19 listopada 2024
trybunna-logo

Debiutanci zbiją mistrzów?

Reprezentacja Belgii była uważana za jednego z głównych faworytów mistrzostw Europy we Francji, dlatego jej porażka ze znacznie niżej notowaną Walią uznano za niebywałą sensację. Wyczyn walecznych Walijczyków, którzy o finał zagrają z Portugalią, mógł przebić chyba tylko zespół Islandii.

Określani mianem „złotego pokolenia” belgijscy piłkarze przegrali z Walią bezdyskusyjnie 1:3, ale w ich kraju gromy posypały się głównie na selekcjonera kadry. Wydaje się wręcz niemożliwe, aby Marc Wilmots utrzymał posadę, bo skrytykowali go nawet podlegli mu zawodnicy. „Co za wstyd! Belgijski sen przerwany po szokującej porażce” – tak dziennik „Het Laatste Nieuws” zatytułował relację z meczu. W takim tonie zareagowały na porażkę wszystkie media w tym kraju i niemal wszystkie sugerowały władzom piłkarskiej federacji natychmiastową dymisję Wilmotsa.
W Walii natomiast zapanowała euforia. Już awans drużyny prowadzonej przez Chrisa Colemana do ćwierćfinału był niebywałym wyczynem jak na debiutantów w mistrzostwach Europy, także w sferze ambicjonalnej, bowiem Walijczycy dorównali tym osiągnięciem Anglikom, którzy w tej fazie turnieju znaleźli się dwukrotnie – w 1968 i 1996 roku. Pokonując Belgię i awansując do półfinału mistrzostw Europy reprezentacja Walii wśród czterech brytyjskich ekip jest obecnie numerem 1. A przecież nie jest powiedziane, że w półfinałowej potyczce z Portugalia muszą odpaść.
Sukces walijskiej drużyny jest niemal równie niewiarygodny jak sukces Islandczyków. Owszem, trener Coleman ma w zespole gracza światowej klasy, jakim jest bez wątpienia as Realu Madryt Gareth Bale, do graczy wybitnych na pewno zalicza się też skrzydłowy Arsenalu Londyn Aaron Ramsey, lecz poza tą dwójką w kadrze Walii jest jeszcze dziewięciu zawodników z klubów angielskiej Premier League, ale nawet nie każdy z nich zalicza się do podstawowych graczy w swoich klubowych zespołów. Natomiast trzech bohaterów potyczki z Belgią grało w ostatnim sezonie w angielskiej II lidze (Hal Robson-Kanu w Reading i Sam Vokes w Burnley). Drugoligowcem jest też filar defensywy Walijczyków Chris Gunter (gra w Reading) oraz jeszcze sześciu innych graczy.
Piłkarska Europa zauważyła fantastyczną postawę nisko notowanych przed turniejem drużyn – Islandii, Walii czy Polski, ale faworytem mistrzostw są w tej chwili aktualni mistrzowie świata Niemcy, którzy w sobotę przełamali niemoc w starciach z Włochami i z trudem bo z trudem, bo w rzadko widzianym w takich imprezach konkursie rzutów karnych z udziałem 18 graczy, z których aż siedmiu spudłowało, odesłali wicemistrzów Europy sprzed czterech do domu. A Francja z trwogą czekała na niedzielną potyczkę jej reprezentacji z nieobliczalną drużyną Islandii (mecz zakończył się po zamknięciu wydania).

Poprzedni

Czują mały niedosyt

Następny

Radwańska walczy