22 listopada 2024
trybunna-logo

Boska drużyna Michniewicza

Czesław Michniewicz nie dokonał cudu w reprezentacji Polski. W meczu ze Szkocją ujawniły się wszystkie znane z przeszłości mankamenty w grze biało-czerwonych. Całe szczęście, że zespół, który zremisował w Glasgow 1:1, nie zagra we wtorek ze Szwecją o awans do mundialu w Katarze. Ale czy w tej nowej wersji na pewno okaże się lepszy, nawet z Robertem Lewandowskim w składzie?

Michniewicz na marcowe zgrupowanie kadry powołał 33 zawodników, ale ostatecznie stawiło się na wezwanie 31 graczy, bo Karol Świderski nie przyjechał z powodu rzekomej kontuzji, zaś Maciej Rybus z powodu zakażenia koronawirusem. Selekcjoner uznał jednak, że nie potrzebuje zastępców dla nieobecnych. W towarzyskim meczu ze Szkocją postawił na taki oto skład: Łukasz Skorupski – Bartosz Salamon (44. Krystian Bielik), Kamil Glik, Jan Bednarek (83. Adam Buksa) – Szymon Żurkowski, Grzegorz Krychowiak (61. Sebastian Szymański) – Matty Cash, Piotr Zieliński (71. Kamil Grosicki), Jakub Moder, Arkadiusz Reca – Arkadiusz Milik (27. Krzysztof Piątek). Zagrało zatem 16 kadrowiczów z 31, ale poważne kontuzje odnieśli Salamon, Milik i Piątek. Występ dwóch pierwszych w spotkaniu ze Szwecją jest wykluczony, a Piątka, który ma głębokie rozcięcie na ścięgnie Achillesa, mało prawdopodobny. Z listy potencjalnych kandydatów do występu przeciwko ekipie „Trzech Koron” trzeba też wykreślić Arkadiusza Recę, zdecydowanie najgorszego polskiego gracza w spotkaniu ze Szkocją. Tak więc mimo wciąż dużej liczby graczy w kadrze selekcjoner nie ma zbyt wielkiego pola do manewru. Mecz ze Szkotami pokazał aż nadto dobitnie, że nasi piłkarze wciąż kiepsko sobie radzą w ustawieniu 1-3-2-4-1, głównie dlatego, że mają problem z nieodzownym przy tej taktyce pressingiem, który wymaga dużej ruchliwości i zmienności pozycji, więc żeby był skuteczny, trzeba po prostu dużo biegać. A na pewno dużo więcej, niż biegali Polacy w czwartek na stadionie Hampden Park w Glasgow. Ten grzech zaniechania nasi piłkarze od lat popełniają nagminnie w meczach bez stawki i jeszcze żadnemu selekcjonerowi nie udało się tego zmienić. Michniewicz nie jest pod tym względem wyjątkiem, a na dodatek chyba nie ma jeszcze jasno sprecyzowanego pomysłu na taktyczne ustawienie zespołu. Kadrowe ubytki jeszcze bardziej zrobiły mu mętlik w głowie. Możemy jednak z góry założyć, że w bramce stanie Wojciech Szczęsny (Juventus), zaś w środku obrony zobaczymy zapewne ponownie duet stoperów Glik (Benevento, II liga włoska) – Bednarek (Southampton, Premier League), chyba że któregoś z tego duetu wykluczy uraz, więc wtedy szansę na występ dostanie ktoś z trójki rezerwowych środkowych defensorów – Michał Helik (Barnsley, II liga angielska), Marcin Kamiński (Schalke Gelsenkirchen, II liga niemiecka) lub Mateusz Wieteska (Legia Warszawa). Na prawej flance selekcjonera ma do dyspozycji znajdującego się w wysokiej formie Matty Casha (Aston Villa, Premier League), a ponadto Bartosza Bereszyńskiego (Sampdoria Genua, Serie A) i Tomasza Kędziorę (od niedawna Lech Poznań, wcześniej nie grał od 24 lutego w Dynamie Kijów z powodu inwazji Rosji na Ukrainę). Na lewej stronie jedynym graczem, oprócz beznadziejnego Recy, jest Tymoteusz Puchacz, aktualnie gracz tureckiego Trabzonsporu, w którym regularnie występuje. W linii środkowej Michniewicz przeciwko Szkotom nie wystawił powołanych do kadry Przemysława Frankowskiego (RC Lens, Ligue 1), Jacka Góralskiego (Kajrat Ałmaty, ekstraklasa Kazachstanu), Patryka Kuna (Raków Częstochowa), Konrada Michalaka (Konyaspor, ekstraklasa Turcji) i Przemysława Płachetę (Norwich City, Premier League). Selekcjoner niby ma więc jakiś tam wybór, lecz z tego grona szansę na występ przeciwko Szwedom ma chyba tylko Frankowski.
Najgorszą personalnie sytuację Michniewicz ma teraz w linii ataku, bo z pięciu powołanych graczy zostało mu do dyspozycji tylko dwóch – Robert Lewandowski i Adam Buksa. Co ciekawe, nieobecny w kadrze z powodu kontuzji Karol Świderski (doznał ponoć urazu tydzień temu w wygranym przez jego zespół 3:1 spotkaniu z New England Revolution, w którym zdobył dwie bramki), cudownie ozdrowiał i w minioną sobotę zagrał w barwach zespołu Charlotte FC przeciwko ekipie FC Cincinnati i ponownie zaliczył dwa trafienia. Czyli jest w wielkiej formie i bardzo by się w kadrze przydał, zwłaszcza teraz, gdy wypadli z niej Milik i Piątek. Ta sytuacja pachnie oszustwem na odległość, zarówno ze strony amerykańskiego klubu, jak i samego Świderskiego. Co nie zmienia faktu, że we wtorek na Stadionie Śląskim nie spodziewajmy się jakiejś cudownej odmiany w jakości gry polskiej reprezentacji. Jak zwykł w takich sytuacjach złośliwie mawiać Jan Tomaszewski, to jest znowu „boska drużyna”, bo tylko Bóg wie, jak ona zagra.

Poprzedni

Pierwsza Polka na tenisowym tronie

Następny

Skoki narciarskie: Awantura o Doleżala