W trakcie meczów reprezentacji Islandii życie na liczącej niespełna 330 tysięcy mieszkańców wyspie zamiera. Wszyscy przed telewizorami kibicują swoim piłkarzom.
Dla Islandczyków, których jest niespełna 350 tysięcy, a więc dałoby się ich wszystkich pomieścić w jednym mieście wielkości Bydgoszczy czy Lublina, wszystko co wyprawia ich piłkarska reprezentacja jest fascynującą nowością. Duma z trenowanej przez szwedzkiego szkoleniowca Larsa Lagerbaecka drużyny zrodziła się już w trakcie eliminacji do mistrzostw Europy, bo przecież były to pierwsze eliminacje do wielkiej futbolowej imprezy zakończone awansem, ale tak naprawdę to dopiero teraz wybuchła z ogromną siłą. My, Polacy, znamy ten stan ducha, bo przeżyliśmy coś podobnego w pierwszej połowie lat 70. ubiegłego wieku. Wtedy też stawaliśmy się coraz dumniejsi z postawy „Orłów Górskiego” wraz z kolejnymi wygrywanymi przez nich meczami.
Piłkarze reprezentacji Islandii mile zaskoczyli swoich rodaków już w pierwszym występie na Euro 2016 przeciwko Portugalii. Remis 1:1 z zespołem, którego filarem jest Cristiano Ronaldo, jeden z najwybitniejszych obecnie piłkarzy na świecie, zaprowadził powściągliwych zazwyczaj w reakcjach Islandczyków na skraj futbolowego szaleństwa.
Drugie spotkanie wybrańców Larsa Lagerbaecka, z Węgrami, przykuło do telewizorów praktycznie całą zamieszkującą wyspę społeczność. Jak żartobliwie za pośrednictwem Facebooka poinformowała islandzka policja, w porze meczu z węgierską jedenastką w stolicy kraju Reykjaviku odnotowano przejazd tylko jednego samochodu. Jak się okazało, jechali nim turyści z kraju, którego drużyna nie gra w Euro 2016.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Węgrzy są liderami grupy F, a mimo to remis z nimi został odebrany na Islandii jak porażka.„Było tak blisko” – komentowano w mediach dramat ich drużyny, która do 88. minuty prowadził 1:0 i gdyby utrzymała ten wynik do końca, zapewniłaby sobie nieoczekiwany przed turniejem chyba przez nikogo znającego się na futbolu awans do 1/8 finału.
Trener Lagerbaeck w wypowiedzi dla szwedzkiej telewizji SVT przyznał wprost, że jego podopieczni zagrali przeciwko Węgrom słabo, bo popełniali mnóstwo błędów, a samobójcza bramka to był tylko efekt chaosu, jaki wkradł się w poczynania zespołu w ostatnich minutach. „Dlatego teraz, przed ostatnią grupową potyczką z Austrią, będę musiał tę islandzką „piłkarską maszynę” rozłożyć na części i na nowo ją poskładać” – zażartował. Ale już jak najbardziej serio przypomniał, że Islandia nadal jest niepokonana i że wciąż ma szansę awansu do następnej rundy. To jest tak niesamowite, że prawie 70 procent z 323 tysięcy Islandczyków kibicowało swoim piłkarzom przed telewizorami, a do Francji pojechało za nimi blisko 30 tysięcy, czyli 10 procent całej populacji.