Biało-czerwoni już następnego dnia po porażce z Portugalią opuścili Francję. Na Okęciu witał ich entuzjastycznie tłum kibiców. Piłkarze byli tym przyjęciem trochę zaskoczeni. Może dlatego, że sami awansu do ćwierćfinału nie uważają za sukces.
Oceniając występ biało-czerwonych we Francji nietrudno zauważyć różnicę w ich grze w porównaniu z poprzednimi mistrzostwami Europy, których jako kraj byliśmy współgospodarzami. Reprezentacja przygotowana przez Franciszka Smudę i reprezentacja przygotowana przez Adama Nawałkę to bez wątpienia dwie zupełnie inne drużyny, chociaż w obu byli Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Kamil Grosicki czy Wojciech Szczęsny. Cztery lata to jednak w futbolu cała epoka i dość czasu na to, żeby piłkarze podnieśli sportowy poziom.
Cztery lata to epoka w futbolu
Trudno zaprzeczyć, że wymienieni gracze dzisiaj są w innym miejscu swoich karier niż byli cztery lata temu. Uwaga ta dotyczy zwłaszcza Lewandowskiego, który w tym czasie wybił się na gwiazdę futbolu światowego formatu. W ekipie Adama Nawałki taki status miał jeszcze Grzegorz Krychowiak oraz w mniejszym stopniu Wojciech Szczęsny, Arkadiusz Milik, Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, Kamil Glik i Kamil Grosicki. Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk i Krzysztof Mączyński nie mieli tak dobrej marki, co zresztą wyszło na boisku.
Według statystyk zamieszczonych na oficjalnej stronie UEFA, do soboty Grzegorz Krychowiak dzierżył tytuł najczęściej faulowanego zawodnika w turnieju Euro 2016. Pomocnik reprezentacji Polski przebywał na boisku w sumie przez 510 minut i był 18 razy nieprzepisowo powstrzymywany przez przeciwników. Tyle samo czasu na murawie spędził Robert Lewandowski, którego rywale faulowali 16 razy. Dwaj kluczowi gracze biało-czerwonych należeli zatem najczęściej faulowanych zawodników w mistrzostwach Europy. W czołówce tej klasyfikacji znaleźli się także Arkadiusz Milik (faulowany 12 razy) i Jakub Błaszczykowski (9 razy). To zestawienia daje sporo do myślenia, bo fauli popełnionych na całej naszej drużynie doliczono się w sumie 73. A to znaczy, że cała wspomniana czwórka przyjęła na siebie 55 ciosów, natomiast ich pozostali koledzy łącznie zaledwie 18. Czyli albo rywale nie dostrzegali w nich poważnego zagrożenia, albo potrafili tak odebrać im piłkę, że nie musieli uciekać się do fauli.
Znakomity wizerunek kadry
Trzeba przyznać, że kadra na Euro 2016 była wizerunkowo modelowana przez służby medialne PZPN jako zgrana grupa, w której panuje rywalizacja, ale nie ma konfliktów. I taki obraz reprezentacji został przez Polaków „kupiony”, do czego przyczyniło się też zmasowane poparcie ze strony Polsatu i TVP oraz pozostałych mediów, czego dowodem jest choćby rekordowe zainteresowanie meczami biało-czerwonych (potyczkę z Portugalią oglądało przed telewizorami około 16 milionów widzów), a już najbardziej zadziwiające jak na Polaków swoiste powszechne i ponad podziałami narodowe misterium rozgrzeszania zespołu Nawałki po przegranym spotkaniu z Portugalią.
Zdumiewające w tym festiwalu zachwytów, pochwał i tanich usprawiedliwień było to, że krytycznie o zmarnowanej okazji na awans do półfinału mówili sami piłkarze. Choćby Grzegorz Krychowiak, który w trakcie turnieju przeszedł z FC Sevilla do potężnego Paris St. Germain za około 30 mln euro i został najdrożyszym polskim piłkarzem w historii. „Turniej był dość udany, ale bez przesady, gdzie tu powód do euforii? Granicę sukcesu wyznaczał mecz z Portugalią. Gdybyśmy go wygrali i awansowali do półfinału, stałoby się coś wyjątkowego. Ćwierćfinał jest po prostu dobrym wynikiem i tyle” – stwierdził krótko świeżo upieczony zawodnik mistrza Francji.
Boniek stonuje euforię
Co ciekawe, podobną opinię wygłosił też prezes PZPN Zbigniew Boniek: „Nie wmawiajmy sobie, że odnieśliśmy aż taki sukces. Nie musimy się w ten sposób dowartościowywać. Ważne, że wreszcie pasowaliśmy do turnieju, nie przerósł nas pod żadnym względem. Plan minimum wykonaliśmy z lekką nadwyżką. Ponieważ jednak mogło być jeszcze lepiej, nie będzie fanfar, nie chcemy, żeby nam bito pokłony. Zdajemy sobie sprawę, że mogliśmy dokonać więcej. Teraz trzeba zaplanować przyszłość, zwłaszcza że wyciąganie wniosków z wydarzeń pozytywnych jest znacznie przyjemniejsze niż wyciąganie wniosków z porażek. A zarazem trudniejsze, bo ewentualne błędy nie są aż tak ewidentne. Trzeba się szybko zresetować, żeby polecieć na sztuczne boisko do Kazachstanu w eliminacjach do mundialu i tam wygrać. To będzie miara inteligencji drużyny”– podsumował Boniek.
Adam Nawałka chce dalej pracować z reprezentacją Polski, ale pod warunkiem, że Boniek pozostanie na fotelu prezesa PZPN. Nie pierwszy to selekcjoner kadry, któremu wydaje się, że jego opinia może zmienić rzeczywistość. Nawałce kontrakt kończy się z końcem lipca, a wybory nowych władz związku odbędą się pod koniec roku lub nawet później. A po drodze będą mecze o punkty. Lepiej więc może niech nie kusi losu, bo łaska kibica na pstrym koniu jedzie.