Szwedzki tyczkarz Armand Duplantis na mityngu Diamentowej Ligi w Rzymie uzyskał wynik 6,15 m. To najlepszy rezultat osiągnięty na otwartym stadionie. Poprzedni, wynoszący 6,14 m, od 26 lat należał do Sergieja Bubki.
Światowa federacja lekkoatletyczna (obecnie World Athletics, a dawniej IAAF) długo miała problem z rozróżnianiem tego co w hali lub na świeżym powietrzu. Ale od 1 stycznia 2000 roku wprowadzono przepis uznający za rekord świata wyłącznie bezwzględnie najlepszy wynik w historii. W tym rozumieniu owe 6,14 m Sergieja Bubki uzyskane przez niego 31 lipca 1994 na mityngu w Sestriere nie było jedynie najlepszym rezultatem w skoku o tyczce uzyskanym na otwartym stadionie, natomiast już nie rekordem świata. Tak na marginesie, także Bubka miał na koncie lepszy wynik, bo w 1993 roku w hali w Doniecku skoczył 6,15 m. Pomijając aspekty terminologiczne, musiał pojawić się dopiero tyczkarz o podobnej lub większej skali talentu, żeby odebrać ukraińskiemu mistrzowi światowy rekord. A Duplantis ma sportowy potencjał jeszcze większy niż miał Bubka. I chociaż ma dopiero 20 lat, już jest jednym z najlepiej zarabiających lekkoatletów na świecie. Zimą tego roku w Glasgow trochę go poniosło i wyśrubował światowy rekord w skoku o tyczce do poziomu 6,18 m. Teraz wymazał pokutujący wciąż w pamięci kibiców „królowej sportu” rekordowy skok Bubki na otwartym stadionie, ale z całą pewnością nie jest to jego ostatnie słowo.
Duplantis ma szansę spopularyzować skok o tyczce i uczynić tę widowiskową lekkoatletyczną konkurencję głównym punktem najbardziej prestiżowych komercyjnych zawodów. Eksperci twierdzą, że szwedzki tyczkarz ma taki niebywały potencjał, że może nie tylko jako pierwszy w historii przekroczyć granicę 6,20 m, ale w następnych latach wyśrubować światowy rekord nawet do poziomu 6,30 m. Możemy być jednak pewni, że będzie to robił jak kiedyś Sergiej Bubka, „małymi łyżeczkami”, czyli poprawiał rekordy po centymetrze, bo za każdy organizatorzy mityngów i jego sponsorzy będą mu płaci krocie.