16 listopada 2024
trybunna-logo

Dlaczego Horngacher kabluje?

Ekipa naszych skoczków narciarskich już jest w Pekinie, gdzie w niedzielę 6 lutego stanie do walki w pierwszym olimpijskim konkursie. Nikt nie daje biało-czerwonym szans na medale, mimo to austriacki trener niemieckiej kadry Stefan Horngacher złożył na nich donos do komisji technicznej FIS, że używają nieprzepisowego sprzętu. W ostatnim przed igrzyskami konkursie PŚ w Willingen zdyskwalifikowano za to Piotr Żyłę i Stefana Hulę.

Horgacher miał pretensje, że polska ekipa w Willingen wystartowała w nowych butach, ale ponoć miał też zastrzeżenia do kombinezonów, a nawet rękawiczek. Wpłacił pół tysiąca franków szwajcarskich wadium i złożył formalny wniosek. Fin Mika Jukkara, obecnie główny kontroler sprzętu skoczków, wciąż jeszcze uczy się tego fachu i przez to jest dość podatny na sugestie. Szczególnie ze strony tak wpływowych i kłótliwych gości, jak trener reprezentacji Niemiec. Austriacki szkoleniowiec chyba już kompletnie wymazał z pamięci lata pracy z kadrą Polski, bo za nic mając dawne dobre relacje wszedł na wojenną ścieżkę z biało-czerwonymi. Wedle niego tak duże zmiany w sprzęcie, jakie Polacy dokonali w butach użytych w Willingen, powinny być zgłaszane do komisji technicznej FIS przed rozpoczęciem sezonu, a nie w jego trakcie, a już na pewno nie w przededniu najważniejszej imprezy sezonu, jaką są zimowe igrzyska w Pekinie. „Gdybyśmy dopuścili nowe modele do użytku w środku zawodów, spowodowałoby to tylko wielki chaos. To był powód złożenia przez nas protestu” – przyznał Horngacher w wypowiedzi udzielonej serwisowi internetowemu skispringen.com.
Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN, tak skomentował pretensje Horngachera: „Z tego, co wiem, zakwestionowany sprzęt nasi zawodnicy jednak do Pekinu zabrali. Nie odpuszczamy, bo podstawy decyzji podjętej przez FIS są irracjonalne, a nawet wręcz debilne. Mówi się, że nasze buty wspomagają aerodynamikę, chociaż akurat tego nie robią. Jednocześnie nakładki stosowane w butach niemieckich skoczków, które jak najbardziej wpływają na aerodynamikę, jakoś kontrolerom FIS nie przeszkadza. Mam oficjalne pismo, że ich zdaniem nie ma to znaczącego wpływu, więc sprzęt dopuszczają do użycia. Wiemy, że Stefan Horngacher ma bardzo dużą umiejętność przekonywania i jest stanowczy w swoich opiniach oraz żądaniach. A że przepisy zna bardzo dobrze, wie również doskonale jak między nimi lawirować. Mika Jukkara ma pod tym względem jeszcze mnóstwo braków, co widać na każdym kroku. Będziemy więc protestować i wskazywać mu palcem, gdzie popełnia błędy”. Winkiel zapewnia, że nasza ekipa będzie w Pekinie do końca walczyła o możliwość użycia zakwestionowanego przez Horngachera sprzętu.
Warto podkreślić jednak, że Austriak toczy wojnę nie tylko z Polakami. W Willingen doniósł też na Japończyka Yukiyę Sato za zbyt szerokie narty i doprowadził tym do jego dyskwalifikacji. Ale każdy kij ma dwa końce, więc może w Pekinie plotki o naciąganiu przepisów w sprzęcie używanym przez niemiecką ekipę ktoś zechce sprawdzić. W końcu na wyłożenie 500 franków szwajcarskich może sobie pozwolić nie tylko Horngacher.

Poprzedni

Burza po nominacji dla Michniewicza

Następny

ME 2022 w piłce ręcznej: Szwedzi odzyskali tron po 20 latach