29 listopada 2024
trybunna-logo

Chyba trochę się boją

W najbliższą niedzielę nasza piłkarska reprezentacja zagra na wyjeździe z Kazachstanem o pierwsze punkty w eliminacjach mistrzostw świata. Polacy są faworytami tego meczu, ale zawodnicy nie kryją obaw przed wyprawą do Astany.

Eliminacje mistrzostw świata 2018 roku to w historii polskiej reprezentacji nowy rozdział. Nie wszyscy z uczestników niedawnych mistrzostw Europy we Francji dostali powołania na mecz z Kazachstanem. Trener Adam Nawałka zrezygnował z Jakuba Wawrzyniaka i Sławomira Peszki (obaj Lechia Gdańsk), Filipa Starzyńskiego (Zagłębie Lubin), Krzysztofa Mączyńskiego (Wisła Kraków) i Mariusza Stępińskiego (do niedawna Ruch Chorzów, obecnie już FC Nantes).

Sześciu do wymiany

Zamiast tych graczy w 23-osobowej kadrze pojawili się Maciej Rybus (Olympique Lyon), Łukasz Teodorczyk (Anderlecht Bruksela), Kamil Wilczek (Broendby Kopenhaga), Paweł Wszołek (Hellas Werona) i Igor Lewczuk (Legia Warszawa). W sumie w kadrze na Kazachstan znalazło się aż 23 piłkarzy z klubów zagranicznych, a tylko trzech z naszej ekstraklasy, na dodatek cała trójka z Legii Warszawa (oprócz Lewczuka jeszcze Michał Pazdan i Tomasz Jodłowiec). Największą niespodzianką jest chyba nieobecność Mączyńskiego, przed Euro 2016 uważanego nie bez podstaw za ulubionego zawodnika trenera Nawałki. Bynajmniej nie jest to osłabienie naszej drużyny, a raczej wręcz przeciwnie. Można z tego wysnuć nawet wniosek, że być może jest to czytelny sygnał, że selekcjoner biało-czerwonych wreszcie jest wolny od wszelki zobowiązań z przeszłości i teraz będzie powoływał do kadry i wystawiał do gry rzeczywiście najlepszych w danym momencie polskich piłkarzy.
A że różnie z tym w przeszłości bywało może świadczyć porównanie obecnej sportowej pozycji dwóch graczy – Karola Linettego i wspomnianego Mączyńskiego. Temu pierwszemu Nawałka nie dał w mistrzostwach Europy zagrać nawet minuty, co zważywszy na fakt, że Linetty po przejściu z Lecha Poznań do Sampdorii Genua od razu stał się podstawowym graczem włoskiej drużyny, nie wystawia selekcjonerowi biało-czerwonych najlepszego świadectwa. Nie wydaje się przecież możliwe, żeby ten młody piłkarz ledwie po miesiącu treningów w Sampdorii nagle stał się graczem zdolnym do gry w wymagającej Serie A. Niezbędne umiejętności musiał mieć już wcześniej, a z całą pewnością były, są i będą one o niebo większe od umiejętności prezentowanych przez Mączyńskiego.

Kadra prawie najmocniejsza

Dokonane przez Nawałkę korekty w składzie są trudne do zakwestionowania. Powrót kontuzjowanych tuż przed Euro 2016 Pawła Wszołka i Macieja Rybusa wydaje się oczywisty, trudno też zakwestionować obecność imponujących skutecznością w tym sezonie Kamila Wilczka i Łukasza Teodorczyka, choć zapewne Nawałka nie wykreśli ze swojego notesu Mariusza Stępińskiego, chyba że ten 21-letni napastnik znów nie poradzi sobie za granicą i przepadnie na dłuższy czas w rezerwach FC Nantes.
Selekcjoner na więcej personalnych roszad pozwolić sobie nie mógł, bo przed meczem z Kazachstanem zwyczajnie nie było czasu na eksperymenty. Dlatego w kadrze znalazł się Bartosz Kapustka, chociaż na razie nie gra w Leicester City, a także – choć brzmi to niewiarygodnie – Grzegorz Krychowiak, który póki co nie wstaje z ławki rezerwowych Paris St. Germain.

Trzeba wygrać bitwę w Astanie

Mecz z reprezentacją Kazachstanu nie będzie dla naszych piłkarzy łatwy. Wyprawa do stolicy tego kraju jest też poważnym wyzwaniem logistycznym. Z Warszawy do Astany leci się pięć godzin, różnica czasu wynosi cztery godziny. W dodatku na wybudowanej za 185 mln dolarów Astana Arenie położona jest sztuczna murawa. Naturalnej nawierzchni ponoć położyć się nie da, bo uniemożliwiają to skrajne temperatury, od -30 st. C zimą do +30 st. C latem. Na dodatek sztuczna murawa jest ponoć mocno wyeksploatowana i upadek na niej niesie ryzyko bolesnych otarć a nawet kontuzji. Nasza kadra trenowała w Warszawie na boiskach z taką nawierzchnią, ale dopiero na miejscu okaże się jak jest naprawdę. Pewnie dlatego trener Nawałka postanowił wyruszyć do Astany już w piątek i zalecił swoim współpracownikom, żeby życie kadry toczyło się według czasu warszawskiego. Tak ponoć swój pobyt w Kazachstanie zorganizowali Niemcy i przyniosło im to korzyść.
Selekcjoner nie trzymał jednak tego planu w tajemnicy „Będziemy się przygotowywać do meczu, tak jakby to była godzina 18 naszego czasu. Można przyjechać w przeddzień meczu i do gry przystąpi z marszu, albo zdecydować się na aklimatyzację. Do tej pory decydowaliśmy się na pierwszy wariant, a teraz będziemy musieli zmienić niektóre rzeczy, bo to już są cztery godziny różnicy, a pięć godzin trwa sam lot. Dlatego niemal cały piątek będziemy mieli zmarnowany. Stąd decyzja, by kolację zjeść w samolocie, po przylocie późniejsze śniadanie, obiad, kolacja, żeby zachować nasz rytm dnia” – tłumaczył Nawałka.
Na życzliwe przyjęcie w Kazachstanie nasza ekipa raczej nie ma co liczyć. Gospodarze też marzą o awansie do finałów mistrzostw świata i będą chcieli wygrać za wszelką cenę.

Poprzedni

PiS-ie, weź do ręki mizerykordię

Następny

Z Rio prosto za kraty