oraz Niemcy w grupie F (Monachium). Tym zespołom jak wiadomo na niewiele to się zdało, bo odpadły już w 1/8 finału.
Anglia, dzięki zajęciu pierwszego miejsca w grupie D, wystąpiła u siebie również w 1/8 finału (2:0 z Niemcami), a teraz z czwórki półfinalistów będzie w najlepszej sytuacji, bo ponownie zagra na Wembley. Na dodatek na trybunach będą mogli właściwie zasiąść tylko angielscy fani, co selekcjoner reprezentacji Włoch Roberto Mancini uznał za wybitnie niesprawiedliwe. „Co prawda jest możliwość, że obywatele tych państw, którzy na co dzień zamieszkują w Wielkiej Brytanii, będą mogli kupić bilety na Wembley, ale w praktyce nawet jeśli im się to uda, będą w zdecydowanej mniejszości. Reprezentacja Anglii będzie miała atut własnego boiska i doping kibiców za sobą. To spory atut ekipy trenera Garetha Southgate’a w rywalizacji z trzema pozostałymi drużynami. Dla przypomnienia – Anglicy praktycznie cały turniej grają u siebie na londyńskim Wembley, bo tylko raz, w ćwierćfinale, musieli wybrać się do Rzymu.
Władze UEFA pozostały głuche na argumenty o przeniesieniu meczów półfinałowych i finału z Wielkiej Brytanii, zaatakowanej w czerwcu nową odmianą Coviod-19 (tzw. wariantem delta) i zamykającej się z tego powodu przed światem, do Budapesztu, gdzie żadnych ograniczeń epidemicznych nie ma. A na Wyspach od początku czerwca notowany jest gwałtowny wzrost zakażeń koronawirusem. W sobotę 2 lipca stwierdzono 26 tysięcy nowych przypadków (najwięcej od stycznia). Z tego powodu brytyjskie przepisy epidemiczne są obecnie jednymi z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Przed przyjazdem do tego kraju każdy przybysz musi wykonać test na obecność Covid-19 oraz zarezerwować i zapłacić z góry za kolejne dwa testy wykonane już w Zjednoczonym Królestwie, w drugim i ósmym dniu pobytu, a ponadto po przyjeździe jeszcze odbyć obowiązkową, 10-dniową kwarantannę bez możliwości jej skrócenia. Także na własny koszt musi wykonać wymaz pod kątem ewentualnego zakażenia we wspomnianym terminie). Te restrykcje uniemożliwiły kibicom z Danii, Włoch i Hiszpanii przyjazd do Londynu na półfinałowe mecze ich drużyn.Władze UEFA w tej kwestii nie były specjalnie aktywne, a na pewno nie w takim stopniu, jak były podczas nerwowych negocjacji z brytyjskim rządem w sprawie zwolnienia z obowiązkowej kwarantanny gości specjalnych z tzw. rodziny UEFA, czyli VIP-ów, przedstawicieli reklamodawców i sponsorów oraz licznego grona piłkarskich działaczy. Blisko trzy tysiące tych „specjalnych kibiców” objęto raczej formalnymi ograniczeniami. Premier Boris Johnson i jego ministrowie nie mieli tu wielkiego pola manewru, bo wysłannicy prezydenta UEFA Aleksandra Ceferina grozili przeniesieniem decydujących spotkań Euro 2020/21 do innego kraju. Kompromisem okazało się utworzenie dla VIP-ów, działaczy UEFA i FIFA, polityków, nadawców, dziennikarzy i sponsorów tzw. pandemicznej bańki, obecność w której zwalniała z kwarantanny.
A co ze zwykłymi kibicami? No cóż, na Wembley będą widoczni, bo UEFA wymusiła zwiększenie limitu widzów do 60 tysięcy. Cóż jednak z tego, skoro będą to gównie kibice angielscy. W spotkaniu Hiszpanii z Włochami nie będzie to może miało większego znaczenia, ale w środowym meczu Anglii z Danią już z pewnością tak. Warunkiem koniecznym wejścia na widownię jest pokazanie dowodu przyjęcia pełnego szczepienia (co najmniej 14 dni przed meczem) lub negatywny wynik testu na obecność koronawirusa.

Poprzedni

Euro 2020/21: UEFA zaczyna rozdawać pieniądze

Następny

PiS plus

Zostaw komentarz