Gianni Infantino i Zbigniew Boniek znają się od lat, ale chyba nie są kolegami
Międzynarodowa Rada Piłkarska (IFAB) zaakceptowała propozycję FIFA tymczasowej zmiany przepisów gry w piłkę nożną umożliwiającej dokonywanie pięciu zmian w oficjalnych meczach. Modyfikacja ma obowiązywać tylko do końca tego roku i, niestety, jest dobrowolna. U nas nie spodobała się prezesowi PZPN Zbigniewowi Bońkowi, więc nie zostanie wprowadzona.
W związku z kryzysem wywołanym koronawirusem oraz spowodowanymi przez obostrzenia wprowadzone przez rządy w celu opanowania pandemii, uległy zburzeniu terminarze tegorocznych rozgrywek. Niektóre ligi, jak francuska, belgijska i holenderska, postanowiły zakończyć przerwany w marcu sezon, ale w Niemczech zamierzają wznowić rozgrywki od 16 maja. Także w Polsce trwają już przygotowania do restartu rozgrywek. Do rozegrania pozostało mnóstwo spotkań, a czasu jest niewiele. Piłkarze nie zakosztują w tym roku wakacji między sezonami i będą musieli zasuwać niemal bez przerwy aż do grudnia. I właśnie obawy o skutki tej eksploatacji skłoniły działaczy FIFA, z jej szefem Giannim Infantino na czele, do wprowadzenia większej liczby zmian w meczach. Zgodę na tymczasową, bo tylko do końca 2020 roku, modyfikację przepisu wydała Międzynarodowa Rada Futbolu (IFAB), która ustala i nadzoruje przepisy gry w piłkę nożną. Na dodatek zastosowano tu zasadę dobrowolności, czyli nowy przepis mogą wykorzystać tylko ci, którzy chcą, a decydować mają o tym organizatorzy rozgrywek w każdym kraju.
Nie jest to złe rozwiązanie i warto zastanowić się nie tylko nad pozostawieniem tego przepisu na stałe, ale może nawet nad zwiększeniem limitu zmian. Pandemia zrujnowała przecież nie tylko terminarz piłkarski, lecz także finanse klubów i federacji. A nikt na dobrą sprawę jeszcze nie wie, jak długo ten kryzys potrwa i czy w ogóle uda się wrócić do realiów panujących przed atakiem koronawirusa. Dlatego warto rozważyć bardziej ekonomiczne warianty wykorzystywania piłkarzy znajdujących się w kadrach zespołów ligowych i reprezentacyjnych. Bo czy naprawdę dla widzów piłkarskich widowisk liczba zmian ma jakieś znaczenie? Jak się tak nad tym głębiej zastanowić, to chyba jedyną przeszkodą w ich zaakceptowaniu jest nasze przyzwyczajenie. Wiadomo, to niby druga natura człowieka, ale jeśli przełamiemy ten wewnętrzny opór, zaczniemy dostrzegać w większej liczbie zmian nowe możliwości uatrakcyjnienia gry w piłkę nożną. Jeśli w kadrze meczowej trenerzy mają do dyspozycji 23 zawodników, a w meczu mogą wykorzystać maksymalnie 14, to dziewięciu pozostałych zalicza co tydzień „pusty przebieg”. Wśród rzeszy rezerwowych są przecież gracze, którzy czasem przez cały sezon ani razu nie pojawiają się na boisku. To nic innego jak marnotrawstwo pieniędzy, bo przecież ci piłkarze pobierają wynagrodzenie, bywa, że nawet całkiem spore, bo wśród grzejących ławy zawodników trafiają się nawet kupieni za dziesiątki milionów euro. A zatem zamiast krytykować FIFA i IFAB za „łamanie tradycji”, lepiej skorzystać z okazji i sprawdzić jakie możliwości w zarządzaniu zespołem daje trenerowi zwiększenie limitu zmian.
Niestety, wygląda na to, że w Polsce szkoleniowcy z tej możliwości nie skorzystają, bo inicjatywa FIFA nie spodobała się prezesowi PZPN. Zbigniew Boniek mógł ją oprotestować w bezpośredniej rozmowie z przewodniczącym światowej federacji Giannim Infantino, z którym się przecież od lat dobrze zna, ale z jakiegoś powodu wolał to zrobić publicznie – najpierw za pośrednictwem Twittera, a potem w wypowiedziach dla polskich i włoskich mediów. „Nie wprowadzimy tego do polskiego futbolu. Osoby, które podjęły decyzję o takiej zmianie, nie wiedzą chyba jak wygląda mecz piłkarski. To presja z zewnątrz spowodowała takie populistyczne ruchy” – stwierdził Boniek na łamach gazety „Tutto Mercato”. I tak wyjaśnił, dlaczego jest przeciwny: „W 1982 roku w mistrzostwach świata w ciągu miesiąca zagraliśmy siedem spotkań. To były mecze w pełnym słońcu, na najwyższym poziomie, co trzy dni. Wtedy mieliśmy do dyspozycji tylko dwie zmiany, a teraz się wiele zmieniło. Treningi są bardziej zaawansowane, są inne możliwości. Musimy pamiętać o tym, że w futbolu wygrywają zawsze ci, co są lepiej przygotowani, sprawniejsi i biegają więcej. A ta decyzja sprawia, że to będzie miało mniejsze znaczenie”. No cóż, byłby to może i miażdżący argument, ale wystarczy obejrzeć powtórki meczów z tamtego mundialu, żeby jednak przyznać rację FIFA i IFAB.